Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Listy z Dolnego Śląska: Przecież nic się nie stało?

Grzegorz Chmielowski
fot. Paweł Relikowski
Były marzenia i nadzieje. Były zaklęcia, modły i nawet pielgrzymka prezydenta miasta do Dalajlamy... Wszystko na nic. Piłkarze Śląska Wrocław odpadli z rozgrywek Ligi Europy, a hiszpańska Sevilla, jak to pięknie i delikatnie ujęli dziennikarze sportowi, pokazała wrocławianom miejsce w szeregu. Czyli nie w Lidze Europy, tym bardziej nie w Lidze Mistrzów, ale gdzieś na głębokim zapleczu. Czyli w T-Mobile lidze, zwanej esktraklasą.

Wielu fanów piłki kopanej popadło więc w lekką frustrację, a niektórym puściły nerwy. Bo nasi w Hiszpanii zagrali dobrze, a u siebie... Tych ocen cytować nawet nie wypada. Nie widziałem, żeby z okien poleciały na bruk telewizory. Ale w czwartkowy wieczór było smutno.

Przed Dworcem Świebodzkim płakały nawet wrocławskie fontanny, co sam stwierdziłem osobiście.
Jedyne, co w tej historii pocieszające, to fakt, że nie wpadliśmy jednak w jakąś zwariowaną i długą histerię. W piątek rano nikt już rozpaczać nie chciał.

Nawet oczekiwanie na to, kto wylosuje dziką kartę w rozgrywkach Ligi Europy, nie za bardzo nas podniecało. Wiadomo, Śląsk miał tylko nieco ponad 3 proc. szans. Za to moi znajomi przypominali opinię, która pojawiła się natychmiast po tym, gdy okazało się, że w czwartej rundzie eliminacji do Ligi Europy wrocławianie zmierzą się z Hiszpanami: "Śląsk gorzej trafić nie mógł".

Niestety, ten pierwszy komentarz, nieskażony chciejstwem i nadmiernymi ambicjami, okazał się najbardziej trafny. Żeby było jeszcze raźniej, mój kolega uważa, że w ogóle odpadnięcie wrocławskiej drużyny z rozgrywek europejskich wyjdzie tylko na dobre. Może to już przesada. Bo komu nie tęskno do sławy i pieniędzy? Ale okazuje się, że jest taki. Jan Tomaszewski, reprezentacyjny niegdyś bramkarz, potrafił porażkę innego polskiego klubu, Legii Warszawa, zagadać i zagłaskać.

Jak wiadomo, nim Śląsk wybiegł na stadion z Hiszpanami, wcześniej Steaua Bukareszt wyrzuciła stołeczny klub z eliminacji Ligi Mistrzów, gdzie za samo wejście do towarzystwa płacono osiem milionów euro. Otóż pan Jan uznał, że problemu nie ma. Zamiast przegrywać z lepszymi w LM, Legia będzie z większymi szansami grać w Lidze Europy, gdzie lądują przegrani z eliminacji Ligi Mistrzów. A gdy nabierze doświadczenia, za rok odniesie sukcesy w towarzystwie, do którego teraz się nie dostała.

Nic dziwnego, że podbudowani taką wizją fani zadarli nosy i dowcipkują nawet: "Nic się nie stjeło". Rzeczywiście. Jak co roku o tej porze. Do tego polscy piłkarze już nas przyzwyczaili. I o to mam do nich żal.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Listy z Dolnego Śląska: Przecież nic się nie stało? - Gazeta Wrocławska

Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska