Jak się dowiedzieliśmy, mężczyzna wyszedł z wozu i wtedy został przysypany przez skały. Trudno było nawet zlokalizować miejsce, w którym się znajdował.
Według skali górniczej wstrząs miał energię tzw. siódemki. Na ludzi posypały się bryły skalne, potem poczuli silny podmuch powietrza. W rejonie zagrożenia znajdowało się 23 pracowników. 22 udało się ewakuować, ale trzech z nich zostało lekko rannych.
Wszyscy trafili do lubińskiego szpitala. Po przebadaniu, lekarze zatrzymali jednego z nich na obserwacji.
- Mężczyzna ma ogólne potłuczenia - mówi Monika Kowalska, rzecznik KGHM.
Górnik, który zginął miał 30 lat, w kopalni pracował od 2002 roku. Był mieszkańcem Głogowa, zostawił żonę i jedno dziecko.
Akcja ratownicza trwała około czterech godzin. Oddział G-11, na którym wystąpił wstrząs, został wyłączony z eksploatacji. Okoliczności i przyczyny wypadku bada specjalnie powołana komisja górnicza. Przeprowadzono też wizję lokalną pod ziemią.
To pierwszy w tym roku śmiertelny wypadek w kopalniach miedzi. Od stycznia, lekko rannych zostało w sumie pięciu górników. Dwóch odniosło obrażenia po wstrząsie, też w kopalni Rudna, jaki nastąpił 16 marca wieczorem, 950 metrów pod ziemią. Wtedy była to tzw. szóstka.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?