Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Maraton Wrocław 2013 - to będzie bardzo dobra impreza [ROZMOWA]

Jacek Antczak
Maraton Wrocław
Maraton Wrocław
31. Maraton Wrocław 2013 już 15 września. O przygotowaniach do biegu z Markiem Danielakiem, dyrektorem 31.Wrocław Maratonu i Wrocławskiego Centrum Sportu, Hippiki i Rekreacji, rozmawia Jacek Antczak

ZOBACZ: MARATON WROCŁAW 2013 W PIGUŁCE

W maratonie po 30. kilometrze często zaczyna się kryzys biegacza, który próbuje pokonać na różne sposoby. Nie zawsze się udaje.Po skandalu z odwołaniem I Nocnego Półmaratonu właśnie taki kryzys organizacyjny i wizerunkowy dopadł Maraton Wrocław. Pokona Pan go i dobiegnie do 31. edycji, która już 15 września?
Dobiegniemy, i to w dobrej kondycji. Mogę zapewnić biegaczy, że mogą nam zaufać. Musimy klęskę półmaratonu przekuwać w sukces.

Chyba się nie da.
Najdziwniejsze jest to, że z jednej strony impreza się nie udała,bo przecież zawiedliśmy zawodników – oni wpłacili wpisowe,a my nie umożliwiliśmy im przebiegnięcia trasy półmaratonu. Ale z drugiej jedna trzecia uczestników sama przebiegła trasę półmaratonu i na forach internetowych biegaczy mamy 10 procent niezadowolonych, a 90 procent zadowolonych, że uczestniczyło w takim biegu.

Ja akurat nie pobiegłem i należę do niezadowolonych. Pewnie ten tysiąc osób cieszy się, że ukończyło oryginalny bieg, które go nie było?
Chyba tak. To tak jak ze znaczkiem pocztowym z wadą fabryczną – jest wyjątkowo wartościowy.
Tak samo z naszą imprezą, która jako pierwsza w Polsce, a może i w Europie została odwołana, co się nie zdarza poza sytuacją, gdy dochodzi do klęski żywiołowej.
Wielu z tych, którzy byli totalnie niezadowoleni, już nam wybaczyło. Ale organizując maraton, musimy przede wszystkim ich brać pod uwagę.
Poczta pantoflowa działa tak,że zadowolony biegacz przekazuje swoje zadowolenie jednemu znajomemu, a niezadowolony dziesięciu osobom. Dlatego zrobimy wszystko, żeby odbudować wielkość i prestiż maratonu wrocławskiego, nadszarpnięty tą wpadką.

Wrocław Maraton 2013 - CZYTAJ WIĘCEJ

No i to „wszystko” zaczęło się od Pana, pomysłodawcy wrocławskiego maratonu i przez 25 lat jego dyrektora. Prezydent poprosił Pana o pomoc i wrócił Pan ze spokojnej emerytury w oko cyklonu…
I dobrze się stało, bo przez ostatni rok się zrestartowałem, odpocząłem, nabrałem dystansu. Wyzwanie, przed jaki mnie postawiono i powrót do pracy spowodowały,
że dostałem powera. Teraz czuję się fizycznie i emocjonalnie lepiej niż na emeryturze i od razu ostro wziąłem się do pracy. Decyzję, by mnie powołać na dyrektora WCHiR i maratonu, potraktowałem jako potwierdzenie, że to, co robiłem przez tyle lat, było dobre, uczciwe i korzystne zarówno dla Wrocławia, jak i dla tysięcy biegaczy,
którzy nas odwiedzali.

ZOBACZ: WROCŁAWSKA TRZYDZIESTKA [PRZED MARATONEM WROCŁAW]

A skąd się wziął w ogóle nasz Maraton Wrocław? Jak Pan wpadł na to, żeby go zorganizować, i to w mrokach stanu wojennego?
Przez pierwsze siedem lat zawodowego życia zajmowałem się organizacją wypoczynku pracowników fabryki Jelcza. Kolejne siedem pracowałem w zarządzie TKKF, gdzie udzielałem się przy organizacji imprez sportowo- rekreacyjnych dla Wrocławian. 1 grudnia 1981 roku po wygranym konkursie objąłem stanowisko dyrektora DOSIR Stare Miasto. Po 13 dniach, kiedy wprowadzono stan wojenny, nie wiedzieli, co ze mną zrobić, ale w końcu pozostawili na stanowisku. A ponieważ przez całe życie marzyłem o organizacji wielkich imprez, to od razu zacząłem działać. Maraton był naturalnym wyborem, gdyż podczas pracy w TKKF zorganizowałem we Wrocławiu jeden z pierwszych w Polsce klubów biegacza. Było w nim kilkadziesiąt osób, na czele ze Stasiem Przybylskim, olimpijczykiem z Rzymu w maratonie. Poprzez biegaczy, których wtedy była garstka, zacząłem się przyglądać, jak organizuje się wielkie imprezy biegowe w Polsce. Pojechałem na „Kaliską setkę” i na maraton do Warszawy, zresztą jedyny wówczas w Polsce, bo mistrzostwa Polski w maratonie w Dębnie były poza zasięgiem biegaczy amatorów. I w 1982 roku, proszę zwrócić uwagę na datę, poprosiłem o spotkanie z komendą wojewódzką milicji, z wydziałem komunikacji Urzędu Wojewódzkiego, dyrekcją dróg publicznych oraz PKP,bo na planowanej trasie biegu w Pustkowie Wilczkowskim trzeba było zatrzymywać pociągi, żebyśmy wspólnie zorganizowali maraton z Sobótki do Wrocławia. Wszyscy się zapalili i 15 maja 1983 roku wystartował pierwszy maraton z Sobótki do Wrocławia.

Ukończyło go…
128 mężczyzn i jedna kobieta. Wygrał Henryk Warszawski, który mieszka w Niemczech. Zapraszałem go wielokrotnie, ale jakoś nigdy nie przyjechał do nas – szkoda. Kolejnych dziesięć maratonów prowadziło trasą z Sobótki do Wrocławia. Co roku biegło coraz więcej uczestników: nic dziwnego, bo to była malownicza trasa i niezwykła atmosfera. Maratończycy biegli, a za plecami mieli górę Ślężę. W kadrach aparatów i kamer to był przepiękny widok. Biegli wśród „tych pól zielnych”, kwitnących rzepaków, sadów, gospodynie z wiosek na trasie wynosiły im ciasta i kompoty, strażacy stawiali kurtyny wodne, a księża zmieniali godziny mszy, żeby maratończycy nie wpadli na ludzi idących do kościoła. Na tej trasie zorganizowaliśmy I Mistrzostwa Europy Weteranów, a potem – co było wielką nobilitacją – przejęliśmy od Dębna mistrzostwa Polski w maratonie, które przez dziesięć lat odbywały się w ramach Maratonu Wrocław. Bo od 1993 roku maraton odbywa się wyłącznie na ulicach Wrocławia. Przez wiele lat maratony startowały i wracały do Rynku. To była zawsze wspaniała impreza, lubiana w całej Polsce i za granicą. Przychodziło wielu kibiców, była fajna zabawa. Przy okazji organizowaliśmy biegi dla dzieci i minimaraton czyli, bieg uliczny na cztery kilometry z hakiem, na który przyjeżdżali najlepsi biegacze.

(...)
Po 25 edycjach w 2007 roku odszedł Pan ze stanowiska, ale wciąż był Pan blisko maratonu.
Najpierw byłem pełnomocnikiem prezydenta, potem dyrektorem Hali Ludowej odpowiedzialnym za jej eksploatację i remont. Koledzy z MCS-u zapraszali mnie na spotkania
przed organizacją biegu, gdzie wyrażałem swoje opinie, ale to nie miało specjalnego znaczenia. Tylko ich wspierałem i jako gość honorowy przychodziłem na kolejne maratony

Tymczasem wybuchła nieprawdopodobna wręcz moda na bieganie.
Mógłbym to zobrazować w liczbach. Na przełomie lat 70. i 80. w Polsce było wstanie przebiec maraton 800 osób, dziesięć lat później około dwóch tysięcy,kolejne dziesięć lat później około sześć tysięcy,a teraz to około 30-35 tysięcy ludzi. To niezwykle dynamiczny wzrost. Ludzie chcą biegać i biegają wszędzie – nigdy tego nie było w takiej skali. Nie chodzi im o to, żeby od razu ukończyć maraton, ale czasem tak się zabiegają, że… nie mają wyjścia. Tak jest na ścieżkach biegowych, które uruchomiliśmy we Wrocławiu, i w programie „I ty możesz zostać maratończykiem”, w którym przygotowujemy ludzi w każdym wieku do startu na dystansie 42km195 metrów. Teraz mamy fajny pomysł, żeby raz w miesiącu organizować „trzydziestkę”, ponieważ przebiegnięcie 30 kilometrów jest potwierdzeniem, że jest się przygotowanym do maratonu. Pomysł „wychowania sobie” biegaczy jest doskonały i będziemy go rozwijać.

No i znowu dobiegliśmy do 31. kilometra...
Może i jesteśmy na tym 31. kilometrze, ale i tak mamy przewagę nad innymi miastami. To urok i atmosfera naszego miasta, atrakcyjna trasą z najpiękniejszymi zabytkami,
serdecznymi kibicami i perfekcyjną organizacją, w którą w tym roku zaangażowałem wszystkich pracowników WCHiR. Chcemy,by zawodnicy czuli się we Wrocławiu tak dobrze, jak dotąd, i by sytuacja z półmaratonu nigdy się nie powtórzyła. Wielu maratończyków uprawia tzw. turystykę maratońską, czyli jeździ po całym świecie i startuje w nowych biegach. Chcemy więc przyciągnąć do naszego maratonu takich biegowych turystów i sprawić, by nasz maraton był atrakcyjny dla biegaczy z całego świata.
Ale zawsze bazować będziemy na Dolnoślązakach.

Konkurencja nie śpi. Maraton Warszawski, Orlen Maraton…
Z Orlenem nie możemy rywalizować, to zupełnie inny poziom finansowy. Ze względu na pieniądze niebawem będzie wodził prym frekwencyjny w maratonach. A mój kolega Marek Tronina, szef maratonu warszawskiego, to też świetny marketingowiec, ma dużą wiedzę i potrafi działać na dużą skalę. Ja pięć lat temu wyszedłem z branży, ale wracam szybko i mam nadzieję, że wiele pomysłów zrealizuję już w tym roku i to będzie bardzo dobry maraton, ale w przyszłym chcę zrobić superimprezę. Zostało półtora miesiąca – mamy świetnego głównego sponsora– PKO, nie jesteśmy biedni, ale nie jesteśmy też bogaci. Nasz budżet pozwoli na zorganizowanie bardzo dobrego maratonu.

MARATON WROCŁAW 2013 - SERWIS SPECJALNY

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska