Miał obiecać pomoc w odzyskaniu skradzionego samochodu. Nie przyznał się do zarzutu.
Historię Grzegorza K. opisaliśmy w naszej gazecie. Śledztwo w sprawie policjanta zostało wszczęte po informacjach, przekazanych przez reportera "Polski-Gazety Wrocławskiej" do Biura Spraw Wewnętrznych Komendy Głównej Policji. To my udostępniliśmy policji nagranie rozmowy, obciążające policjanta.
Cała historia zaczęła się 12 marca, kiedy mieszkańcowi Wrocławia, panu Eugeniuszowi (nazwisko do wiadomości redakcji), skradziono samochód. Wtedy poprosił o pomoc znajomego policjanta.
Grzegorz K. pracuje w policji od 9 lat. Najpierw zajmował się walką ze złodziejami samochodów. Od kilku lat jest dyżurnym w komisariacie w Leśnicy. Swojemu znajomemu przedstawił się jako wysłannik złodziei.
Twierdził, że odnalazł tych, którzy skradli panu Eugeniuszowi auto. W zamian za 6 tys. zł samochód miał być oddany. Pan Eugeniusz skłonił go do obniżenia okupu do 3 tys. zł. Pieniądze przekazał policjantowi, ale mu nie dowierzał. Dlatego nagrał rozmowę, jaką z nim przeprowadził. Miał rację, bo skradzionego samochodu nie odzyskał.
Po przesłuchaniu tej rozmowy i zebraniu innych dowodów wrocławska prokuratura postawiła policjantowi dwa zarzuty: żądania korzyści majątkowej za zwrot skradzionego auta, a także namawiania do fałszywych zeznań oraz zacierania śladów przestępstwa.
Z nagrania wynika, że funkcjonariusz instruuje pana Eugeniusza, jak ma się wytłumaczyć policji z odzyskania skradzionego samochodu.
Grzegorzowi K. grozi nawet 8 lat więzienia.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
