18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Polski Dziki Zachód

Mariusz Najwer
Liczy się nie prędkość, ale precyzja
Liczy się nie prędkość, ale precyzja Marcin Oliva Soto
Galop, dynamiczne obroty i zatrzymanie w miejscu na zadzie. To niektóre elementy nowoczesnej jazdy konnej, którą przez dziesięciolecia podziwialiśmy w filmach o Dzikim Zachodzie.

Prawdziwych westernów już nie ma. Klasyczny amerykański gatunek filmowy odszedł do lamusa. Nie powstają już produkcje kinowe o walkach z Indianami, wojnie secesyjnej i gorączce złota. Ale pozostała znacząca spuścizna. Awanturnicze powieści o szlachetnych kowbojach galopujących przez Dziki Zachód przyczyniły się do narodzin nowego sportu - jazdy w stylu western.

Dyscyplina ta zdobywa coraz większe rzesze fanów. Mogliśmy się o tym przekonać tydzień temu, kiedy na wrocławskich Partynicach odbyły się II Otwarte Mistrzostwa Dolnego Śląska w Jeździe Western. O tytuł najlepszego z najlepszych walczyło prawie stu zawodowych jeźdźców z całego kraju, ale przybyła nawet drużyna z Czech.
- Weekendowe mistrzostwa były największymi tego typu w Polsce i udały się jak nigdy - opowiada Jacek Grobelny z Western Team Wrocław, organizator zawodów.

Co takiego przyciąga ludzi do tej młodej dyscypliny sportu?
- Dosiadanie konia lub byka według zasad westernu to niesamowita egzotyka - tłumaczy Grobelny. - Przeszczepiliśmy na polskie warunki część amerykańskiej tradycji, jest coraz więcej zainteresowanych westernem. A słowo "kowboj", czyli chłopiec od krów coraz częściej zastępowane jest już "westmanem", czyli człowiekiem z Zachodu - dodaje.

Czym różni się western od popularnych na całym świecie rodea i jazdy klasycznej? Western stawia określone wymogi koniom i osobom, które je prowadzą. W każdej z kilku kategorii jazdy, zwierzę musi bardzo precyzyjnie wykonywać polecenie dżokeja. Beata Baca, która przed tygodniem pokonała w zawodach wszystkich mężczyzn: - Przede wszystkim, konia lub byka ujeżdża się jedną ręką. Nie można porównać tego do rodea, bo nie jeździ się na pierwszym lepszym zwierzu. Konie są najczęściej wytrenowane i przystosowane do tej dyscypliny. Nie łapie się też byka za rogi. Różnice na tym się nie kończą.

Westmani mają też inne siodła. Ubraniem i sposobem jazdy muszą dopasować się do tradycji tego sportu. Katany i kapelusze zdobią rozmaite kolory: czerwony, niebieski, beż i inne. W przeciwieństwie do jazdy klasycznej, gdzie dozwolonymi barwami są tylko czerń i biel, tu wszystko musi przypominać czasy Dzikiego Zachodu.

Najbardziej spektakularną konkurencją jeździecką w stylu westernowym jest reining, czyli ujeżdżanie. Zwierzę z człowiekiem na grzbiecie musi wykonać 11 zadań. Jednym z nich jest sliding stop. Trzeba zatrzymać konia z galopu niemal w miejscu. Jak to wygląda?
Dżokej rozpędza zwierzę i nagle szybko ciągnie za lejce. Koń pochyla zad, wyciąga szyję w górę i hamuje na tylnych nogach. Im dalej się prześlizgnie po ziemi, tym lepiej. Specjalnie do tej figury, reinerzy zakładają swoim wierzchowcom ochraniacze na tylne nogi.

Innym zadaniem jest cofnięcie konia o 3 metry. Łatwe? Tylko z pozoru, bo pole wyznaczone do tej konkurencji jest niewielkie. Dosiadający zdobywa punkty zawsze wtedy, gdy jego czteronogi podopieczny reaguje na najdelikatniejsze nawet ruchy lejcami. To w lewo, to w prawo. Tylko precyzyjnie, bo szybkość się nie liczy.
Co do samych zwierząt również istnieją pewne wymagania.
- Na świecie istnieje tylko kilka ras koni, które idealnie nadają się do westernowych przygód. Ich cena decyduje o tym, że najwięksi zapaleńcy muszą mieć albo grube portfele albo gorsze wierzchowce - wyjaśnia Zagrobelny.

Beata Baca to niejedyna kobieta, która wystartowała w zawodach. - Przyjechało jeszcze siedem innych dziewuch. Była nawet jedna Czeszka, która zajęła trzecie miejsce.
Jednak polski rynek westernowy nie jest jeszcze takim, jaki marzy się naszym kowbojom.
Baca:
- W porównaniu z Zachodem, jesteśmy trzydzieści lat do tyłu. Ze wszystkim. Z jakością sprzedawanego sprzętu, jak też z liczbą miejsc, gdzie możemy ten sprzęt kupić. Ale trudno się temu dziwić. U nas western dopiero raczkuje.

Niektóre szkółki jazdy konnej, obok klasycznej, proponują styl western, nazywany czasem westem. Taki zabieg stosuje, np. miasteczko jeździeckie, które prawie dziesięć lat temu powstało w Ścięgnach u podnóży Karkonoszy. Miasteczko to okazało się też kamieniem milowym w rozwoju tej dyscypliny w Polsce. Zbudowano tam stajnie, w których uprawia się tylko ten gatunek. Pod ogromnym zadaszeniem znajdują się nie tylko boksy dla koni, ale i areny do jazdy. To tu co roku odbywają się ogólnopolskie mistrzostwa dla kowboi.

Każdy zainteresowany może skorzystać też z pomocy i rad Polskiej Ligi Westernu i Rodeo. To stowarzyszenie zajmujące się promowaniem westu rekreacyjnego i sportowego.
- Bardzo pomagają nam czescy trenerzy. U naszych sąsiadów sport ten pojawił się ponad ćwierć wieku przed tym, zanim dotarł do Polski. Czesi chętnie przyjeżdżają na zawody i szkolenia. Dzielą się swoją wiedzą i umiejętnościami - mówi Grobelny.

Już w październiku na Dolnym Śląsku odbędą się Mistrzostwa Polskiej Ligi Western i Rodeo.
- Pojadę. Postaram się po raz kolejny udowodnić facetom, że kobitka też może rozłożyć ich na łopatki - deklaruje Baca.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Polski Dziki Zachód - Gazeta Wrocławska

Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska