W 57 min spotkania Tomasz Jodłowiec w niegroźnej sytuacji tak wybijał piłkę spod własnego pola karnego, że ta trafiła do Tomasza Szewczuka. Obrońca Polonii próbował naprawić swój błąd, ale popełnił kolejny i powalił na ziemię napastnika Śląska.
Sędzia podyktował rzut karny i do piłki podszedł Przemysław Łudziński. Dobrze wyczekał bramkarza, który rzucił się w jeden róg. Piłka poleciała w drugi, ale minęła bramkę.
- Przemek sam chciał strzelać. Powiedział, że czuje się na siłach. Nie mamy do niego pretensji, że nie strzelił - opowiadał po meczu Sebastian Mila, który dwa tygodnie temu też nie wykorzystał rzutu karnego dla Śląska. Sam pechowy strzelec komentował: - Cóż mogę powiedzieć? Chciałem dobrze. Zdarza się. Na pewno się tym nie zrażam i jak będzie kolejny karny, to mogę strzelać.
To mógł być moment, który odwróciłby losy spotkania. Jodłowiec za swój faul na Szewczuku dostał drugą żółtą kartkę, a w konsekwencji czerwoną i musiał opuścić boisko. Wystarczyło strzelić karnego, a szansa na wygraną byłaby naprawdę duża. Strzał Łudzińskiego sprawił jednak, że to Polonia poczuła się pewniej.
- Jestem przekonany, że gdybyśmy strzelili z karnego na 1:1, na pewno zdobylibyśmy drugiego gola. Mogliśmy ten mecz wygrać. Zabrakło trochę szczęścia - komentował Mariusz Pawelec, obrońca Śląska.
W sumie był to już trzeci w tym sezonie rzut karny niewykorzystany przez zespół Ryszarda Tarasiewicza. Wcześniej wrocławianie pudłowali z Lechią Gdańsk (karnego nie strzelił Vuk Sotirović, mecz zakończył się remisem 1:1) i Polonią Bytom (karnego nie strzelił Mila, Śląsk wygrał 3:0).
Brak skuteczności w rzutach karnych to na pewno problem. Ale większym jest ogólna postawa zespołu. Mimo iż Śląsk przez ponad 30 min grał w przewadze, nie potrafił wypracować choćby jednej stuprocentowej sytuacji bramkowej.
Podopieczni Ryszarda Tarasiewicza zupełnie nie radzili sobie z twardo grającym rywalem. Polonia rozpoczęła mecz ostro, wysoko podchodziła pod Śląsk i wrocławianie nie mogli skonstruować składnej akcji. Łukasz Trałka skutecznie zneutralizował Milę, a Jarosław Lato z Radkiem Mynarem powstrzymali na skrzydłach braci Gancarczyków. Tym samym Śląsk stracił siłę uderzenia.
- Przed meczem mieliśmy bardzo dobrze rozpracowany Śląsk. Wiedzieliśmy, co musimy zrobić, aby ich powstrzymać. I się udało - komentował po spotkaniu Lato.
Na boisku niewiele się działo, a jeżeli już jakieś emocje były, to wynikały z gry na czas Polonii i nerwowych reakcji wrocławian. W sumie nerwów, pyskówek i fauli na Oporowskiej w sobotę było więcej niż gry w piłkę.
O wyniku spotkania zadecydowała akcja z ósmej minuty. Radosław Majewski przedarł się z prawej strony w obrębie pola karnego i od razu dośrodkował. Obrońcy Śląska nie bardzo wiedzieli, kto ma dojść do piłki i ostatecznie dopadł do niej Trałka. Uderzył precyzyjnie, piłka odbiła się jeszcze od słupka i wpadła do siatki.
- Czy pozbawiliśmy Śląsk szans na puchary? Nie. Jak tydzień temu przegraliśmy z ŁKS-em, to też wszyscy mówili, że już nie mamy szans na puchary. Ale punkty straciły Legia, Lech i nagle znowu się liczymy. Podobnie może być ze Śląskiem. Runda wiosenna jest niezwykle ciekawa i jak widać, każdy może wygrać z każdym - analizował Lato.
Śląsk Wrocław - Polonia Warszawa 0:1 (0:1)
Bramka: Trałka 8.
Sędziował: Włodzimierz Bartos (Łódź).
Widzów: 8000.
Śląsk: KaczmarekI - Wołczek, Celeban, Fojut (87 Sobociński), PawelecI - M. Gancarczyk, Górski (68 Sotirović), MilaI, J. Gancarczyk - Szewczuk, Łudziński. Trener: Ryszard Tarasiewicz.
Polonia W.: Przyrowski - MynarI, JodłowiecII, Dziewicki (46 Skrzyński), LatoI - Piątek, TrałkaI, KoziołI, Majewski (81 Gajtkowski), Sokołowski - Gołębiewski I (61 Lazarevski).
Trener: Bogusław Kaczmarek.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?