Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Śmieci zalały miasto

Janusz Krzeszowski
Zdjęcie zrobione przez naszego Czytelnika na ul. Redyckiej we Wrocławiu
Zdjęcie zrobione przez naszego Czytelnika na ul. Redyckiej we Wrocławiu
Dostaliśmy od Państwa kilkaset sygnałów o zaśmieconych miejscach we Wrocławiu. By uprzątnąć ten bałagan, trzeba uruchomić procedury, które trwają wiele miesięcy.

Wrocław tonie w śmieciach. Udowodniła to akcja rozpoczęta tydzień temu przez "Polskę-Gazetę Wrocławską". Do dziś otrzymaliśmy od Państwa prawie trzysta sygnałów o skwerach, chodnikach czy podwórkach pełnych starych mebli, gruzu, kartonów i butelek. Wszystkie sygnały przekazujemy na bieżąco straży miejskiej. Ta zapowiada egzekwowanie porządku. Już wystawiła pierwsze mandaty.
Niestety, większość wrocławskich zarządców zupełnie nie wstydzi się tego bałaganu. Na dodatek w naszym mieście obowiązują absurdalne procedury związane z porządkowaniem. Sprawiają, że uprzątnięcie bałaganu zabiera niekiedy nawet wiele miesięcy.

Już samo ustalenie właściciela zaśmieconego terenu graniczy często z cudem. Sprawia kłopoty nawet straży miejskiej. We Wrocławiu nie ma bowiem jednej listy zarządców poszczególnych parceli. Za każdym razem potrzebne jest osobne śledztwo.
Niestety, bardzo często śmieci zalegają na ziemiach należących nie do prywatnych właścicieli, ale do gminy. Przykładów na to wśród zgłoszeń nie brakuje.

Tu też sprzątanie wiąże się z uciążliwą procedurą. Aby usunąć podrzucony przez kogoś gruz czy stare meble, nie wystarczy telefon do Zarządu Dróg i Utrzymania Miasta, by wysłał we wskazane miejsce ekipę sprzątającą. Potrzebne jest uruchomienie całej biurokratycznej machiny. Najpierw ZDiUM wysyła w zaśmiecone miejsce specjalną komisję, która tworzy raport w sprawie śmieci. Po jego analizie opracowywane są wnioski. Trwa to około 5 dni. Dopiero później na miejsce wysyłana jest firma, z którą miasto ma umowę.

Brud we Wrocławiu nie robi wrażenia na naszych władzach. Wiceprezydent Wojciech Adamski jest w pełni zadowolony ze swoich działań.
- Pięć lat temu we Wrocławiu było 1700 dzikich wysypisk, teraz pozostały nieliczne, a nowe nie powstają - twierdzi Adamski.
Co ciekawe, mimo wielu zaśmieconych miejsc w tym roku miasto nie dostało jeszcze ani jednego mandatu za bałagan.
- Uznaliśmy, że lepiej najpierw iść na współpracę, bo wojowanie między sobą nie dawało wcześniej efektów - przyznają strażnicy miejscy, którzy podlegają magistratowi.
Czy nie prościej, gdy zarządcy nie poczuwają się do odpowiedzialności za bałagan, wynająć do sprzątania specjalistyczną firmę, a potem rachunek za jej usługę wysłać właścicielowi terenu?

LISTA SYGNAŁÓW I ZDJĘCIA CZYTELNIKÓW

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska