18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Twierdzi, że widział UFO. "Czy ja wyglądam na wariata?"

Maria Mazurek
Adam Maksymów: wcześniej też nie wierzyłem w UFO. Wszystko zmieniło się w 2009 roku
Adam Maksymów: wcześniej też nie wierzyłem w UFO. Wszystko zmieniło się w 2009 roku Adam Maksymów
Adam Maksymów, przedsiębiorca prowadzący z sukcesami duży ośrodek wypoczynkowy w Jarnołtówku (województwo opolskie) zarzeka się, że w 2009 roku zobaczył UFO.

Rzeczywiście tej nocy radary w Niemczech zarejestrowały na niebie dziwny obiekt poruszający się z ogromną prędkością. Latającą maszynę mieli widzieć też inni mieszkańcy Jarnołtówka.

Biznesmen opowiedział nam swoją historię.

Sam uśmiechałem się, jaką ludzie mają fantazję

O coś panią zapytam: czy ja Pani wyglądam na wariata? Jakby mi brakowało piątej klepki? Nie wyglądam, prawda? Naprawdę jestem poważnym człowiekiem. Jest pani przy komputerze? To proszę wpisać w wyszukiwarkę dwa słowa: ośrodek wypoczynkowy. Na której pozycji Pani wyskakuje mój ośrodek w Jarnołtówku? Na pierwszej? Wiedziałem.

Bo ja interesy prowadzę na poważnie. Mój ośrodek różne nagrody podostawał, wczasowicze go zachwalają, wieść idzie w świat. Jestem sponsorem okolicznych imprez.

Do życia mam stosunek dość pragmatyczny. Przed 18 stycznia 2009 rokiem w UFO wcale nie wierzyłem. A ściślej: specjalnie się nad tym nie zastanawiałem.

Jak ktoś opowiadał o latających spodkach, myślałem sobie, że ludzie różne rzeczy widzą, a potem wyobrażają sobie jeszcze coś innego. No, z przymrużeniem oka tematykę UFO traktowałem.

U nas w Jarnołtówku osiemnaście lat temu była taka sytuacja: dzieci poszły na pola zrobić sobie ognisko. Ciepła noc, nastrój zabawy, kiełbaski. Sielanka trwała do momentu, kiedy na niebie zawisł potężny spodek z łuną białego, mocnego światła na obwodzie. Dzieci uciekły z przerażeniem, schowały się do domów, ale potem rozpowiadały o tym wydarzeniu we wsi.
Myślałem sobie wtedy: no patrz, jaką dzieci mają fantazję!

Potem, kiedy sam zobaczyłem UFO, przeżyłem taką historię na własnym organizmie, przypomniała mi się ta sytuacja. Poszedłem porozmawiać z tymi dziećmi, które przez ten czas zdążyły już dorosnąć, pozakładać rodziny. Chciałem, żeby mi opowiedziały swoje doświadczenia.

Były podobne do moich.

Z Jarnołtówkiem coś jest na rzeczy. Było tu ponoć dziewięć takich przypadków na przestrzeni 40 lat. Zastanawiające, nieprawda?

Nagle rozświetliło się niebo, jakby był dzień

Nic nie zapowiadało, że właśnie tej nocy - z 18 na 19 stycznia 2009, zmieni się moje życie. Było już dość późno, przed pierwszą w nocy. Cały Jarnołtówek spał. Ja oglądałem telewizję.

Nagle przypomniało mi się, że zostawiłem otwartą klapę od bagażnika w samochodzie. To oznaczało, że wciąż świeciła się w nim żarówka, więc pewnie wyładował się akumulator, szczególnie, że noc była mroźna - z 8, może 9 stopni mrozu.

Wyszedłem na zewnątrz. Zająłem się samochodem; akumulator faktycznie padł, więc zacząłem podłączać prostownicę.
I nagle usłyszałem potężny huk - jakby odpalanie silników rakietowych. Aż dudniło mi na klatce piersiowej. Ale to było tak: ryk - cisza - znów potężny ryk.

Zgłupiałem.

Stanąłem na środku podwórka. Zacząłem gorączkowo zastanawiać się, skąd wziął się ten przerażający ryk. Pierwsza myśl: że na pobliskiej kopalni puścił zawór ciśnieniowy z jakiegoś kotła parowego. Ale zaraz zdałem sobie sprawę, że tam już żadnych kotłów nie ma.

Druga myśl: że to harriery, angielskie samoloty pionowego startu. Może przelatywały nad Polską, nad Jarnołtówkiem, i wydarzyła się jakaś awaria? Popsuły się i musiały wylądować na naszych polach.

Pobiegłem czym prędzej do domu, dać znać żonie. Drzemała, obudziłem ją więc i zaciągnąłem taką zaspaną do okna. Ale już nic nie było słychać. Żona chciała już sobie pójść, mówiła: "zbudziłeś mnie, kazałeś wystawać pod oknem, a tu przecież nic się nie dzieje. Chodźmy spać." Ale wyprosiłem ją, żeby jeszcze chwilę została.

I nagle znad grani wąwozu zaczęło wydobywać się światło. Ale jakie światło, w życiu takiego nie widziałem! Niebo tak się rozświetliło, jakby nagle zrobił się dzień. Każdą maleńką gałązkę było widać nawet z odległości 250 metrów!

I zobaczyliśmy, jak w niebo wzbija się pojazd. Ciemny obiekt. Niestety nie widziałem dokładnie jego kształtu, bo był też na tle ciemnego nieba. Dźwięk był taki, jakby zamknąć rój pszczół w słoju. Pod pojazdem znajdował się niebieski, fluorescencyjny trójkąt oślepiającego światła. W momencie unoszenia się pojazdu z pola wzbiły się tumany śniegu. Nagle pojazd zmienił kierunek, towarzyszył temu dźwięk jak przy uderzeniu pioruna.

Zdałem sobie sprawę, że to oznacza, że ta maszyna, już w momencie startu, osiągnęła prędkość ponadźwiękową. Ułamek sekundy i już jej nie było. Gdyby to był pojazd zbudowany przez człowieka, to z ludzi, którzy byliby w środku, przy tej prędkości pozostałaby tylko krwawa miazga.

Stałem dłuższą chwilę jak zamurowany, a potem spokojnie zapytałem żonę: co to było? Co my właśnie widzieliśmy?
Ale znałem już odpowiedź na to pytanie: miałem do czynienia z cywilizacją pozaziemską. W tym momencie przeszedłem do światowej historii spotkań z UFO.

UFO to fakt, zajmują się nim wywiady i naukowcy

Całe moje spotkanie z UFO trwało sześć - siedem sekund. Zdałem sobie sprawę, jak łatwo przegapić tak krótką chwilę. Naprawdę trzeba znaleźć się w odpowiednim czasie i odpowiednim miejscu, aby jedno krótkie wydarzenie zupełnie odmieniło nasz sposób patrzenia na świat. I nas samych.

Wiele osób pyta mnie, dlaczego nie nagrywałem tego, co widziałem. To proste: trwało to tak krótko, że nawet jakbym miał pod ręką aparat, i tak nie zdążyłbym go użyć. Poza tym nie wiedziałem w tym momencie, co się dzieje.

Ale następnego dnia myślałem, że mam dowód.

Mój ośrodek jest monitorowany. Wprawdzie, sprawdziłem to w elektrowni, na te kilka sekund startu maszyny w całym Jarnołtówku nie było prądu, ale miałem w ośrodku własne zasilanie monitoringu.
I co się okazało? Na tę krótka chwilę i ono padło.
Tego samego dnia pojechałem też do komendanta Straży Granicznej, prosząc, żeby strażnicy oznaczyli i zbadali miejsce startu pojazdu. Apelowałem: proszę potraktować mnie poważnie. Niestety, nie zrobili tego.
Początkowo o spotkaniu z UFO mówiłem tylko rodzinie, znajomym. Nie chciałem się wygłupiać, obawiałem się, że ludzie wezmą mnie za wariata. Ale kiedyś o swojej przygodzie powiedziałem znajomemu. Potem on zadzwonił, pytał kiedy dokładnie się to stało.
Zapytał mnie: "a wiesz, co tego dnia się stało? Niemieckie radary lotnicze zarejestrowały niezidentyfikowaną maszynę poruszającą się z prędkością 20 tys. km/godz".

Zrozumiałem, że to nie jest tylko moje doświadczenie. Że UFO to poważne zagadnienie.

Zacząłem więc pojawiać się na forach ufologów, nawiązałem kontakt z osobami, które miały podobne doświadczenia.

Gdyby oni chcieli, już dawno by nas zniszczyli

To doświadczenie otworzyło mi oczy. Zrozumiałem, że ignorancją jest myślenie, że to właśnie nasza cywilizacja jest jedyna i najbardziej rozwinięta. Nauczyło pokory.

My jesteśmy przecież cywilizacyjnie z milion lat za nimi. Potrafiliby nas zniszczyć bez najmniejszych problemów. Tylko że gdyby chcieli to zrobić, już dawno by to zrobili. Mam w sobie zero obaw przed UFO. UFO nie chce nam, ludziom, zrobić krzywdy.
A dlaczego UFO nie chce nawiązać z nami kontaktu? Pewien znany ufolog powiedział mi tak: a gdyby Pan poszedł na łąkę i chciał pogadać o wakacjach z napotkaną myszą? My, ludzie, jesteśmy dla UFO jak te myszy. Nie dogadają się z nami, bo cywilizacyjnie nie dorastamy im do pięt.

Choć pewnie i dla nas kosmiczne podróże będą kiedyś na wyciągnięcie ręki. Jeszcze nie tak dawno temu, żeby zadzwonić do sąsiedniej miejscowości, musiałem zamawiać rozmowę na centrali, po czym czekać 40 minut. A dziś? Komórki, internety, skype'y. Mam przyjaciół w Nowym Jorku, w Australii, po całym świecie. Wyciągam komputer i rozmawiam z nimi, jakby byli tuż obok. Świat idzie do przodu i to, co jeszcze niedawno wydawało się niemożliwe, staje się nagle realne.

Mam marzenie: przenieść się na moment 100 lat w przyszłość. Myślę, że wtedy nie będzie już niedowiarków, którzy wątpią w istnienie pozaziemskich cywilizacji.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Twierdzi, że widział UFO. "Czy ja wyglądam na wariata?" - Gazeta Krakowska

Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska