18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Łysy, gruby, zezowaty - ale kobiety i tak nie potrafiły się oprzeć. I dały się oszukać

Eliza Głowicka
zdjęcie ilustracyjne
zdjęcie ilustracyjne fot. Piotr Krzyżanowski
Współczesnemu "Tulipanowi" daleko było do urody filmowego amanta, a mimo to potrafił owinąć sobie kobiety wokół palca. Ale nie po to, by je uwieść, lecz by dobrać się do ich pieniędzy. Do sądu we Wrocławiu trafił właśnie akt oskarżenia w sprawie licznych oszustw na szkodę ośmiu kobiet. Oskarżony o te przestępstwa "Tulipan" to pochodzący z Wrocławia, niespełna 32-letni Aleksander L. Z wykształcenia technik ekonomista, wygadany. Udawał doradcę finansowego, księgowego lub nauczyciela języka niemieckiego.

Swoje ofiary najczęściej nabierał na litość. - Opowiadał o ojcu tyranie, który wygonił go z domu, gdy miał 16 lat. Albo o żonie, która zginęła w wypadku samochodowym. No i najważniejsze: mówił, że chorował na raka i właśnie ma nawrót choroby, a jej leczenie sporo kosztuje - opowiada Małgorzata Klaus, rzecznik Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu. Te wzruszające historie miały rozmiękczyć serca kobiet tak, by nie żałowały pieniędzy na drogie lekarstwa albo przyjazd specjalisty z Niemiec.

Aleksander L. zwierzał się też w sekrecie, że jest objęty programem dla świadków koronnych i zaczyna nowe życie w Kołobrzegu - oczywiście z nowo poznaną wybranką. Z mieszkanką Oławy miał się żenić i nawet dwukrotnie ustalili datę ślubu. Trzeba go było jednak przełożyć, choćby ze względu na grożące mu - jako świadkowi koronnemu - niebezpieczeństwo. Innym razem nie stawił się ksiądz.

Kobiety poznawał przez internet, albo były to znajome lub krewne już usidlonej ofiary. Wybierał panie znacznie starsze od siebie. Gdy nie miały już pieniędzy na "leki", brały pożyczki w banku i u sąsiadów. "Tulipan" miał taki tupet, że dwa razy wyciągnął od kobiet pieniądze na wieniec po wysłaniu esemesa o swojej śmierci. Najbardziej pokrzywdzona straciła w ten sposób 15 tys. zł i złotą biżuterię.

- Jedną z ofiar tak rozkochał w sobie i zmanipulował, że zgodziła się na płatny seks, by zarobić dla niego pieniądze, gdy już nie miała skąd ich wziąć - przyznaje prokurator Małgorzata Klaus z wrocławskiej prokuratury. Dlatego, oprócz oszustw, odpowie on przed sądem za nakłanianie do nierządu i czerpanie z niego korzyści.

"Tulipan" działał na terenie Dolnego Śląska, głównie Wrocławia. W ciągu dwóch lat oszukał siedem kobiet, a przynajmniej tyle zgłosiło się na policję. - Gusta kobiet są różne, no ale Belmondo to on nie jest - komentuje wygląd "Tulipana" jeden ze śledczych zajmujących się sprawą.

Co jeszcze wymyślił "Tulipan"? Czytaj na 2. stronie

Mimo nieciekawego wyglądu kobiety ufały oszustowi. Poznanej w internecie Ewie K. już na pierwszym spotkaniu wyznał, że był chory na raka mózgu i żyje tylko dzięki lekarstwom. Po dwóch miesiącach zamieszkał z nią i zaczął prosić o pieniądze na drogie leki. Gdy się skończyły, pani Ewa wzięła 2 tys. zł kredytu z banku, a potem pożyczała od sąsiadów. Gdy zdziwiona pytała, czemu nigdy nie widzi żadnych lekarstw, Aleksander L. odpowiadał, że dostaje je w zastrzykach. Zniknął z jej życia, gdy zaczęła domagać się zwrotu pieniędzy. Od jej koleżanki wziął ok. 2 tys. zł na formalności spadkowe.

Jeszcze więcej straciła pani Helena z Oławy, do której wprowadził się po krótkiej znajomości. Utrzymywała go, użyczała mu auta, płaciła za paliwo i lekarstwa. Ale czego się nie robi dla przyszłego męża? W końcu mieli brać ślub, data była już wyznaczona. Do ślubu dwukrotnie nie doszło, a pani Helena straciła 8 tys. zł.

Najbardziej pokrzywdzoną okazała się pani Bernadeta (straciła 15 tys. zł), która uległa czarowi świadka koronnego. Alek zaproponował jej wspólne życie w Kołobrzegu. Prosił, by zabrała z sobą wartościowe rzeczy i złotą biżuterię. Ponieważ - twierdził - groziło mu niebezpieczeństwo, rzeczy warte 8 tys. zł zatrzymała policja. I dalej wyłudzał od niej pieniądze. Namówił ją też dwa razy na płatny seks, by "zarobiła" na leki. Na koniec wysłał jej esemesa o swojej śmierci z prośbą o wpłatę na wieniec.

Grozi mu 10 lat więzienia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska