Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wesołe jest życie staruszka?

Robert Migdał
Maria Bierska - gwiazda TVP Wrocław i idolka setek osób po 50. roku życia
Maria Bierska - gwiazda TVP Wrocław i idolka setek osób po 50. roku życia Tomasz Hołod
Rozmowa z Marią Bierską, autorką Telewizyjnego Klubu Seniora, który właśnie wystartował w ogólnopolskiej telewizji.

Ile Pani ma lat?

Może zatrzymam się na... 50. No, może... 58.

A tak serio?

Hmm. No dobrze, niuniuś, już powiem prawdę: mam 60. I to jest najprawdziwsza prawda. Niektórzy mówią, że mają 40 lat plus 22-procentowy VAT, bo tak sześćdziesiątka brzmi ładniej, ale ja nie będę owijała w bawełnę: mam 60. Ale czuję się na 50.

A już się bałem, że mi Pani nie odpowie, strzeli mnie w twarz i wykrzyczy, że kobiet się o wiek nie pyta.

Mnie się pyta, no i ja nie biję mężczyzn.

Kamień mi spadł z serca. Jest Pani specjalistką od spraw seniorów, więc proszę mi powiedzieć, czy w Polsce "wesołe jest życie staruszka"?

Niekiedy jest, ale częściej nie jest. Pieniędzy ciągle brakuje, bo portfele są chude, a trzeba dzieciom i wnukom pomagać - niekiedy też finansowo, bo młodzi potracili pracę i ledwo wiążą koniec z końcem. Na dodatek choroby nas atakują, bardziej niż kiedyś, jak byliśmy młodzi... Nie zawsze jest wesołe, nie zawsze. My z tak wielką zazdrością spoglądamy na innych seniorów, którzy przyjeżdżają do Wrocławia na wycieczki z Niemiec. Jacy oni są weseli. A nasz przeciętny senior? Gdzie on może za swoją emeryturę pojechać? Najczęściej jeździmy palcem po mapie, ale czasem jest "real". Moi seniorzy ostro oszczędzają, z wielu przyjemności rezygnują, żeby uzbierać parę stówek i raz w roku gdzieś pojechać, całą grupą, autobusem.

Odejmują sobie od ust, żeby pomóc najbliższym?

Tak. Najgorsze są jednak sytuacje, kiedy nie mają pieniędzy, żeby wykupić leki: chodzą, wymieniają się radami, poradami. Najczęściej medycynę niekonwencjonalną stosują, bo najtańsza: bo tam komuś pomógł smalec z gęsi, temu pomogła jakaś żurawina. Jeden drugiemu sprzedaje takie domowe przepisy, żeby wyjść z choroby: czosnek, miód z mlekiem. I jakoś tak łatają te braki. I o dziwo, mimo tak wielu trudności są bardzo pogodni: w sercu wiosna, w sercu maj.

Ale problemem seniorów jest nie tylko to, że ciągle brakuje pieniędzy, choroby częściej niż kiedyś atakują. Bardziej ich boli to, że są traktowani jak obowiązkowi opiekunowie dla wnuków, muszą ugotować dzieciom, bo głodne z pracy wrócą, i muszą siedzieć w domu, bo przecież już są starzy i nic im się od życia nie należy, bo swoje przeżyli.

Od lat, niestety, pokutuje takie pojęcie polskiej babci i polskiego dziadka. My postanowiliśmy, m.in. w naszym programie Telewizyjny Klub Seniora, przełamać ten stereotyp. Do pewnego czasu pomagaliśmy dzieciom, pomagaliśmy wnukom, bo to też rola babci i dziadka. Ale na tym życie się nie kończy. Trzeba wprowadzić trochę równowagi. Teraz mówimy: musi być też czas dla nas, seniorów, bo my tego życia nie mamy już za dużo. Jest go może ciut, ciut. Teraz już mamy z górki i jedziemy bardzo szybko w dół. Dlatego musimy to, co nam zostało, wykorzystać właściwie. Nie ma co narzekać na choroby i na marne pieniądze. Z kasą nie będzie raczej lepiej, nie łudźmy się, więc trzeba ruszyć się z kanapy, wyjść do ludzi i łapać życie pełnymi garściami.
Stąd Telewizyjny Klub Seniora, który zachęca do aktywnego życia, stąd Klub Seniora, który prowadzi Pani we Wrocławiu, gdzie można przyjść, pogadać, zabawić się, potańczyć, a nawet poznać drugą połówkę pomarańczy. Słyszałem, że w Pani Klubie zawiązało się kilka płomiennych znajomości, które skończyły się małżeństwem.

Pewnie. Na miłość nigdy nie jest za późno. Mamy w Klubie takie małżeństwa, które się u nas poznały: ona i on zakochali się i bach: ślub. To nie jest taka pierwsza czy druga miłość, tylko taka czwarta, piąta, dojrzała... Mamy we Wrocławiu już siedem takich małżeństw. Niestety, czas leci i dwa małżeństwa już nam do nieba powędrowały. No i mieliśmy jeden rozwód...

Rozwód?

No tak, poznali się u nas, pobrali w wieku 77 lat i... rozwiedli. Przeżywaliśmy to wszyscy przeokropnie, chodziliśmy na sprawy rozwodowe do sądu, zeznawaliśmy jako świadkowie. Ale na szczęście mamy "na koncie" więcej małżeństw niż rozwodów. Ostatnie nasze małżeństwo zostało zawarte 27 grudnia ubiegłego roku. Cały klub był na tym ślubie. Młodzi małżonkowie mają razem 140 lat. To był szybki związek...

Pierwsza randka, druga randka i ślub?

Nie, pierwsza randka, druga, potem wspólny wyjazd na wczasy i ślub. Bach, i przeprowadziła się pani do pana.

To się długo nie prowadzali za rączkę.

Bo tu nie ma czasu na jakieś prowadzanie się po parkach, randeczki. Zegar tyka i trzeba szybko brać byka za rogi. Nie ma na co czekać.

We dwójkę raźniej?

Nie zawsze. Wielu starszych ludzi chce trwać w wolnych związkach. Nie chcą się łączyć w pary: oni sympatyzują ze sobą, razem do kina, teatru, klubu, na tańce, ale wieczorem, po zabawie, on idzie do siebie, a ona do siebie. Nie chcą mieć żadnych zobowiązań: on płaci za swoją kawkę, ona za swoją.

Czemu tak się dzieje? Boją się nowych wyzwań, pamiętają swoją pierwszą miłość, z którą byli związani 30, 40 lat?

Nie w tym problem. Nie chodzi o to, że będą rozczarowani, że coś im się nie spodoba we wspólnym mieszkaniu, życiu, małżeństwie. Boją się swoich dzieci. Bo na przykład jedno mieszka z dziećmi i drugie mieszka z dziećmi, brakuje im wspólnego, wolnego mieszkania, a na dodatek własne dzieci ich ośmieszają.
Ośmieszają?

No tak. Mówią: "Po co ci, babcia, chłop na stare lata. Byś się wstydziła". I przychodzi taka jedna z drugą seniorka, zdołowana, zapłakana. Straszne to jest, zwłaszcza że widzimy, jak nasi seniorzy się kochają, jak ze swoimi ukochanymi tańczą, przytulają się, bo tak bardzo chcą mieć siebie... na zapas. Ściskają się, potem czar pryska i idą do swoich domów. Osobno.

To jak to jest? Jak człowiek skończy 60., to nic mu się już od życia nie należy?

Dlatego my na tych naszych udanych związkach pokazujemy, że jednak warto. Mówimy "stop samotności".

Ludzie starsi przeżywają, z powodu swojego wieku, wielkie tragedie?

Oj tak, bo są spychani na boczny tor. Oni czują, że jeszcze dużo mogą w życiu zrobić, a są traktowani jak balast. A przecież część seniorów chce aktywnie przeżyć swoje lata do końca, na przykład jak dzieci cieszą się z nowinek technicznych. Pamiętam, jak kupili sobie pierwsze telefony komórkowe. Boże, ile było śmiechu, jak się uczyli je obsługiwać. Jeden drugiemu mówił: "Po coś kupił ten telefon, tutaj nic nie widać, trzeba było kupić z większą klawiaturą". SMS-y uczyli się wysyłać, teraz chodzą na kursy komputerowe, żeby być bliżej innych, w sieci. Mnie właśnie dzieci kupiły laptopa: jeszcze nic nie umiem, ale się uczę. I się nauczę!
Albo zaczęliśmy zajęcia w Akademii Bezpiecznego Seniora. Pierwsze zajęcia o narkotykach. Wszyscy słuchali jak zaczarowani. Następne o sektach - świetne. Już się nie możemy doczekać kiedy będą zajęcia z... samoobrony, żeby się nauczyć, gdzie i jak walnąć napastnika. Oj, będzie fajnie.

Czy ludzie starsi czują się sfrustrowani tym, że uroda przemija...

... a ja niczyja (śmiech). Uroda to nie jest problem. Normalnie do tego podchodzimy. To, że czasem się włos przerzedza, to nie jest tragedia. W moim klubie powstała grupa modelek. Kiedyś nigdy bym nawet nie pomyślała, że mając 75 lat można wylecieć na wybieg w tiulach, falbanach. Na pokazach mody występowałyśmy jako teściowe, babcie. Byłyśmy pięknie ubrane, usta umalowane na czerwono, na nogach wysokie obcasy...
No i ruszacie się jak zawodowe modelki. Sam widziałem na pokazie kolekcji futer. Wyglądały Panie jak wytworne damy z żurnala.

Ha, umiemy się ruszać (śmiech). Mamy nawet grupę taneczną: Senior Motyl Dance. Choć nie podglądamy "Tańca z gwiazdami" i "You can dance", to potrafimy sobie stworzyć własną choreografię i dawaj, do przodu. A wiek wcale w tańcu nie przeszkadza. Mamy nawet tańczącą panią, która ma 83 lata.

A w innych sprawach wiek nie przeszkadza? Jak jest z tym seksem po 60.?

Oczywiście, że jest seks: chodzą rozanieleni, oczy rozmarzone, jak zakochane osiemnastki. Po 60. to jeszcze pół biedy z tym seksem, ale po 70... Uuuu. Wiem, że jakieś tam afrodyzjaki zajadają. Wyczytaliśmy, że seler jest na to dobry i imbir. Dzisiaj widzę, że na spotkaniach seniorów każdy pije herbatę z imbirem. No i korzeń pietruszki pomaga na... korzeń. Pytają się nawzajem: "I co, pomaga ci?". "Pomaga!" - słychać odpowiedzi.

Wielu 18-latkom wydaje się, że po 60. ludzie "tego" już nie robią.

Oj robią, robią, robią. I bardzo ich to cieszy. I co najważniejsze: mówią, że to bezpieczny seks, bo... już w ciążę nie zajdą. Ale o tym swoim seksie nie mówią otwarcie, to jest takim szeptem, żeby się rodzina nie dowiedziała. A jak głośniej o seksie coś powiedzą, to się zaróżowią. Ale ten róż na twarzy to nie tylko od tego gadania o seksie. Moi seniorzy lubią sobie naleweczki wypić: robią, przepisami się wymieniają. Nasza kultowa, klubowa, jest "miodzinka". Przepyszna: miód, spirytus i cytryna. I od razu się kolorków dostaje na twarzy.

Żywotności, radości i "pałeru" może wam pozazdrościć niejeden 30-latek.

Przed bramą wejściową do Klubu Seniora jest napis: "Wstępujesz do klubu - nie myśl o problemach, zmartwieniach, zostaw je za drzwiami". Radzę: nie myśl o tym, że w portfelu jest grosik, dwa, myśl o tym, że masz się dobrze bawić.

W Pani towarzystwie, w Pani klubie, to nie jest trudne.

Śpiewamy, tańczymy, Abby słuchamy... Ba, mamy nawet didżejkę, która ma 70 lat. Kryśka szaleje za konsolą, robi nam dyskoteki...

Taniec w parach damsko-męskich byłby raczej trudny?

No tak. 80 proc. klubowiczek to kobiety, 20 proc. - panowie. Ale jak taki pan przyjdzie do klubu, to jest hołubiony. Wchodzi przez drzwi, a panie go wzrokiem po sali prowadzą: 30 par oczu za nim patrzy. Panowie muszą się czuć w tym momencie jak owieczka w stadzie wilków. A panie tylko mówią: "Do mnie, posadź go tu, przy moim stoliku". No, cudne to jest. Ale mam dobrą rękę. Jak sadzam jakiegoś pana obok pani, to później słyszę tylko bicie dzwonów weselnych (śmiech).
Strasznie Pani zapracowana: swatka, klub seniora we Wrocławiu, no i hit wrocławskiej TVP, który od tego tygodnia można zobaczyć w całej Polsce - "Telewizyjny Klub Seniora"...

Przygoda z telewizją trwa około 5 lat. "Telewizyjny Klub..." ma radzić, pomagać, bawić. Po to jest ten program. Zapraszamy różnych gości: mamy porady lekarzy, ZUS-u, ale przede wszystkim chcemy pokazać jakiegoś ciekawego seniora, który jest takim żywym przykładem, że w starszym wieku można wiele zdziałać.

Jakieś perełki się trafiły?

Bardzo dużo. Za każdym razem w moim programie jest jakaś perełka. Ludzie mają tak cudowne pasje, że mi się w głowie poprzewracało, jak zobaczyłam, co robią i co potrafią. Na przykład ktoś pisze do szuflady i nagle okazuje się, że to nie są jakieś tam rymy częstochowskie, tylko naprawdę ciekawe wiersze, które nagle zostają wydane. Albo ostatnio był u nas Feluś - stary lwowiak, który nas zagadał, ale tak pięknie opowiadał o swoim życiu na Kresach, jego historii wszyscy słuchali z wielkim wzruszeniem i otwartymi buziami. Ale jest też bardziej rozrywkowo. Jedna z naszych seniorek wykonała w studiu telewizyjnym... taniec brzucha. Proszę sobie wyobrazić: ubrana w świecące wdzianko, cudowne ruchy. Nasi seniorzy patrzyli z podziwem. Brawa miała dłuuuugie.

Ale słyszałem, że największym hitem było coś zupełnie innego...

No tak (śmiech). Program z udziałem pewnej pani doktor, po nim mieliśmy największy odzew.

O czym opowiadała?

O tym, że można przedłużyć męskość. W życiu byśmy nie pomyśleli, że przyjdzie po tym programie tyle listów, że dostaniemy setki telefonów. I to nie była krytyka, tylko wołanie błagalne: "Gdzie to robią, gdzie można pójść na taki zabieg, ile to kosztuje i czy jest refundowane przez NFZ?".

To może teraz musi Pani zrobić program o powiększaniu piersi?

Chyba nie. Seniorki bardziej zwracają uwagę na swoje buzie niż na piersi. Bardziej chodzi im o to, żeby spłycić zmarszczki niż sobie coś tam powiększyć.

Jest Pani ciągle w ruchu. Mówią o Pani "akumulator dla innych seniorów".

Tak i mnie to odpowiada. Ale też jestem takim spowiednikiem, który siada, słucha o problemach, stara się doradzić.

Telewizyjny Klub Seniora to wielka przygoda?

Wielka, której się nie spodziewałam, że mnie spotka. A jeszcze jak się teraz dowiedzieliśmy, że będziemy pokazywani na ogólnopolskiej antenie, to dopiero przygoda. Bo teraz dotrzemy do seniorów z całej Polski, nie tylko na Dolnym Śląsku. Ruszymy z kanapy całą resztę.

Taki program jest potrzebny?

Bardzo potrzebny, bo ludzi starszych jest coraz więcej. W Polsce seniorzy stanowią 13 proc. całego społeczeństwa, w Europie - 20 procent. Nie ma co ukrywać. Wszyscy się starzejemy. Przybywa klubów seniora, tworzą się kolejne uniwersytety trzeciego wieku, i chwała Bogu, bo coś się dzieje: o seniorach się mówi. Dziś "senior" brzmi dumnie.


Maria Bierska prowadzi we Wrocławiu Klub Seniora XXI wieku (ul. Sienkiewicza 106). W 2007 roku wygrała w plebiscycie "Dolnośląski sternik" (czytelnicy naszej gazety wybierali w nim najaktywniejszego społecznika na Dolnym Śląsku). Jej program - Telewizyjny Klub Seniora - od 8 marca jest nadawany w co drugą niedzielę, o godzinie 14, w TVP Info.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska