- Tacy ludzie mają szczęście, gdy nie padnie im po drodze bateria lub nie zniknie zasięg - mówi Sławomir Czubak, naczelnik karkonoskiej grupy GOPR. Tylko w miniony weekend ratownicy trzy razy udzielali pomocy turystom, którzy przecenili swoje siły, nie sprawdzili, jakie warunki są w górach i zaufali nawigacji w telefonie.
W miniony piątek turyści wybrali się zielonym szlakiem z Karpacza do Budnik. Kierowali się nawigacją z telefonu komórkowego i zabłądzili w rejonie Czarnego Grzbietu. Zboczyli ze szlaku i szli w górę, zamiast w dół. Gdy zapadł zmrok zadzwonili po pomoc. Nie umieli jednak podać, gdzie się znajdują. Dzięki wskazówkom dyżurnego goprowca, zainstalowali w telefonie aplikację "Na ratunek", która pomogła ich namierzyć. Gdy pomoc dotarła, byli skrajnie zmęczeni i wychłodzeni.
Podobny scenariusz miał miejsce w sobotę. Dwójka turystów postanowiła zdobyć Śnieżkę. Po czterech godzinach błądzenia według wskazówek GPS, mocno wychłodzeni i wyczerpani, zaalarmowali ratowników górskich. - W zeszłym tygodniu mieliśmy podobną akcję - mówi naczelnik Czubak. Turystów, którzy zgubili się idąc na Śnieżkę, odnalazł dopiero śmigłowiec.
Sławomira Czubaka niepokoi, że lekkomyślni turyści zupełnie nie korzystają z papierowych map. Jak ocenia, to ludzie w wieku 20 - 30 lat. Całkowicie ufają informacjom w swoich telefonach. - Gdy zawiedzie sprzęt, na pomoc może być już za późno - ostrzega.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?