Wersja oskarżenia: Grzegorz S. z dwoma kolegami porwał swoją byłą dziewczynę, 24-letnią Annę, a od jej rodziny zażądał 20 tysięcy złotych okupu. Groził, że jak nie dostanie pieniędzy, to sprzeda ją do domu publicznego w Niemczech.
Wersja obrony: nie było porwania. Dziewczyna i koledzy wymyślili, jak wyłudzić pieniądze od jej rodziny. Całe porwanie to pic na wodę, a Anna tylko udawała zakładniczkę, żeby zrobić wrażenie na krewnych. Żeby wpłacili okup.
Sąd Okręgowy we Wrocławiu dostał akt oskarżenia w tej sprawie. W połowie marca zaczyna się proces.
Wszystko działo się pod koniec marca ubiegłego roku. Dokładnie 27 marca Anna została uprowadzona. Zwabiono ją na przystanek PKS w jednej z podwrocławskich wsi. Tu - to wersja oskarżenia - zaciągnięto ją siłą do samochodu. Porywacze założyli jej na głowę worek i wywieźli do mieszkania przy ul. Struga we Wrocławiu. Po drodze zatrzymali się w sklepie, gdzie jeden z nich robił zakupy.
W tym mieszkaniu Anna była przetrzymywana do 29 marca. Tego dnia uwolnili ją policjanci. W akcji uczestniczyli m.in. funkcjonariusze wrocławskiego pododdziału antyterrorystycznego. Anna miała być - twierdzi prokurator - związana plastikowym kablem. Porywacze skontaktowali się z siostrą dziewczyny. Grozili, że jak nie dostaną okupu, to wywiozą ją do Berlina do agencji towarzyskiej.
Porwana mówiła później w śledztwie, że porywacze przy niej rozważali różne możliwości, co zrobić, jak nie dostaną pieniędzy. Od sprzedania jej do agencji towarzyskiej po „zakopanie w lesie w czarnym worze”. I kupili nawet czarny worek oraz taśmę klejącą. Zaraz po uwolnieniu Anna została przebadana przez eksperta z medycyny sądowej. Stwierdził m.in. otarcia naskórka na lewym nadgarstku. W mieszkaniu znaleziono czarny worek i plastikowy kabel, którym miała być związana zakładniczka.
Prokuratura oskarża trzy osoby, przy czym Grzegorz S. i jego kolega Sławomir K. mieli być pomysłodawcami porwania. Paweł O. - najmłodszy z całej trójki - o tym, że uczestniczy w przestępstwie, dowiedział się w ostatniej chwili. Był tylko kierowcą samochodu użytego do uprowadzenia.
Grzegorz i Anna byli w związku przez około rok. W wersji obrony Anna nie jest ofiarą, a uczestniczką intrygi. Sam Grzegorz S. przekonywał, że Anna dobrowolnie pojechała do mieszkania na ulicę Struga i nikt jej siłą nie przetrzymywał. Świadkowie obrony - krewni Grzegorza - opowiadali prokuraturze, że dziewczyna wcześniej ukradła im 20 tysięcy złotych.
Wspólnik Grzegorza - Sławomir K. - zapewniał w śledztwie, że tylko pomagał koledze w odzyskaniu owych 20 tysięcy. Skradzionych jakoby przez Annę. Trzeci oskarżony - Paweł - opowiada historię bardziej zbliżoną do wersji prokuratury. Oto dwaj koledzy poprosili, by podjechał z nimi po dziewczynę do wioski. Po drodze z ich rozmowy zorientował się, że to ma być porwanie. Ale bał się już wycofać.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?