Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Górski: Wiosną Chrobry może być mieszanką wybuchową

Marcin Kaźmierczak
Maciej Górski o ekstraklasie, póki co, nie myśli, ale z optymizmem patrzy na nadchodzącą rundę wiosenną
Maciej Górski o ekstraklasie, póki co, nie myśli, ale z optymizmem patrzy na nadchodzącą rundę wiosenną Piotr Krzyżanowski
Rozmowa z Maciejem Górskim - napastnikiem pomarańczowo - czarnych

Nieudana tułaczka po pierwszoligowym froncie sprawiła, że trzy lata temu Maciej Górski chciał zakończyć karierę. Zrobił jednak krok do tyłu, odbudował się w drugoligowym Zniczu Pruszków, a od lipca stanowi o sile ataku Chrobrego, z ośmioma bramkami przewodząc klubowej klasyfikacji strzelców.

Za Wami pierwsze tygodnie okresu przygotowawczego. Jak je oceniasz?

- Mamy teraz bardzo ciężkie treningi, ale nie każdy równomiernie je odczuwa. Na przykład na Michale Ilkowie te obciążenia nie zrobiły żadnego wrażenia, a ja trochę mocniej odczułem je na swojej skórze. W meczu z Zagłębiem, choć był dla nas udany, w nogach mocno czułem wcześniejsze treningi i czasami ciężko było ruszyć do piłki. Efekt ma być jednak na wiosnę, więc teraz musi być ciężko.

We wspomnianym meczu w Lubinie próbowaliście wdrażać w życie nową taktykę trenera Mamrota. Co o niej sądzisz?

- Już po tym pierwszym sparingu przekonałem się do nowej taktyki wymyślonej przez trenera. To ustawienie jest dla mnie bardzo korzystne, bo będę miał dużo większą pomoc od bocznych pomocników, którzy będą grać praktycznie ze mną w linii i przez to powinniśmy mieć więcej sytuacji. Mam nadzieję, że będę do nich dochodził i wspomagał zespół bramkami. Mamy duży potencjał ofensywny i jestem bardzo optymistycznie nastawiony przed drugą rundą.

Czeka was sporo meczów z zespołami z ekstraklasy. Tuż przed ligą gracie jednak z Kluczborkiem. Po to, abyś wstrzelił się w ligę? W pierwszej rundzie wbiłeś im pięć bramek.

- Mam nadzieję, że to przyniesie właśnie taki efekt. Kluczbork jakoś wyjątkowo mi w tym sezonie leżał. Praktycznie codziennie słyszę od kolegów jakieś żarty na ten temat, ale w sumie to dobrze, że był jeden zespół, który bardziej mi podpasował. Wcześniej jednak czeka nas sporo wartościowych i mocnych sparingów z zespołami z ekstraklasy, które pomogą nam zweryfikować tę pracę, którą mamy do wykonania. Jeśli w tych meczach nam dobrze pójdzie, to pozwoli złapać jeszcze większą pewność siebie i wtedy będę jeszcze spokojniejszy o ligę.

A jak oceniasz swój dorobek strzelecki w pierwszej rundzie?

- Szczerze powiedziawszy nie jestem do końca zadowolony z liczby bramek. Jak tak sobie przeanalizowałem wszystkie mecze, to bardzo wielu sytuacji nie wykorzystałem. Czasami brakowało chłodnej głowy,a zdarzyło się też, że bramka była słuszna, a nie została uznana. Wynik powinien być lepszy i my, ofensywni zawodnicy powinniśmy trochę mocniej pociągnąć Chrobrego swoimi golami, a wtedy pewnie bylibyśmy też nieco wyżej w tabeli. Mam nadzieję, że dzięki nowemu ustawieniu odkujemy się na wiosnę. Ja w dalszym ciągu jestem pazerny na bramki i chcę strzelać jak najczęściej. Gdybym nie był, to mógłbym od razu rozwiązać kontrakt, bo nie byłoby w tym sensu.

W dotychczasowych meczach pokazałeś, że nie czekasz biernie w polu karnym, ale pomagasz w odbiorze i rozegraniu.

- Walka jeszcze nikomu nie zaszkodziła. Jeśli tylko są siły, to trzeba pomagać chłopakom z pomocy także w odbiorze, żeby im też grało się łatwiej. Nie jestem typem zawodnika, który czeka na piłkę w polu karnym rywala. Nie wyobrażam sobie, żebym miał tylko stać i przyglądać się poczynaniom kolegów. Nie wzoruję się na Filippo Ingzaghim tylko raczej na tym jak gra Wayne Rooney.

W październiku przeszkadzała Ci kontuzja. Niby tylko skręcenie kostki, a straciłeś aż trzy spotkania.

- Wejście Damiana Byrtka na treningu było bardzo ostre i naderwałem więzadła, ale myślałem, że to nic groźnego. Trochę zbyt optymistycznie podszedłem do tego urazu, ostatecznie okazało się, że kostka znacznie dłużej dawała o sobie znać i do gry wróciłem dopiero po miesiącu. Tak długi czas poza grą wybił mnie z rytmu i potrzebowałem chwili, żeby znowu go złapać. To już jednak za mną.

Wróćmy do przeszłości. Co czujesz, gdy słyszysz „Legia”?

- Szybciej bije serducho. Co prawda nie zawsze było mi dane trenować z pierwszym zespołem, ale to w tym klubie spotkałem się ze znakomitymi trenerami i zawodnikami, jak choćby Żewłakowem, Radoviciem, czy Ljuboją. Do dzisiaj pamiętam ich zagrania z treningów i meczów. To była przepaść i doświadczenie, które trudno przeżyć w pierwszej lidze, czy nawet innych klubach ekstraklasy. Tam też poznałem z bliska to wielkie ciśnienie na zwycięstwa i ogromne rozgoryczenie, gdy nie ma trzech punktów.

Czego zabrakło, by strzelać teraz bramki z „elką” na piersi?

- Gdy przyszedł trener Skorża, kilku zawodników z Młodej Ekstraklasy trenowało z pierwszym zespołem. Później większość odesłano z powrotem lub wysłano na wypożyczenia, a ja i Michał Kucharczyk mieliśmy zdecydować, czy zostajemy, czy idziemy ogrywać się do pierwszej ligi. Michał miał iść do Dolcanu, a ja uniosłem się honorem i zacząłem kombinować z pierwszą ligą. Niestety dokonałem bardzo złego wyboru. GKP Gorzów, do którego poszedłem, był wtedy w fatalnej kondycji finansowej. Zabrakło trochę jakiejś mądrej rady kogoś z boku, bo nagle z tej mega profesjonalnej Legii zjechałem do klubu, który funkcjonował po prostu amatorsko. Teraz wiem, że lepiej było zostać, powalczyć o swoje i zobaczyć, co się stanie, tym bardziej że nikt mnie z Legii nie wyganiał. Może byłbym teraz tam, gdzie jest Michał Kucharczyk.

Zanim pojawiłeś się w Legii, grałeś w Amice Wronki. Byłeś wtedy blisko Lecha Poznań.

- Pojawiła się propozycja, żebym grał w Młodej Ekstraklasie dla Lecha Poznań. Nagle jednak gdzieś z tyłu głowy zapaliła mi się lampka, że to jednak nie to, czego bym chciał w życiu. Razem z kolegą zadzwoniliśmy do Legii, czy nie mieliby ochoty przetestować dwóch juniorów. Zgodzili się i trafiłem wtedy do Młodej Legii.

Wspomniałeś kiedyś, że w młodzieńczych latach, na początku kariery brakowało Ci profesjonalnego podejścia do futbolu. Co dokładnie miałeś na myśli?

- Gdy ludzie mówią, że piłkarz zachowuje się nieprofesjonalnie, to najczęściej mają na myśli alkohol i imprezy. To tak nie wygląda. U mnie to się objawiało zupełnie inaczej. Byłem na przykład na testach w ŁKS-ie, a dostałem telefon z Arki i nie czekając długo zabrałem rzeczy i pojechałem do Gdyni. Innym razem wybrałem Sandecję, choć miałem informacje, że zaległości finansowe sięgały sześciu miesięcy. To wszystko było robione na gorąco, bez jakiejś głębszej analizy i stąd głupie decyzje. Często też nie słuchałem rodziców, bo chciałem sam o wszystkim decydować, a to też często prowadzi na manowce.

Co więc spowodowało zmianę Twojego podejścia?

- To stało się po kiepskim okresie spędzonym w Arce i Sandecji. Wtedy tak naprawdę nie wiedziałem, co robić. Byłem na rozdrożu i już nawet chciałem dać sobie spokój z futbolem. Miałem, co prawda, propozycje, by pójść do drugiej ligi, ale wtedy, po wcześniejszych doświadczeniach odbierałem ją jako totalną amatorkę. Na szczęście wtedy pojawił się trener, który kiedyś ściągnął mnie do Legii i dał mi szansę w Zniczu Pruszków. Odwdzięczyłem się bramkami i to dało mi nowe możliwości.

Jedną z nich był pierwszoligowy Chrobry. Miałeś więcej ofert?

- Miałem, ale trener Ireneusz Mamrot był najbardziej zdeterminowany i konkretny, by mnie pozyskać. To nie była jednak szybka decyzja na gorąco. Dopytywałem trenera, jaką ma taktykę, jak jest z sytuacjami bramkowymi. Nawet będąc na wakacjach z narzeczoną oglądałem skróty meczów Chrobrego i analizowałem grę drużyny, przez co bardzo się denerwowała, ale dzięki temu zobaczyłem, że w Głogowie dużo bramek strzelają pomocnicy, a nie czyni tego napastnik, więc będzie szansa dla mnie. Wybrałem dobrze i bardzo się cieszę, że tu jestem.

Chrobry to zlepek zawodników, którzy chcą się odbudować i pójść lub wrócić wyżej. To też miało wpływ na wybór Głogowa?

- Oczywiście. To dobre dla klubu. Jest wielu zawodników, którzy chcą coś udowodnić, wybić się i ta ambicja aż kipi. Z drugiej strony okazuje się, że już tu, w Głogowie możemy zrobić coś fajnego i zajść wysoko. Mamy świetnego trenera i uważam, że wiosną jeszcze mocniej pokażemy na co nas stać. Widzę, kto do nas dochodzi, z jakim stażem to zawodnicy, więc nawet pomimo straty dwóch obrońców czuję, że to może być mieszanka wybuchowa.

Na co więc stać Chrobrego wiosną?

- O ekstraklasie nie chcę mówić. Mamy jednak swoje ambicje i musimy celować jak najwyżej, nawet w pierwsze, czy drugie miejsce, bo tylko wtedy jest szansa, że uda się zrealizować przynajmniej cele pośrednie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska