Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szybkie randki. Wrocławianie szukają miłości. Znajdą ją w 6 minut?

Weronika Skupin
Michał Sikora
Zimą aż cztery razy więcej wrocławian niż latem szuka miłości, partnera, seksu - czasem w niekonwencjonalny sposób. Zainteresowanie szybkimi randkami (ang. speed dating) wzrasta gwałtownie, gdy tylko robi się chłodniej. Teraz jest szczyt sezonu, a wejściówki na spotkania w walentynki rozchodzą się jak świeże bułeczki.

Podziemia jednego z wrocławskich klubów. Wybrałam się na speed dating dla randkowiczów w wieku 21-29 lat. W środku jest już trochę dziewczyn i chłopaków, którzy lustrują się nawzajem. „Są całkiem nieźli” - szepcze mi koleżanka. Przyznaję, że przynajmniej na pierwszy rzut oka niczego im nie brakuje. Wcześniej słyszałam opowieści o bandzie zdesperowanych kawalerów na takich spotkaniach.

Dziewczyny zajmują miejsca przy swoich stolikach, panowie co 6 minut zmieniają rozmówczynię. Rozbrzmiewa pierwszy dzwonek.

- Czym się zajmujesz? - to pytanie, które pada najczęściej. Odwzajemniam je. Niemal połowa moich rozmówców to informatycy, pracują w korporacjach.- Ja to właściwie nie lubię wychodzić z domu. Sportów też nie uprawiam, nie mam jakichś szczególnych pasji. Taki ze mnie domator - mówi jeden z nich. Jest już kolejny raz na szybkich randkach. Dopytuję, dlaczego nie powiodło mu się do tej pory. - Jakoś dziewczyny mi nie podpasowały - słyszę. I zakreślam „nie” na formularzu.

Nie chcę wyjść na frajera
Są studenci, ale i panowie rozkręcający własne firmy. Niektórzy podróżują po świecie, inni rozwijają pasje, np. wspinaczkę. Przychodzą zazwyczaj dlatego, że są otwarci na poznawanie nowych osób. To panie częściej niż panowie chcą koniecznie znaleźć miłość - a przecież zakochać się w sześć minut można chyba tylko w bajkach.

- Co byś zabrała na bezludną wyspę? - słyszymy niekonwencjonalne pytanie. Mój rozmówca ani nie chce mówić o tym, czym się zajmuje, ani nie porusza oklepanych tematów. Umawiamy się po raz kolejny.

- Ja już się najeździłem na kawy, nachodziłem na randki. Jak się mamy spotkać tylko na godzinę, to mi się nie opłaca tłuc przez całe miasto - słyszę potem przez telefon. - Już takie były, co się mną bawiły. Jest zima, w domu nie mam się do kogo przytulić. Zależy mi, żeby poznać kogoś na stałe. Nie chcę wyjść na frajera - mówi kategorycznie. Kiedy słyszy odmowę, rzuca słuchawką.

Mocno zdeterminowani
Marzena Gmiterek, doktorant psychologii Uniwersytetu Wrocławskiego i organizatorka szybkich randek, przekonuje, że uczestnik stawiający na poznawanie nowych ludzi, poszerzanie kręgu znajomych łatwiej wyjdzie poza schemat wyśrubowanych standardów „idealnego” partnera. Może liczyć na większą liczbę wskazań „tak”. - I to odwzajemnionych, ponieważ taka otwartość często odbierana jest jako serdeczność, przejaw sympatii. Taką osobę oceniamy jako miłą i w konsekwencji chcemy ją bliżej poznać - opowiada.

Niektórzy są mocno zdeterminowani. - Przychodzą z jasno zdefiniowanymi oczekiwaniami wobec partnera, który miałby ich potrzeby zaspokoić - wyjaśnia Gmiterek. Tacy najczęściej bywają rozczarowani.

I po co mi to było?
Jeden z telefonów od „randkowicza” odbiera moja mama. - Cześć, co słychać? - słyszy w słuchawce. - Ale co to znaczy „co słychać”? - odpowiada ze zdziwieniem mama. Kręci głową, że za jej czasów takich rzeczy nie było. Sam zainteresowany niespeszony dzwoni za jakiś czas ponownie. Dlaczego randkuje „na szybko”? To dla niego coś nowego.

- Nowy rok to czas zmian, a jak już sobie coś postanowię, to się tego trzymam. Poza tym nigdy nie wiadomo, czy trafi się ktoś wyjątkowy, kto myśli podobnie jak ty - tłumaczy.

Pytam o wrażenia uczestniczki szybkich randek. Nie wszystkim się podobało. - I po co mi to było? Nikt z tych, których zaznaczyłam, nie zaznaczył mnie. Chyba coś jest ze mną nie tak - słyszę od Oli, jednej z uczestniczek.

Nie ma co się załamywać. Jak wyjaśnia Marzena Gmiterek, warto spróbować za jakiś czas ponownie, spotkać inną grupę osób. Może po prostu tym razem ludzie mieli inne wymagania. - Ważne jest jednak, by do tego typu spotkań podejść raczej na luzie, przynajmniej na tyle, na ile się da. W końcu ma to być zabawa randkowa - dodaje.

Podczas szybkich randek bez trudu można powiedzieć komuś „nie”. Jeśli ktoś nam nie odpowiada, czujemy to od razu. Ale ze świecą szukać tego, kto po sześciu minutach jest pewien, że to „ten jedyny” lub „ta jedyna”.

- W zasadzie to świetny pomysł. Jak idziesz na randkę, to musisz się umalować, odpicować, dojechać, a potem się okazuje, że gość jest niższy o głowę i sepleni albo coś innego jest z nim nie tak. A tu załatwiasz 14 za jednym zamachem - rozważa za i przeciw Marta.

Są i tacy, którzy trafili w dziesiątkę. Teraz tworzą parę, są małżeństwem.

- Czasem wystarczy udział w jednym spotkaniu, czasem w 2-3, a czasem może się okazać, że ta forma spotkań komuś nie odpowiada. Jedno jest pewne: to jedna z sytuacji, dzięki którym ludzie mają szansę się poznać. Reszta zależy już tylko od nich - podsumowuje organizatorka szybkich randek.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska