Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Strzelectwo. Zmarł Grzegorz Strouhal, olimpijczyk z Monachium, medalista ME

Wojciech Koerber
Grzegorz Strouhal.
Grzegorz Strouhal. Archiwum Grzegorza Strouhala
To on przygotowywał Mirosława Rzepkowskiego do olimpijskiego występu w Atlancie (1996).

W piątek we Wrocławiu, w wieku 73 lat, zmarł po ciężkiej chorobie Grzegorz Strouhal, strzelec (najpierw Wawelu Kraków, później Śląska), żołnierz, trener. W 1972 roku wywalczył z kolegami (Adam Smelczyński, Janusz Kobyliński, Witold Komorowski) srebrny medal ME w konkurencji trap 150 drużynowo. W tym samym roku wystąpił na igrzyskach olimpijskich w Monachium, gdzie zajął 35. miejsce w strzelaniu do rzutków (trap). Był specjalistą w tej konkurencji, czterokrotnym mistrzem Polski.

- To on, dwa tygodnie przed wylotem do Atlanty, szykował mnie do olimpijskiego startu. Miał spory wkład w srebro, które tam wywalczyłem - przypomina Mirosław Rzepkowski, wicemistrz olimpijski (1996) w skeecie.

Uroczystości pogrzebowe Grzegorza Strouhala rozpoczną się w środę o godz. 10.40 na Cmentarzu Osobowickim.

Mirosław Rzepkowski wspomina swój występ w Atlancie...
Pamięta Pan jeszcze, jak się strzelało w Atlancie?

Jak dziś. Pamiętam dokładnie, że mieliśmy kłopot, bo nasza amunicja nie dotarła na czas. Poleciała sobie innym samolotem w innym kierunku. A była specjalnie dobierana do naszej broni. W końcu jednak dotarła. Wchodzę na pierwszą serię treningową - 25 na 25, na drugiej to samo. Kumpel, Tadeusz Szamrej, podobnie. Później na zawodach też było elegancko - 75 na 75. Tylko że wracając do wioski, położyłem się w autobusie spać. No i mnie przewiało. Spotkałem później pod prysznicem Andrzeja Grubbę i pyta mnie: "Rzepa, co się z Tobą dzieje?". A ja ruszać się nie mogłem w prawą stronę. Brałem gorące prysznice, by choć na jakiś czas starczało. Skorzystałem również z pomocy amerykańskiego masażysty. I strzeliłem 24, więc było już 99 na 100. Zacząłem się zastanawiać, jak ja wytrzymam ostatnią serię. Ale znowu było 24. W sumie 123. Pakuję giwerę do futerału, nie patrzę nawet na tablicę wyników, a tu mi mówią, że jestem w finale z trzecim wynikiem. Przede mną tylko Włosi Falco (125) i Benelli (124).

I na trybunach pojawia się prezydent Kwaśniewski.

No właśnie. Ja nie mogę się ruszać, a tu na finał przyjeżdża prezydent. I mówi do mnie: "No, Rzepa, wal na ten finał, masz wygrać". A ja mu na to, że może być wszystko, nawet zupełne dno, czyli szóste miejsce, ostatnie w finale. Wyszło srebro. Złoto dla Falco, brąz dla Benelliego. Prezydent wyskoczył z trybuny, pogratulował, ucałował, frajda niesamowita. Tym bardziej, że nikt się nie spodziewał. Mam zresztą to wszystko na kasecie. Pamiętam też, jak do wioski przyjechał ze swoją ochroną Bill Clinton. Siedzieliśmy akurat na basenie, podszedł, podał rękę, ciężko to teraz opisywać. Trzeba było tam być...

Z książki "Olimpijczycy sprzed lat" Wojciecha Koerbera (Wrocław, 2012)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska