Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Producent Wiedźmina: To jest polska Gra o Tron (ROZMOWA)

Kinga Mierzwiak
Kinga Mierzwiak
Wiedźmin 3. Dziki Gon
Wiedźmin 3. Dziki Gon Szymon Starnawski, Polska Press
Gra "Wiedźmin" podbiła serca nie tylko polskich, lecz także zagranicznych graczy. Grał w nią nawet Barack Obama. Z Marcinem Iwińskim, współzałożycielem i współwłaścicielem grupy CD Projekt RED (producenta gry) rozmawiamy o tym, dlaczego "Wiedźmin" wciąga, a także o wpadce na gali Game Awards i winylach.

Zobacz też: Wiedźmin 3 Dziki Gon. Polski przepis na sukces

Na początku grudnia podczas gali Game Awards, będącą czymś w rodzaju ceremonii rozdania Oscarów, tyle że dla producentów gier, Marcin Iwiński odbierał w Los Angeles statuetkę za najlepszą grę roku. "Wiedźmin 3" okazał się lepszy nawet od "Fallout 4". To zresztą nie była jedyna statuetka - CD Projekt RED został także wyróżniony w kategorii producent roku.

W czwartek Marcin Iwiński, spotkał się z fanami "Wiedźmina" w budynku Centrum Kształcenia Ustawicznego Uniwersytetu Ekonomicznego przy ul. Kamiennej. Nam udało się porozmawiać z Iwińskim. Zapraszamy do przeczytania wywiadu.

Zaczęło się od przeczytania w liceum wiedźmińskiego opowiadania. Czy jeszcze wcześniej?

Dużo, dużo wcześniej. Właściwie wtedy, kiedy tata kupił mi pierwszy komputer. To było ZX Spectrum z pamięcią 48 kilobajtów, czyli znacznie mniej niż ta, którą poszczycić się może dzisiaj niejedna pralka. Wkręciłem się jeszcze w czasach, kiedy gry nagrywało się na kasetach. Potem pojawił się Commodore Amiga ze stacją dysków, a kiedy byłem w liceum, weszły pecety. To właśnie wtedy poznałem swojego przyszłego wspólnika, Michała Kicińskiego, z którym razem chodziliśmy na wagary, żeby grać na komputerze.

I razem ruszyliście z dystrybucją gier.

Tak, CD Projekt był praktycznie pierwszą firmą w Polsce, która wpadła na pomysł, że gry na CD-ROM'ach będą się dobrze sprzedawać. To był rewolucyjny nośnik, bo płyta CD mieściła 450 dyskietek. Nigdy później nie było w mediach takiego przełomu. Owszem, pojawił się Blu-Ray, ale to nie ta skala. Wtedy CD-ROM był totalną rewolucją, bo mieściły się na nim ścieżki dźwiękowe i piękna grafika. I dopiero gdy dystrybucja zaczęła przynosić nam zyski, mogliśmy zacząć realizować nasze największe marzenie, czyli tworzyć gry.

I tak powstał Wiedźmin.

Wcześniej jeszcze przerobiliśmy jedną grę z konsoli na peceta. Tamta firma, Interplay Entertainment Corporation, niestety nie przetrwała próby czasu. Koledzy z branży zniechęcali nas - mówili, że nikt nam tego nie wyda. Ale my złapaliśmy bakcyla i trzeba było to wykorzystać. I właśnie wtedy pojawił się pomysł na "Wiedźmina". To był wielki powrót do literatury Andrzeja Sapkowskiego, którego książki i opowiadania pochłanialiśmy dniami i nocami w czasach licealnych i studenckich. A kiedy okazało się, że prawa do wykorzystania fabuły i stworzenia gry są dostępne, to poczuliśmy się tak, jakbyśmy złapali pana Boga za nogi.

Ale nie było tak różowo. W 2009 roku firma była na skraju bankructwa. I to już po wydaniu pierwszej edycji "Wiedźmina". Jak udało się przez to przebrnąć i czy wypracowaliście sobie wtedy jakąś receptę na sukces?

Nie istnieje coś takiego jak recepta na sukces. Sukces można planować, ale nigdy nie wiadomo, czy ten plan się ziści. A trudności? Pojawiają się zawsze, trzeba je pokonywać, tyle że jednym to wychodzi, innym nie. Wiele zależy też od szczęścia. Kłopoty finansowe pojawiły się już po wydaniu pierwszego "Wiedźmina", za nami było pięć lat wyczerpującej pracy. CD Projekt generował wtedy pieniądze, które inwestowaliśmy w produkcję gier. Na tym polegało całe ryzyko. Teraz koncentrujemy się na działalności globalnej, 97 procent naszych przychodów pochodzi z zagranicy.

Na koncie wiele nagród, ostatnio także te najważniejsze, w Los Angeles. Nie obyło się jednak bez wpadki ze strony wręczających statuetki. "Nagrodę otrzymuje Viva Seifert za grę w Wiedźminie 3" - jak odniesiesz się do pomyłki, jaka miała miejsce podczas gali?

Kurczę, zorganizowanie takiej imprezy to ogromne wyzwanie. Tam było bardzo wielu ludzi na widowni. Błędy się zdarzają, to rzecz ludzka. Nie mam z tym żadnego problemu. Dobrze, że po tym wszystkim nie zagrali muzyki z "Wiedźmina", bo wtedy zapewne wyszedłbym na scenę razem z Vivą Seifert z "Her Story". Ale usłyszałem muzykę z "Her Story" i pomyślałem: "Hmmm... To chyba jednak nie my". Stąd ten gest. Ale tego samego wieczoru dostaliśmy statuetkę za grę roku, więc nie mogę narzekać.

Na czym opiera się moc gry?

"Wiedźmin" jest wysoce nieliniowy, ma 36 różnych zakończeń. Czerpiemy pełnymi garściami z twórczości Andrzeja Sapkowskiego, ale sięgamy też po wątki z życia codziennego. Facet, który ma problem z żoną, jest tu Krwawym Baronem. Oczywiście, ubieramy to w szatę fantasy, jest jakaś magia, ale w gruncie rzeczy chodzi o relacje pomiędzy ludźmi. I myślę, że dlatego "Wiedźmin" porywa serca graczy na całym świecie.

36 różnych zakończeń - przez szacunek do gracza?

Nie tylko, także przez chęć zaoferowania czegoś nowego. Wiele spośród gier, pojawiających się teraz na rynku, to tzw. gry na szynach. Punkt A, punkt B, punkt C. Pozostaje iluzja, że rozwiązanie faktycznie zależy od decyzji gracza. My chcieliśmy dać fanom emocjonalną więź z "Wiedźminem". Stąd właśnie 36 możliwych zakończeń, 100 godzin dobrej zabawy i unikalne doświadczenie każdego gracza. Jeśli gracz czuje taką więź, to - mówiąc kolokwialnie - zaczyna się jarać tym światem.

A dlaczego Polacy zaczęli się jarać "Wiedźminem"?

Polacy głównie dlatego, że Andrzej Sapkowski pisze genialne książki. To, że gracze na całym świecie zaczęli się jarać "Wiedźminem", jest już naszą zasługą. Oczywiście tego wszystkiego by nie było, gdyby nie Sapkowski. Ja pana Andrzeja nazywam naszym Tolkienem albo G.R.R. Martinem. I kiedy negocjujemy z sieciami handlowymi w Stanach Zjednoczonych i mamy w kilku słowach wytłumaczyć, czym jest "Wiedźmin", to naturalnie pojawia się porównanie do "Gry o Tron". To też jest mroczny świat, bez plastiku. Tu są prawdziwe emocje, giną postacie.

Gracze po części też, znikają przecież w zupełnie innym świecie. Jakiś czas temu oglądałam dokument o "League of Legends". Tam gracze są zupełnie oderwani od rzeczywistości.

Nie sądzę, by to było dobre porównanie. "League of Legends" to dyscyplina sportu. Sportu elektronicznego i jest to gra zespołowa. "Wiedźmin" zabiera tylko jednego gracza w interaktywny świat. Wciąga do czasu, aż nie odkryjemy zakończenia historii. To coś jak obejrzenie sześciu sezonów "Gry o Tron". Teraz pozostaje już czekać tylko na kolejny.

A czego możemy się spodziewać w najbliższym czasie od CD Projekt?

W tym roku jeszcze dodatek "Krew i wino", potem przyjdzie czas na "Cyberpunk 2077".

Na koniec: w jakim kierunku będzie podążać rynek gier komputerowych? W muzyce wciąż mamy miłośników winyli, ale nie brakuje i tych, którym do szczęścia nie potrzeba nic więcej poza playlistą z utworami w formacie MP3. Przełóżmy to teraz na rynek gier komputerowych: pudełko czy plik na komputerze?
Klasyczna dystrybucja, ta pudełkowa, będzie szła w rynek kolekcjonerski. I tu się z tobą zgodzę - to jest dokładnie to samo, co się dzieje z winylami. Ale za pięć czy dziesięć lat wciąż będą ludzie, dla których wartość stanowić może figurka i ładnie wydrukowana instrukcja. Na rynku masowym wygra wygoda. Nie wiem, jak ty, ale ja wciąż wolę winyle.

Barack Obama o grze Wiedźmin

Wiedźmin 3. Dziki Gon - najlepsza gra, gala Game Awards

Wiedźmin 3. Dziki Gon. Polski zwiastun

Wiedźmin 3. Dziki Gon. Trailer 18+

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo

Materiał oryginalny: Producent Wiedźmina: To jest polska Gra o Tron (ROZMOWA) - Gazeta Wrocławska

Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska