18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

I Nocny Półmaraton Wrocław: Niedowierzanie, smutek, wstyd, ale i wzajemna pomoc (LIST INTERNAUTY)

List czytelnika
Jarosław Jakubczak
Emocje po odwołanym I Nocnym Półmaratonie Wrocław jeszcze nie opadły. Pan Krzysztof Zamorski przesłał nam swoje "wspomnienia" z trasy maratonu. Pisze o niedowierzaniu, smutku i wstydzie, ale także o niezapomnianych wrażeniach, solidarność między biegaczami, wzajemnej pomocy czy wsparciu Wrocławian. Zobaczcie, jak zapamiętał maraton jeden z jego uczestników.

Oto list pana Krzysztofa Zamorskiego

Jestem winny opowiedzieć wszystkim, co się miało miejsce wczoraj [22 czerwca - red.], bo takie rzeczy nie zdarzają się często. Jak pewnie wiecie wczoraj miał się odbyć I Nocny Wrocławski Półmaraton. Z 21 krajów zjechali się biegacze, łącznie 4000, by przebiec 21,0975 km.
Jak też pewnie wiecie oficjalnie półmaraton się nie odbył. Jednak nieoficjalnie odbył się najprawdopodobniej jedyny w swoim rodzaju półmaraton, który będę wspominał do końca życia. Opiszę kilka sytuacji, żebyście zrozumieli, co mam na myśli.
Po kolei. O 19 zebraliśmy się na rozgrzewce klubowej programu I ty możesz zostać maratończykiem. Wszystko poszło sprawnie: 2 km truchtu, trochę gimnastyki, kilka przebieżek. Na 20:00 planowany był start, więc z Mateuszem, treningowym kompanem, ustawiliśmy się w wyznaczonej strefie czasowej. Jako, że mierzyliśmy w złamanie 2 godzin. Ustawiliśmy się w przedziale 1:55-2:20.
Zobacz: Dymisja za odwołanie I Nocnego Półmaratonu Wrocław - Dyrektor centrum sportu stracił stanowisko
W tłumie dało się wyczuć dużą mobilizację, było trochę żartów dla rozluźnienia, ale dalej nie było wystrzału. W końcu falą przeszedł jęk zawodu, bo organizatorzy przesunęli start na 20:30. Dochodziły różne plotki, ludzie snuli domysły, aż organizator ogłosił, że policja ma zastrzeżenia do zabezpieczenia trasy. Potem było przesunięcie na 21:00 i 21:30. Po czym ok 21:35 ogłoszono, że ze względów bezpieczeństwa półmaraton został odwołany. Co czuje człowiek, który 4 miesiące przygotowywał się do startu? Niedowierzanie, smutek i wstyd. Smutek jest oczywisty, wstyd, za to, że Wrocław, jako miasto straci na prestiżu. O niedowierzaniu będzie za chwilę...
Mimo wszystko jakoś tak spontanicznie wyszło, że tłum ruszył. Nie dowierzaliśmy, że ktoś może nam zabronić przebiec się chociaż kawałek. Chcieliśmy przebiec koło trybuny honorowej, pomachać ludziom, którzy tłumnie rozstawili się jeszcze na terenie Stadionu Olimpijskiego. Ludzie machali, pozdrawiali nas i tak jakoś przebiegliśmy przez bramę stadionu. Potem biegliśmy Różyckiego, w stronę al. Kochanowskiego. Cały czas leciutkim tempem pozdrawiając ludzi i olewając policję, która przez megafony nosowym głosem powtarzała "proszę się rozejść, bieg jest nielegalny" Każda z tych "rad" panów policjantów oczywiście była puentowana śmiechem i tekstami typu "to nas złapcie" albo "spokojnie panowie - jesteśmy bezpieczni", to ja zabezpieczam ten bieg (to była szczera prawda - biegł z nami gość przebrany za Batmana, bohater, na którego Wrocław zasługuje, który wyszedł z ukrycia w odpowiednim momencie). Przy wbieganiu na Kochanowskiego próbowałem się dodzwonić do Marysi, kochanej żony mej, z telefonu pewnego miłego gościa i powiedzieć jej, że mamy nieco inne zdanie, niż policja.
CZYTAJ TEŻ: Nocny Wrocław Półmaraton 2013 odwołany! Tłum spontanicznie ruszył ulicami (ZDJĘCIA)
Do 5. kilometra śpiewaliśmy i krzyczeliśmy różne hasła do osób, które nas dopingowały. Hasła typu "chodźcie z nami" albo "rzuć palenie i chodź pobiegać". Czasem skutkowało. Na 3. km zaczęło "lekko suszyć" (pewnie przez to, że przez to opóźnienie mniej piliśmy). Tutaj bodaj najweselsza historia z biegu. Otóż po przeciwnej stronie al. Kochanowskiego stał wóz policyjny z izotonikami. Nie myśląc wiele podskoczyłem do policjanta, który energicznie wydawał napoje w 6-pakach (szacunek dla Pana, życzę rychłego awansu za ludzkie podejście, choć wiem, że za to rzadko awansują). Tym samym z dwoma 6-pakami izotonika zacząłem przyspieszać, a nawet biec w przeciwnym kierunku rozdając butelki. Rozdałem jeden 6-pak, a drugi dałem miłej Pani do rowerowego koszyka. Nie musiałem mówić, co ma z tym zrobić. Pojechała do przodu i rozdysponowała spragnionym. Biegłem z tym około 100 metrów, co czułem potem w nogach.
Około 5. kilometra zacząłem wierzyć w ten bieg - że dobiegniemy, że nas nie zatrzymają. Jak wyłapać 2-3 tys. osób? Policjanci chcieli nas zatrzymać w jednym miejscu - na Placu Grunwaldzkim. Oczywiście im energiczniejsze były próby policjantów, tym śmieszniej to wyglądało. Wspomniane hasło: rozejść się, bieg jest nielegalny kwitowane było entuzjastycznie, bo właśnie fakt, że bieg jest nielegalny i w zasadzie tworzymy go tylko my - biegacze sprawił, że było to święto biegania. Zostawię sobie jeszcze czas na podsumowanie, tymczasem za Mostem Grunwaldzkim pobiegliśmy pod estakadą w lewo. Tutaj trochę niewesoła historia. Nie wiem w jaki sposób, ale policja pokierowała na pasem zieleni, na którym było torowisko tramwajowe. Czasem biegało się po torach kolejowych. Niestety różnią się one tym, że w tramwajowych używa się czasem takich metalowych przegródek, które o godzinie 23 na placu Wróblewskiego są widocznie, jako czarny kwadrat na czarnym tle. Jakimś cudem nie upadłem, ale lewa kostka zaczęła boleć. Lekko kulałem przez 2 km, przez kolejna 2-3 walczyłem z bólem, a potem nogi niosły same. Zapomniałem o tym i myślami byłem gdzie indziej. Co do innych niebezpieczeństw należało to, że nie mieliśmy pierwszego punktu odświeżania/bufetu, przez co czułem lekkie osłabienie. Jakiś baton albo banan pewnie by pomógł. Woda też była dawana nieregularnie. Kochani Wrocławianie (oraz kibice z innych miast) dawali nam pić - sami kupowali mineralkę i izotoniki (widziałem, jak jakaś pani wyleciała z jakimiś napojami). Na kibiców poświęcę osobny akapit, bo są tego warci.
"Trasa Wrocław półmaratonu zabezpieczona właściwie" (OŚWIADCZENIE)
Od 16. km zacząłem zmagać się z sobą. Opóźnienie w biegu (brak wystarczającego nawodnienia oraz jedzenia), frywolne pierwsze 5 km i gleba na Wróblewskiego sprawiło, że brakowało sił pod koniec. Mimo wszystko bez obaw. To, że brakuje sił, nie znaczy, że nie dobiegnę. Przyczepiłem się dwójki biegaczy i dobiegłem z nimi na stadion, gdzie czekały tłumy. Czas około 2:00 nie powala, ale to nie wynik był najważniejszy. Tym bardziej, że to mój pierwszy półmaraton. Potem były uściski, banan, woda, woda, woda, zdjęcia i wspominanie trasy.
Przechodząc do konkluzji, bieg miał charakter czysto pasjonacki. Nie było nagród, nie było oficjalnego pomiaru czasu, jak się okazało nie było także kurtyn wodnych i nie zorganizowano jednego albo dwóch punktów odświeżania/bufetów. Co było zamiast tego? Niezapomniane wrażenia, solidarność między biegaczami, wzajemna pomoc (wystarczyło krzyknąć woda i ktoś podnosił rękę), olbrzymie wsparcie Wrocławian, którzy chyba dopingowali jeszcze mocniej dlatego, że bieg był nielegalny. Był wysiłek, zmęczenie i radość. Każdy czuł, że brał udział w czymś niesamowitym. Niektórzy chodzili i powtarzali w kółko siara, skandal i porażka. Z pewnością prawo do tego mają zawodowcy i ludzie, którzy przyjechali z wielu miejsc na świecie (20 krajów). Jednak, jeśli dla kogoś celem było samo bieganie i nie odpuścił "rundy honorowej" była to niezapomniana impreza. Pełna spontaniczności, śmiechu i pasji.
Czytaj też: Półmaraton Wrocław odwołany - internauci linczują prezydenta, przeprosiny nie pomogły
Największą ozdobą biegu byli mieszkańcy. Nigdy nie brałem udziału w takiej imprezie. Wiem, że bieg w Grodzisku też jest wielkim wydarzeniem i całe miasto nim żyje. Natomiast pierwszy raz mogłem to dostrzec i poczuć. Transparenty, śpiewy, doping z okien, samochodów, spontanicznie kupowana woda dla nas dodawało niesamowitej energii. Nie było wrogich zachowań. Kierowcy raczej ze zrozumieniem przyjmowali sytuację. Teksty typu "jak kocha to zaczeka" raczej bawiły, niż wywoływały chęć odwetu. Odnośnie mieszkańców, hasło "chodźcie z nami" czasem działało! Bieg i tak był nieoficjalny/nielegalny, o czy większość wiedziała, więc kilka osób przyłączyła się do nas! To się nazywa żywa promocja biegania. Nie mam słów, żeby opisać ogrom energii, jaki dostaliśmy od mieszkańców podczas biegu. Pewnie niewiele widziałem takich biegów i gdzieś tam znajdzie się bieg, na który przychodzą tłumy, ale to było inne. Ludzie często krzyczeli, że dziękują za taką formę promocji biegania, i że Wrocław biega mimo wszystko. To było najprzyjemniejsze.
Co do samej organizacji to pójdzie w świat nieciekawa opinia o Wrocławiu. Głowy już się posypały. Zwolniony został Waldemar Biskup, dyrektor WCSHiR (...). Można powiedzieć, że impreza zrobiona typowo po polsku: z jednej strony wtopa organizacyjna, z drugiej spontaniczność inicjatywy, wewnętrzna solidarność i wsparcie mieszkańców. Z całą pewnością mogę powiedzieć, że nie zapomnę tej imprezy do końca życia. Proszę, aby blask czystej idei biegania przyćmił wtopę organizacyjną.
Pozdrowienia dla zielonych żabek z ITMZM, Marysi, Mateja, Mateusza, dziewczyn na mecie, Batmana, wszystkich kochanych Wrocławian i policji, która mimo, że nie dopuściła do biegu to chroniła nas należycie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: I Nocny Półmaraton Wrocław: Niedowierzanie, smutek, wstyd, ale i wzajemna pomoc (LIST INTERNAUTY) - Gazeta Wrocławska

Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska