Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Browar Mieszczański nie daje żyć okolicznym mieszkańcom (LIST DO REDAKCJI)

Czytelnik
- Ekstremalnym przypadkiem takiej właśnie postawy jest Browar Mieszczański. To, w jaki sposób to "centrum kulturalno-rozrywkowo-szkoleniowe" utrudnia życie mieszkańcom przyległego Osiedla Mieszczańskiego, przechodzi przysłowiowe ludzkie pojęcie - pisze w liście do redakcji nasz czytelnik. Chodzi głównie o hałas i fakt, że nikt nie potrafi temu zaradzić.

Oto cały list naszego czytelnika

Droga redakcjo
Wiele jest miejsc we Wrocławiu, których mieszkańcy skarżą się na hałas dobiegający czy to z zatłoczonych ulic, czy barów, klubów i pubów. Czytam listy do redakcji skarżące się na wydarzenia jednorazowe, mające charakter incydentalny i zaburzające spokojny wypoczynek mieszkańców "raz na jakiś czas". Wiele jest głosów, że takie jest nasze miasto - poza tym co oferuje studentom, tak naprawdę ludziom postanawiającym się osiedlić po skończonych uczelniach wyższych nie potrafi zaoferować nic.
Wspomniani studenci wypraszają nas, trzydziestolatków, "pod las" albo do puszczy, bo przecież jeśli nie potrafię znieść imprez do białego rana, to nie nadaję się do mieszkania w stolicy Dolnego Śląska. Byłem studentem w tym właśnie mieście i bawiłem się przednio. Ale szanowałem zawsze prawa innych i nie domagałem się możliwości skakania im po głowach.
Ekstremalnym przypadkiem takiej właśnie postawy jest Browar Mieszczański. To, w jaki sposób to "centrum kulturalno-rozrywkowo-szkoleniowe" (żeby zacytować w tym miejscu Wikipedię), utrudnia życie mieszkańcom przyległego Osiedla Mieszczańskiego, przechodzi przysłowiowe ludzkie pojęcie.
Otóż codziennie w budynkach Browaru odbywają się próby zespołów aspirujących do bycia rockowymi. Aspirujących, bo poziom muzyczny zdzierających gardło wokalistów i gitarzystów znających 2 riffy na krzyż, urąga chyba temu gatunkowi muzycznemu. Choć może nie mnie oceniać.
Co mogę ocenić, to głośność, z jaką rodzimi Stonesi wyżywają się na perkusjach i wspomnianych gitarach. Powrotu po pracy na "koncert" rockowy nie życzę nikomu. Myślę, że nawet najbardziej wytrwali studenci oszaleliby, gdyby każdego dnia ich zasypianiu towarzyszyło mniej lub bardziej rytmiczne dudnienie. Tym bardziej, że w przeciwieństwie do beztroskiego żaka, trzydziestolatek z kredytem hipotecznym rzadko może sobie odpuścić, gdy rano dzwoni budzik.
Weekendy nie przynoszą ukojenia. Jest jeszcze gorzej. Zespoły, które trenują swoje "muzyczne" umiejętności ustępują miejsca rytmicznym łupankom, które nie mogą spokojnie zakłócać snu mieszkańców osiedla, bo przewyższają je wrzaski pijanej braci przesiadującej pod Browarem. Tego rodzaju wydarzenia o charakterze najwyraźniej kulturalnym trwają do godzin porannych.
Myliłby się każdy, kto w takim momencie chciałby wzywać służby porządkowe - policję czy straż miejską. Funkcjonariusze z beztroską ignorują wezwania do interwencji, bo przecież "nie jestem jedyną osobą, która dzwoni na policję" oraz "chyba nie chcę zeznawać w sądzie jako świadek"(cytaty z komisariatu na Traugutta). Raz zdarzyło się, że na wezwanie policji pojawił się radiowóz i zebrał imprezowiczów do wnętrza Browaru, nakazując przy tym zamknięcie drzwi i okien i upilnowanie spokoju wokół terenu baru. Da się, ale najwyraźniej tylko raz. Kolejne interwencje nie przynoszą skutku.
Browar Mieszczański stoi na terenie gęsto zamieszkanym a narusza prawo emitując nadmierny hałas. Oczywiście normalne jest, że odbywają się tam co jakiś czas imprezy kulturalne, czy też nawet głośniejsze koncerty. To jest jeszcze do zniesienia. Strona Browaru informuje o takich wydarzeniach i jestem w stanie do nich się przygotować (zaplanować weekend poza miastem, jeśli jest to możliwe, choć i tak nie powinienem uciekać ze swojego mieszkania, bo właściciel baru musi zaoszczędzić na porządkowych pilnujących kręcącej się po posesji pijanej przyszłości naszego narodu).
Nie do zniesienia jest za to absolutna beztroska właścicieli przybytku. Nie do zniesienia jest bezczynność służb porządkowych, dla których porządek publiczny to najwyraźniej pojęcie ograniczające się do wystawiania mandatów za wyprowadzanie psa bez smyczy. Nie do zniesienia jest bezsilność zarządcy budynku, dla którego niewypełnianie obowiązku ochrony mieszkańców przed hałasem nie przeszkadza wystawiać co miesiąc faktury za "wykonane" zadania. Nie do zniesienia jest to, że wymarzone mieszkanie staje się koszmarem przez sąsiedztwo "centrum kulturalno-szkoleniowo-rozrywkowego".
Droga redakcjo, na pewno niejednokrotnie zgłaszali się do Was sąsiedzi Browaru Mieszczańskiego. Pora położyć kres wspomnianej bezsilności. Żyjemy w państwie prawa i mamy roszczenie do jego respektowania.

Pozdrawiam,
Mieszkaniec OMII

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Browar Mieszczański nie daje żyć okolicznym mieszkańcom (LIST DO REDAKCJI) - Gazeta Wrocławska

Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska