Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dutkiewicz: A już myślałem, że więcej nabroiłem (ROZMOWA)

Arkadiusz Franas
fot. Piotr Krzyżanowski
Czy w tym roku na wrocławskim stadionie doczekamy się koncertu supergwiazdy? - Raczej nie, choć mamy dość konkretną propozycję - mówi prezydent Rafał Dutkiewicz w rozmowie z redaktorem naczelnym Gazety Wrocławskiej Arkadiuszem Franasem. - Boję się o niej nawet głośno myśleć, bo znowu nastąpi przeciek do mediów, coś się nie uda i będę po raz kolejny musiał się tłumaczyć. Wolałbym chyba pomyśleć o roku przyszłym i wtedy naprawdę przygotować jakąś superimprezę - dodaje prezydent. Rafała Dutkiewicza pytamy też o kłopoty piłkarskiego Śląska, o to czy miasto powinno finansować zawodowy sport i kto jest lepszym kandydatem na szefa Platformy Obywatelskiej: Jarosław Gowin czy Grzegorz Schetyna.

Sport to zdrowie. Tak nas uczyli w szkołach, ale Wrocławiowi jakoś on nie służy. Końca kłopotów ze Śląskiem piłkarskim nie widać. Co będzie z tym klubem?
Ma się dobrze, zdobył brązowy medal. Każdemu życzę takiego klubu z problemami, który zdobył tytuł mistrza Polski, trzeci rok z rzędu jest na podium.

I nie wiem, czy nie należy tego umieścić w kategorii "cud nad Odrą". Przy takich zawirowaniach właścicielsko-finansowych to naprawdę osiągnięcie niezwykłe.
Jak widać zawirowania nie były tak duże, bo się udało. Sprawa ma bardziej charakter medialny, a dużo mniej wpływa na bieżące funkcjonowanie klubu. Oczywiście, że są kłopoty właścicielskie, ale cały czas rozmawiamy z panem Solorzem. Rozważamy różne koncepcje. I mam nadzieję większościowemu udziałowcowi zależy na rozwoju klubu tak samo, jak nam. Myślimy o wzmocnieniu zespołu, a może nawet gruntownej przebudowie. Ale to oczywiście decyzja trenera.

Ale kto kupuje, a kto sprzedaje? Wrocław od Zygmunta Solorza czy Zygmunt Solorz przejmuje udziały miasta? I jeszcze teren obok stadionu...
Teren jest na sprzedaż i jeśli pan Solorz wystąpi z atrakcyjną ofertą, to może go kupić. Jak każdy przedsiębiorca, który ma atrakcyjną propozycję finansową i stanie do przetargu.

Ale kto sprzedaje udziały a kto je kupuje, bo podobno pojawiają się nowe koncepcje, które jeszcze niedawno nie były brane pod uwagę?
Jesteśmy otwarci na wszystkie pomysły, które będą służyły Wrocławiowi i będą dobre dla Śląska. Łącznie z przejęciem klubu w całości przez naszego partnera. Oczywiście, będziemy musieli mieć pewność, że Śląsk Wrocław nie podzieli losu Polonii Warszawa, dlatego zażądamy odpowiedniego zabezpieczenia. Jednak na razie na stole leży wyłącznie nasza formalna oferta nabycia akcji. Nikt nie przedstawił na piśmie innej. Jestem jednak przekonany, że kwestie właścicielskie wyjaśnią się, tak czy inaczej do początku nowego sezonu.

Ile w tym roku gmina Wrocław zainwestowała już w klub piłkarski?

Niedużo. Oczywiście jak na piłkę nożną. O wiele więcej miał dać nasz partner - myślę o zapewnieniach, że Śląsk, otrzyma 10 milionów złotych.
Cztery miliony złotych plus pożyczka dwóch milionów złotych z MPWiK, która nie wiadomo dlaczego stała się głośna.

Głośne może dlatego, że operacja była prowadzona w tajemnicy?
Proszę pamiętać, że finanse miasta są jawne i niczego nie chcemy i nie możemy ukrywać. Nie było żadnej tajemnicy, ale nie jesteśmy w stanie nagłaśniać każdej operacji finansowej prowadzonej przez samorząd czy którąś z naszych spółek, bo takich operacji są tysiące. Oczywiście, pożyczka będzie zwrócona co do złotówki, co łatwo da się sprawdzić.

Nie uważa Pan teraz, że jednak wchodzenie samorządów w finansowanie zawodowego sportu to jednak niezbyt dobry pomysł?
Nie można powiedzieć, że wejście miasta w Śląsk było złym pomysłem. Proszę zobaczyć, co się stało. Odbudowaliśmy WKS. Z klubu bez perspektyw, będącego w fatalnej sytuacji sportowej i finansowej, pałętającego się w trzeciej lidze, stał się mistrzem Polski i uczestnikiem europejskich pucharów. Na mecze przychodzi o wiele więcej ludzi. W telewizji przy meczach Śląska bite są rekordy oglądalności. To był niezwykle trudny projekt, który się udał. Teraz, zgodnie z naszymi zapowiedziami sprzed lat, nadszedł czas na wycofanie się ze Śląska.
Niestety, na końcu drogi mamy trochę kłopotów z naszym partnerem, które - mam nadzieję - przezwyciężymy. Chcemy przekazać Śląsk prywatnemu inwestorowi, mając gwarancję, że to jest solidny podmiot, który ma długofalowy pomysł na drużynę. I zrobimy to z panem Solorzem, bądź z kimś innym. A jeśli chodzi o inne dyscypliny, to zarówno w 2013 jak i w 2014 roku nie zamierzamy angażować finansów Wrocławia w zawodowy sport. W tym roku już ich nie mamy, a i w przyszłym wiemy, że po rozdysponowaniu publicznych środków przez ministra finansów Jacka Rostowskiego też ich nie będzie. I na marginesie jeszcze jedna uwaga. Minister sportu Joanna Mucha mówi, że samorządy nie powinny wspierać sportu. I zgoda. Tylko dlaczego mechanizm ten nie obowiązuje w przypadku spółek Skarbu Państwa?

Czytaj dalej na kolejnej stronie.

Jak jesteśmy przy sporcie, to dawno nie rozmawialiśmy o stadionie. Max Boegl płacze, że Pan ich skrzywdził, a nasza arena nadal niedokończona.
Arena jest gotowa i wie to każdy, kto na niej był. Z powodzeniem odbywają się tam mecze i imprezy. Oczywiście, zostały do dokończenia elementy techniczne, ale to w żaden sposób nie przeszkadza w użytkowaniu stadionu. Co więcej, jesteśmy bardzo zaawansowani w wynajmie powierzchni i najprawdopodobniej niedługo nasz stadion będzie pierwszym w Polsce, który ma wynajętą całą powierzchnię. Teraz największe wyzwanie to pewne ożywienie stadionu. Chcemy iść w cztery rodzaje wydarzeń. Musi grać Śląsk i od czasu do czasu reprezentacja, choć decyzja PZPN-u o tym, że mecze o punkty tylko na Stadionie Narodowym, nam nie pomaga. Nie może być tak, że świadomie rząd polski podjął decyzje o budowie czterech stadionów na Euro 2012, a teraz państwo będzie wspomagało tylko jeden. To kompletna aberracja. A wracając do naszej areny, to oprócz sportu, musimy też robić tak wielkie wydarzenia, jak ostatnie Święto Przedszkolaka, czyli akcje dla mieszkańców. Kolejny rodzaj wydarzeń to koncerty. Te trochę mniejsze, dla 10-15 tysięcy osób, na które bilety będą kosztowały nie więcej niż 50 złotych. No i te większe. Z supergwiazdą, gdzie za obejrzenie artysty zapłacimy po kilkaset złotych.

Jeszcze w tym roku?
Raczej nie, choć mamy dość konkretną propozycję, boję się o niej nawet głośno myśleć, bo znowu nastąpi przeciek do mediów, coś się nie uda i będę po raz kolejny musiał się tłumaczyć. Wolałbym chyba pomyśleć o roku przyszłym i wtedy naprawdę przygotować jakąś superimprezę.

A ja mam wrażenie, że te przecieki i sprostowania informacji to efekt naszego niezbyt umiejętnego zabierania się za sprawy.
Nie. To kwestia olbrzymiej konkurencji, jaka istnieje w momencie, gdy powstały cztery stadiony. Każdy walczy o przetrwanie. I walka ta ma wymiar finansowy. Niestety, właściciel Stadionu Narodowego, czyli państwo, jest w stanie więcej zapłacić wykonawcy niż samorządowe stadiony w Poznaniu, Gdańsku, czy we Wrocławiu. Szkoda, że nasza propozycja, by współpracować zamiast konkurować, nie została przyjęta i pewnie jeszcze niejednokrotnie ktoś komuś podkradnie gwiazdę. Rozumiem, że jest wolny rynek, ale są sytuacje, gdy biznesowo lepiej wychodzi się współpracując, a nie konkurując. Może jeszcze do tego modelu, który zaproponowaliśmy, wrócimy, gdy i inni się sparzą. Poza tym Wrocławiowi potrzebna jest duża, stała impreza. Może nie od razu taka, jak Open’er Festival w Trójmieście, ale w tym kierunku powinniśmy dążyć.

A co z Maksem Boeglem, który ostatnio Wrocław mocno zaatakował? Sprawa już w sądzie?
My wywiązaliśmy się z umowy w stosunku do Maxa Boegla. Rozumiem, że firma ma jakieś żale, ja jednak mam dbać o pieniądze wrocławian, a nie pieniądze wykonawcy stadionu.

Czy pieniądze pozyskane z najmu wystarczą na utrzymanie stadionu?
W połączeniu z pieniędzmi z wynajmu na imprezy sportowe powinny pokryć te koszty. Oczywiście poza spłatą rat kredytu, które obciążają bezpośrednio gminę.

A czy dopuszcza Pan możliwość, że operatorem stadionu zostanie Zygmunt Solorz, o co podobno zabiega?
Słyszałem o takim pomyśle, ale nie bardzo wyobrażam sobie jego realizację. Najpierw trzeba rozwiązać zagadnienia dotyczące WKS-u, a potem ewentualnie będzie czas na rozmowy o innych formach współpracy. Na pewno zachowamy tu daleko idącą ostrożność.

Wspomniał Pan, że nie mamy żadnej sztandarowej imprezy muzycznej, jak gdyński Open’er. Moim zdaniem jeszcze długo nie będziemy jej mieli. I to z Pana winy.
Jak to?

Powołał Pan dziewięciu kuratorów, którzy mają zająć się przygotowaniami do tego, by Wrocław stał się Europejską Stolicą Kultury. Są specjaliści od chórów, rzeźby, a nie ma nikogo, kto by znał się na muzyce popularnej. Ona nadal jest w defensywie i niedoceniana.

A już myślałem, że coś więcej nabroiłem…

Bo nabroił Pan.
Wyjaśniam. Pani Agnieszka Franków-Żelazny, która będzie nadzorowała sprawy muzyczne, ma się zajmować także jazzem. Faktycznie, nie ma kuratora do spraw muzyki pop czy rock, ponieważ tą sprawą instytucjonalnie będzie się zajmowało Centrum Sztuki Impart. To tam mają przygotować projekty w tej dziedzinie na rok 2016.

No dobrze, myśli Pan o tym, ale jednak jakby jednocześnie się trochę tego wstydzi. Rock i pop nadal uważane są za niekulturalne. Powołanie osobnego kuratora byłoby sygnałem, że ta część sztuki jest pełnoprawna. A nie jest.
Dobrze, zgadzam się. Popkultura funkcjonuje trochę na marginesie. Podam przykład z Glasgow, gdy oni byli ESK. Tam najważniejszym medialnie występem był koncert Franka Sinatry. Takie były fakty, ale z programu ESK w tym mieście wcale to nie wynikało. Dla Komisji Europejskiej - dysponenta tytułu Europejskiej Stolicy Kultury - są granice rozumienia kultury wysokiej, których nie wolno przekraczać, czy się z tym zgadzamy, czy nie.

Aby wyjaśnić do końca kwestie organizacyjne, powiedzmy jeszcze jedno. Kuratorem kuratorów jest prezydent Wrocławia?
Tak, choć prace koordynacyjne spoczywają też na dyrektorze administracyjnym, Krzysztofie Maju, który odpowiada za wiele spraw związanych z organizacją.

Czytaj dalej na kolejnej stronie.
Czy dziś jesteśmy w stanie odpowiedzieć, co już na pewno zobaczymy, gdy Wrocław stanie się Europejską Stolicą Kultury?
Tak. Już dziś, na trzy lata przed Europejską Stolicą Kultury, mamy zaplanowanych 180 wydarzeń artystycznych. Myślę, że ostatecznie w 2016 roku będzie ich około 500. Do tego wielkie projekty modernizujące przestrzeń miejską. Zbudujemy osiedle ESK, czyli WUWĘ 2, blisko stadionu. Będą gotowe Capitol i Narodowe Forum Muzyki. Przebudujemy okolice przejścia podziemnego na ulicy Świdnickiej tak, że będzie chodziło się i górą, i dołem. Powstanie tam miejsce wystawiennicze. Pokażemy na przykład instalacje, która odtworzy dawną zabudowę Kazimierza Wielkiego. Atrakcją będzie Pasaż Ruska 46, który jest za Pasażem Niepolda. Na Psim Polu powstanie Centrum Kultury FAMA - tam, gdzie kiedyś było kino o tej nazwie. Sam do niego często chodziłem. To te najważniejsze. Pewnym punktem programu jest Olimpiada Teatralna. Inauguracja i zakończenie będą bardzo rozbudowanymi sylwestrami.

I odbędą się na stadionie?
Ja bym chciał, ale muszę do tego przekonać Telewizję Polską. Z innych wydarzeń trzeba na pewno wspomnieć o specjalnych edycjach naszych sztandarowych imprez, jak Jazz nad Odrą czy Wratislavia Cantans. Planujemy wystawy, o których ma mówić cały świat. I ta w Muzeum Narodowym "Od Cranacha do Picassa" to tylko drobna zapowiedź tego, co nas czeka. Do 2016 powstanie też Muzeum Teatru. I jeszcze jednak kwestia. Na liście UNESCO mamy już Halę Stulecia. Ale jest jeszcze druga lista tej organizacji, która rejestruje najcenniejsze zabytki piśmiennictwa. Jako Polacy pewnie chcielibyśmy tam umieścić "Pana Tadeusza" lub Księgę Henrykowską, ale oba te zabytki nie mają rangi światowej. Łatwiej będzie ze średniowiecznym aktami klasztornymi. Oczywiście, mam taką nadzieję, bo one odnoszą się do europejskiej tradycji tej epoki i są ważne dla ludzi z całego świata.

To wróćmy do współczesności. Czy z Pana inspiracji kilkanaście dni temu pojawił się Jarosław Gowin?
(śmiech) Może przyjechał do Wrocławia dlatego, że jesteśmy dobrymi przyjaciółmi. Jednak tak naprawdę to kilka miesięcy temu zaprosiło go, gdy był jeszcze ministrem, środowisko duszpasterstwa akademickiego.

Tyle komplementów Panowie wymieniliście, że zastanawiałem się, czy Pan nie bierze udziału w kampanii wyborczej kandydata na szefa PO?
(śmiech). Jarek Gowin często krytykował moje pomysły polityczne, ale chyba jest zwolennikiem tego, co robię we Wrocławiu. I ten obszar komplementował. Ja uważam Gowina za wybitnego polityka i tego nie ukrywam. Jest oczywiście podtekst tej naszej domniemanej wspólnej partii. Jarek nie deklaruje w rozmowie ze mną budowy nowej partii. A ja już na pewno nie mam żadnych takich planów.

Zamierza Pan jakoś uaktywnić się podczas wyborów szefa Platformy Obywatelskiej?
Na pewno nie. Nie należę do tej partii i nawet mi nie wypada tego robić. Poza tym nie ma co ukrywać, że faworyt jest jeden. I myślę, że poseł Gowin doskonale o tym wie.

I nie ma Pan na myśli też Grzegorza Schetyny?
Nie. Zwłaszcza, że pomysły dolnośląskiego posła PO są znacznie słabsze niż Jarosława Gowina. Tyle że to bez znaczenia, bo - powtarzam - faworyt jest tylko jeden.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska