Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Z polskiego na nasze: Temida ślepa i głucha

Andrzej Górny
W 1904 roku w Wiedniu sądzono 23-letniego "chłopca" (wg austriackiego prawa pełnoletni był dopiero 24-latek), który próbował wyrwać kobiecie torebkę. Rozprawie przewodniczył hofrat (radca dworu) Feigl, sadysta albo podobny czubek. Zmanipulował ławę przysięgłych i sprowokował oskarżonego Krafta do zrzeczenia się prawa do apelacji, co było deklaracją nieodwołalną. Sprawcę skazano na… dożywotnie ciężkie więzienie! W początkach XX wieku niewiele słyszano o prawach człowieka, ale i tak sprawa narobiła wiele szumu. Przysięgli bili się w piersi, że tego nie chcieli, ale sędzia tak konstruował pytania, że całkiem ich ogłupił.

Sumienie ruszyło prokuratora, który apelował na rzecz oskarżonego - ewenement, i wówczas, i obecnie. Kraftowi złagodzono karę do 12 lat ciężkiego więzienia. Dalej nie można było się posunąć, by… nie urazić sędziego. Skazany dostał w więzieniu gruźlicy, hofrata awansowano, aby mu wynagrodzić przykrości ze strony prasy.

30 lat później przypomniał tę aferę Boy, w tomie "Znaszli ten kraj?...". Dla kontrastu przytoczył współczesną mu sprawę, w której sprawcę identycznego przestępstwa skazano tylko na rok więzienia.

Cóż, postęp musi być. Czy może jednak niekoniecznie? Nie kojarzą się Państwu działania naszych organów tzw. sprawiedliwości wobec upośledzonego Radka Agatowskiego z metodami prawnymi monarchii austro-węgierskiej? Sprawca ma 25 lat, ale umysłowo jest na poziomie kilkuletniego dziecka. Bierze co znajdzie - rower, taczki czy stary garnek. Pojęcia kradzieży nie zna, tak samo jak swojego nazwiska, nie umie też czytać ani pisać. I tego to groźnego zbrodniarza biegli uznali za poczytalnego, prokurator wysmażył akt oskarżenia, a sąd wlepił mu kilka lat więzienia. Bronią go sąsiedzi, nawet ci, którym coś zginęło; wystarczy iść do jego domu, aby swoje odzyskać. Skołatana i bezradna matka powtarza, że dostarczała organom zaświadczenia o stanie zdrowia syna, ale nie wie, co się z nimi dalej działo. I dlaczego musiał on trafić on do więzienia, gdzie cierpiał, poniewierany i cięty żyletkami przez współwięźniów, nic z tego wszystkiego nie rozumiejąc.

Psychiczni eksperci kręcą; jedni by go ubezwłasnowolnili, drudzy komplementują, że nie taki on głupi, żeby zasłużyć choćby napomroczność jasną. Ciekawe, dokąd biegli ci biegli, bo raczej nie po rozum po głowy? Może do kogoś, kto by im wyjaśnił różnicę między szarą komórką a komórką z królikami?

Nie zdziwię się, jeśli prokurator wytoczy własnej żonie sprawę o marnotrawstwo prądu. Bo przecież gdy on otwiera lodówkę, to tam zawsze świeci żarówka! Zastanawiam się, czy Wysoki Sąd, bez trzytomowej pisemnej instrukcji oraz pomocy specjalistów komputerowych, potrafi dobrać sobie skarpetki do pary? Początkowo całe to bractwo szło w zaparte - wyrok jest zgodny z kodeksami i paragrafami, porządek musi być.

Teraz dał głos VIP z rady sądownictwa: problem dogłębnie wyjaśnimy! Rychło w czas, ale dzięki i za to, o ile wyjaśnianie nie potrwa np. 12 lat.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska