Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wrocław: Ktoś okradł harcerzy. Policja: Sami możecie ich zatrzymać...

Marcin Rybak
Marcin Rybak
.
. Pawel Relikowski / Polska Press
Harcerski Ośrodek Wodny “Zatoka” przy ulicy Długiej we Wrocławiu okradany był dwa razy na początku grudnia. Policjanci z patroli, które zjawiały się na miejscu, ograniczali się do stwierdzenia, że nie ma jak zabezpieczyć śladów. Poza tym mundurowi skomentowali: - Gdyby złodzieje chcieli wrócić po resztę “fantów”, to samemu można ich zatrzymać. Należy następnie zadzwonić pod numer 997 - doprecyzowali...

W Ośrodku “Zatoka” swoją bazę i przystań mają harcerze z drużyny wodnej Związku Harcerstwa Rzeczypospolitej.
Na początku grudnia złodzieje zdemolowali barak. Wycięli ze ścian całą instalację centralnego ogrzewania. Po kilku dniach przyszli znowu. Wyrwali resztę rur, metalowy bojler i zaczęli wyrywać kable ze ścian. Na terenie ośrodka harcerze znaleźli dwie kurtki. Możliwe, że należały do włamywaczy. Jedna była oblana płynem z instalacji centralnego ogrzewania. A druga umazana sadzą. Tak jakby z kotłowni budynku przy Długiej.

Za każdym razem harcerze dzwonili po policjantów. - Przyjechał patrol - opowiada sytuację po pierwszym włamaniu Grzegorz Majcher komendant HOW Zatoka. - Policjant powiedział mi, ze za dużo wody i nie ma jak zabezpieczyć śladów włamania.
Kilka dni później sytuacja się powtórzyła. Znowu włamanie, znowu patrol i znowu: “nie ma jak zabezpieczyć śladów”. Chociaż nie było już tyle wody. Chociaż złodzieje wyrwali ze ścian metalowy bojler. Musieli się mocno namęczyć. Może akurat pracowali bez rękawiczek?

Poza tym były kurtki. Ale funkcjonariusz stwierdził tylko - relacjonuje komendant Majcher - że nie widzi związku kurtek z tajemniczymi włamywaczami. Wtedy to Grzegorz Majcher usłyszał, że można samemu zatrzymać złodziei. Gdyby wrócili po kable, które jeszcze w Ośrodku zostały.

- Dziesięć lat temu też mieliśmy włamanie - opowiada Grzegorz Majcher. - Wtedy jakoś nie było problemu. Przyjechali technicy kryminalistyczni, zabezpieczyli ślady. Nawet psa sprowadzono.

Harcerze zgłosili zawiadomienie na policję 10 grudnia. Dwa dni po drugim włamaniu. - W sprawie obu zdarzeń prowadzone jest postępowanie mające na celu wyjaśnienia wszystkich okoliczności i ustalenia sprawcy bądź sprawców tych przestępstw - odpowiada na nasze pytania o tę sprawę Krzysztof Zaporowski z biura prasowego Komendy Wojewódzkiej .

Ale to nie wszystko. W środę 9 grudnia komendant “Zatoki” Grzegorz Majcher zauważył nad Odrą w okolicach ul. Długiej dziwnych ludzi niosących zwój kabla. - Na oko tam było kilkadziesiąt kilogramów złomu - opowiada. - Weszli pod most kolejowy zapalili ognisko i zaczęli opalać izolację z drutu. Wyglądało to podejrzanie, możliwe, że to byli złodzieje, którzy szykowali się do sprzedaży złomu. Harcerz zadzwonił na 997. - Czekałem później kilkadziesiąt minut. Chciałem pokierować radiowóz. Nikt nie przyjechał. Wersja policji jest inna: Na miejsce wysłano patrol, ale mundurowi nie znaleźli żadnych ludzi opalających kable.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska