Zimowa przerwa w niczym nie zaszkodziła wrocławskiemu Śląskowi. Drużyna Ryszarda Tarasiewicza - wbrew niektórym opiniom sugerującym, że wiosną będzie grała gorzej niż jesienią - nadal jest znakomicie funkcjonującą maszyną. Potwierdziła to w sobotę, gładko rozprawiając się przed własną publicznością z Polonią Bytom.
W obydwu zespołach zaszły zmiany w porównaniu do poprzednich pojedynków. U gości w pierwszym składzie pojawili się m.in. Michał Zieliński (tydzień wcześniej strzelił bramkę Wiśle) oraz Jerzy Brzęczek, dla którego był to debiut w bytomskiej ekipie. Żaden z nich nie zachwycił, a na pomeczowej konferencji trener Marek Motyka między wierszami przyznał, że zmiany nie wyszły drużynie na zdrowie.
Inaczej niż w Śląsku. Tarasiewicz dokonał tylko małej korekty - na ławce posadził Krzysztofa Ulatowskiego, a w jego miejsce posłał w bój Tomasza Szewczuka. I był to strzał w dziesiątkę. Grając dwoma napastnikami (choć nie do końca, bo bohater spotkania Przemysław Łudziński często się cofał i pomagał w rozgrywaniu piłki), wrocławianie całkowicie zdominowali wydarzenia na boisku.
Brak Ulatowskiego wymusił jeszcze jedną zmianę. Do tej pory to on zastępował chorego Dariusza Sztylkę w obowiązkach kapitana drużyny. Wszyscy byli przekonani, że w sobotę z opaską na ramieniu wystąpi Krzysztof Wołczek, który był następny w kolejce z racji stażu w drużynie.
Niespodziewanie szkoleniowiec tę funkcję powierzył Sebastianowi Mili. Liderowi Śląska opaska chyba jednak przyniosła pecha. Nie mógł się wstrzelić w bramkę gości, choć okazji miał bardzo dużo.
Najpierw nie zdążył zdobyć gola po świetnej asyście Marka Gancarczyka - w roli strzelca wyręczył go obrońca gości Peter Hricko. Następnie, gdy jego atomowy strzał z rzutu wolnego wpadł do bramki, sędzia odgwizdał spalonego. Obrazu pecha dopełnił rzut karny, podyktowany już w doliczonym czasie gry za faul na Januszu Gancarczyku, który Mila posłał w aut tuż obok słupka.
- Przy karnym byłem mocno naciskany przez obrońców Polonii i dlatego spudłowałem - żartował po spotkaniu Mila.
Na szczęście dla Śląska Mila doskonale robił w sobotę to, co wychodzi mu najlepiej - rozgrywał. To właśnie on uruchomił kontrataki, po których padły dwie bramki dla gospodarzy. W 57 min podał do Marka Gancarczyka, prawoskrzydłowy ośmieszył Adriana Klepczyńskiego i dograł w pole karne do Przemysława Łudzińskiego, który zdobył pierwszego gola w tym sezonie.
Chwilę później sytuacja się powtórzyła. Znów Mila, znów dośrodkowanie Gancarczyka (zaliczył trzecią asystę w meczu!) i znów Łudziński (gol numer dwa). Zwycięstwo gospodarzy mogło być bardziej okazałe, bo Polonia - za wyjątkiem pierwszego kwadransa spotkania - nie potrafiła walczyć ze Śląskiem jak równy z równym. Na nic zdała się jej tajna broń - szarańcza.
- Nie mieliśmy ataku, środka, boków, a o obronie to nawet nie chcę mówić - narzekał po meczu Marek Motyka. - Śląsk zagrał świetnie, pięknie rozgrywał akcje skrzydłami i choć wiedzieliśmy, że tak będzie grał, nie potrafiliśmy nic na to poradzić.
Dzięki zwycięstwu Śląsk umocnił się na piątym miejscu w lidze. Do czwartego - które może zapewnić start w europejskich pucharach - bieniaminek traci zaledwie dwa punkty.
Śląsk Wrocław - Polonia Bytom 3:0.
Bramki: Hricko 33 sam., Łudziński 57, 65.
Sędziował: Marcin Borski (Warszawa).
Widzów: 8000.
Śląsk: W. Kaczmarek - Wołczek, Celeban, Fojut, PawelecI - M. Gancarczyk, Łukasiewicz, Mila, J. Gancarczyk (90 Ulatowski) - Łudziński - Szewczuk (88 Sobociński).
Trener: Ryszard Tarasiewicz
Polonia: Peškovič - Hricko, KillarI, Broniewicz, Klepczyński - Trzeciak (59 Jaromin), Brzęczek (77 Bažík), Grzyb, Radzewicz - Zieliński (59 JugovićI), Podstawek.
Trener: Marek Motyka
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?