Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Polacy nabici w butelkę

Andrzej Krajewski
Gdy Rafał Dutkiewicz zaczął ujawniać swe wielkie ambicje polityczne, skończyła się dobra passa Wrocławia. Udział w tym mają władze centralne.
Gdy Rafał Dutkiewicz zaczął ujawniać swe wielkie ambicje polityczne, skończyła się dobra passa Wrocławia. Udział w tym mają władze centralne. Marcin Osman
Strukturą i sposobem działania partie polityczne w Polsce przypominają nieboszczkę PZPR. Jeśli to się nie zmieni Rzeczpospolita nigdy nie będzie nowoczesnym i dobrze zarządzanym państwem.

Od stycznia Rafał Dutkiewicz objeżdża cały kraj, starając się wspierać tworzenie struktur Ruchu Obywatelskiego Polska XXI. Takie poczynania prezydenta Wrocławia, któremu wyborcy powierzyli urząd po to, żeby zarządzał miastem, a nie budował nową partię, muszą budzić spore wątpliwości. Zwłaszcza że od momentu, gdy Dutkiewicz zaczął ujawniać swe wielkie ambicje polityczne, skończyła się dobra passa Wrocławia, w czym wielki udział mają władze centralne, coraz otwarciej dyskryminujące nadodrzański gród.

Jednak aspiracje prezydenta przynoszą też jedną pozytywną zmianę - pobudzają do przemyśleń nad strukturą polskich stronnictw politycznych. Ruch Polska XXI, podobnie jak niegdyś PO, ma być tworzony oddolnie, w sposób demokratyczny, opierając się na aktywności obywatelskiej. Wedle Dutkiewicza wszystkie inne partie porzuciły ten sposób działania oraz styl myślenia i jest to prawda.
Jeśli Polacy dokładnie przyjrzeliby się, komu wypłacają co roku ponad 200 mln złotych - bo łącznie tej wysokości dotacje z budżetu państwa otrzymują partie, które w ostatnich wyborach otrzymały ponad 3 proc. głosów - mieliby prawo czuć się co najmniej nabici w butelkę.

Teoretycznie bowiem każdy obywatel może zapisać się do dowolnego ugrupowania i spróbować codziennie brać udział w życiu politycznym, a nie raz na kilka lat przy okazji wyborów. W praktyce obecnie szeregowi członkowie partii nie mają nic do gadania. Można rzec: "Wszelkie decyzje są podejmowane przez bardzo wąskie kierownictwo i potem przesyłane niżej. Wykonanie takich poleceń nie podlega dyskusji". Co ciekawe, cytat ten wziąłem z listu otwartego, jaki w marcu 1965 r. Jacek Kuroń i Karol Modzelewski przesłali członkom Podstawowej Organizacji Partyjnej na Uniwersytecie Warszawskim. Za zbyt szczere opisanie sposobu funkcjonowania PZPR ówczesne władze wlepiły im po 3,5 roku więzienia.
Dziś każdy Polak może głośno powiedzieć, co chce, ale mimo to partie, jakie obecnie funkcjonują w parlamencie, swą strukturą coraz bardziej przypominają dawną PZPR. Na czele każdej stoi nieomylny lider, którego otacza kilkuosobowe Biuro Polityczne. Paradoksalnie, wyjątek stanowi SLD, ale tylko z powodu równowagi sił, jaka zapanowała między dwoma kandydatami na lidera, tak że chwilowo żaden nie potrafi wykończyć adwersarza.

Sytuacja ta jest dokładnie odwrotna niż w większości krajów zachodnich, gdzie kierownictwo partii kreują doły i każdy lider musi liczyć się ze zdaniem zwykłych członków swego ugrupowania. Dość przypomnieć, że obecny prezydent USA Barack Obama, dwa lata temu anonimowy senator z Illinois, zawrotną karierę zawdzięcza poparciu dołów Partii Demokratycznej. Gdyby w Polsce ktoś taki chciał walczyć o przywództwo, wówczas lider stronnictwa po prostu wywaliłby go na zbity pysk i byłoby po sprawie.

Dużo by o tym pisać, jak doszło do takiego ukształtowania się systemu partyjnego w III RP. Jeszcze w latach 90. na scenie politycznej konkurowały ze sobą trzy nurty. Pierwszy tworzyli postkomuniści i ludowcy, czyli ugrupowania wywodzące się PRL, skupiające ludzi dawnej nomenklatury. Wykazując iście mafijną solidarność, członkowie tych stronnictw bronili swego stanu posiadania i walczyli o zawłaszczenie nowych obszarów administracji państwowej, samorządowej oraz gospodarki kraju.

Drugi nurt stanowiły ugrupowania, budowane wedle wzorców zachodnich, takie jak Unia Demokratyczna czy ZChN, starające się funkcjonować wedle reguł demokratycznych, gdzie szeregowi członkowie mieli jeszcze coś do powiedzenia. Wreszcie istniał trzeci, wtedy jeszcze najmniej wpływowy rodzaj partii budowanych wokół osób charyzmatycznych przywódców. Wówczas krótkotrwały sukces odnosiło Porozumienie Centrum Kaczyńskich i KPN Leszka Moczulskiego.
Po kilkunastu latach istnienia III RP bezapelacyjne zwycięstwo odniosły jednak partie wodzowskie. Pierwsza z nich Prawo i Sprawiedliwość od początku zbudowane zostało jako konieczna przybudówka do dwójki liderów, życzliwie udających, iż liczą się z opinią podwładnych. Gorzej, że stworzona na wzorcach amerykańskich Platforma Obywatelska stała się lustrzanym odbiciem PiS.

Kto jeszcze dziś pamięta, że stronnictwo to miało kilku liderów? Andrzej Olechowski i Maciej Płażyński, współzałożyciele PO są ledwie wspomnieniem. Janowi Rokicie media poświęcają swą uwagę jedynie wówczas, gdy podejmuje heroiczną walkę z policjantami o fotel na pokładzie samolotu (zresztą nawet tę przegrał). Jakoś tak się stało, że Donald Tusk jakby od niechcenia "znikł" konkurentów, mogących podważyć jego przywództwo.

Gdyby ta likwidacja wewnętrznej demokracji dotyczyła Związku Hodowców Kanarków, pal sześć, niech się chłopaki bawią, skoro im to odpowiada. Niestety, proces ten odbija swe piętno na całym państwie, gdyż - tu znów zacytuję dziwnie aktualne przemyślenia Kuronia i Modzelewskiego - "Wszystkie istotne decyzje podejmowane są najpierw w partii, a potem dopiero w organach oficjalnej władzy państwowej; żadna istotna decyzja nie może być podjęta i realizowana bez sankcji władz partyjnych". Tak było w PRL, ale i w III RP partia dzierżąca władzę kształtuje państwo. A czego można spodziewać się po ugrupowaniu wodzowskim? Tym razem sięgnę po innego krytyka PRL, Stefana Kisielewskiego.

"Do elity dopuszcza się ludzi bez charakteru, gotowych na każdy kompromis, kłamstwo, zaparcie się siebie, bezbłędnie eliminuje się ludzi z charakterem i własnym poglądem" - pisał w 1980 r. Kisiel na łamach pisma "Res Publica". W partii wodzowskiej lider musi prowadzić selekcję negatywną, bo inaczej ryzykuje utratę stanowiska wodza i polityczny zgon. Dlatego Kaczyński musiał wyeliminować Ludwika Dorna, bo ten podważał jego nieomylność. Podobnie jak wrocławianina Kazimierza M. Ujazdowskiego.
Dlatego Tusk mianował nic nieznaczącym ministrem od kultury Bohdana Zdrojewskiego, bo w poprzedniej kadencji Sejmu były prezydent Wrocławia, głosami partyjnych dołów, wbrew woli lidera Platformy, został przewodniczącym klubu poselskiego PO. Na zesłaniu w ministerstwie kultury Zdrojewski może co najwyżej decydować o tym, jakie muzea oraz filmy wesprze dotacjami. Partie wodzowskie eliminują ze sceny politycznej zdolnych przywódców, a promują bezpłciowe klony, powtarzające myśli lidera.

A i to nie jest najgorszą wiadomością dla wyborców. Gorzej, że ugrupowania tego typu wymuszają na ich wodzu zapewnienia dworowi profitów. Otoczenie lidera chroni go i jest lojalne, ale w zamian, ten musi godzić się, żeby ze szczytów państwa "wataha" (jak to kiedyś ładnie ujął min. Sikorski) mogła wyprawiać się na dół po łupy. "Wataha", czyli ludzie z dworu i ich ludzie obsadzają więc sobą, krewnymi, znajomymi itd. stanowiska w administracji i spółkach Skarbu Państwa, aż do urzędu sprzątaczki włącznie. Jeśli tego nie dostają, przestają być lojalni. Jak funkcjonuje tak administrowane państwo, przekonujemy się na co dzień.

Lecz najgorsza wiadomość dopiero przed nami. W kraju, gdzie rządzą partie wodzowskie, nie ma zbyt wiele miejsca na samorządność obywateli. Samorządność wprawdzie usprawnia funkcjonowanie kraju, lecz poważnie utrudnia "watahom" zdobywanie łupów. Logiczną konsekwencją takiego stanu rzeczy jest stopniowe jej ograniczenie. Niestety, obecnie wyborcy mają w perspektywie wybieranie między partiami, funkcjonującymi wedle reguł, jakimi kiedyś rządziła się PZPR. Wprawdzie nadal zgodnie z zasadami demokracji mają wybór, lecz jest to w rzeczywistości: "prawie wybór", co, jak wiemy, czyni sporą różnicę.

To daje powód, by dobrze życzyć poczynaniom prezydenta Dutkiewicza. No chyba że i Polska XXI ulegnie powszechnemu trendowi, z czasem stając się kolejną partią wodzowską.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska