Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nie mamy szczęścia do naszych świąt

Aleksander Malak
Aleksander Malak
Aleksander Malak fot. Paweł Relikowski
Siedzę sobie 4 czerwca przed komputerem i takie oto snuję refleksje. Refleksje świąteczne. Może je z tej okazji snuć biskup Wiesław Mering, mogę i ja. W końcu to Święto Wolności, więc niby dlaczego nie? Z tym, że dla biskupa 4 czerwca to nie jest święto. To co najwyżej "dzień smutku", ponieważ "w innym miejscu Ziemi totalitarne państwo krwawo stłumiło nadzieje młodych Chińczyków".

To jakaś paranoja z tymi Chińczykami. Bo przecież nie tylko biskup. Owszem, tak się złożyło, że w tym samym dniu, w którym w Polsce odbywały się pierwsze po II wojnie w 30 procentach wolne wybory (aż tyle? - mówili jedni, tylko tyle? - dodawali drudzy), w Pekinie na placu Tiananmen czołgi rozjechały studencką demonstrację.

Pamiętamy to. We Wrocławiu stoi (właściwie leży) pomnik uświęcający pekińską masakrę, ale to jeszcze nie powód, żebyśmy 4 czerwca pamiętali tylko o Chińczykach. Swoją drogą ciekawe, czy oni pamiętają np. nasze powstanie warszawskie?

Przede wszystkim jednak czcijmy nasz 4 czerwca. Kto go przeżył świadomie, ten wie, że ówczesny entuzjazm nie ograniczał się do 30 procent. Pewnie, stuprocentowy nie był (pan prezydent Komorowski nie głosował, teraz żałuje), ale zdecydowana większość zyskała przekonanie, że w tym właśnie dniu Polska stała się inna. Jaka - to temat na osobne opowiadanie, wcale jednak nieprzekreślające ówczesnych wzruszeń, nadziei i wspomnianego już entuzjazmu.

Nie mamy szczęścia do naszych świąt. Wszystkie one jakieś takie popaprane. Weźmy 11 listopada. Święto, które, nawiasem, ustanowiono dopiero po 20 latach od uzyskania niepodległości. Przed wojną właściwie się nie przyjęło. Po wojnie - wiadomo. Świętowano nielegalnie w PRL i już legalnie świętuje się w RP. Ale jak się świętuje, każdy widzi. Poza tym, czy w połowie listopadowej pluchy może się udać jakiekolwiek święto?

1 maja nawet nie warto wspominać. Niby święto, ale tak naprawdę liczyło się, kto pierwszy walnie szturmówkę w kąt i wyprzedzi pozostałych uczestników pochodu w kolejce do kiełbasy i piwa. Jak jest dzisiaj - może ktoś wie, bo nic nie słychać. Witaj jutrzenko swobody, bo mamy 3 maja. Jaka jutrzenka, jaka swoboda? Jaka konstytucja, pierwsza w Europie, która nie tylko się nie przyjęła, ale sczezła tuż po uchwaleniu? Ech.

Między pierwszym a trzecim jest podobno jakieś Święto Flagi. Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie...? Mieliśmy jeszcze jedno święto. 22 lipca. W środku lata, zwykle przy pięknej pogodzie, ale gdzie się ono odbywało, tego najstarsi ludzie nie pamiętają. Może komuś jeszcze zwidują się wojskowe defilady, ale czy były na pewno? A jak świętowaliśmy, najlepiej określa ludowa nazwa 22 lipca. Dawniej E.Wedel i wiadomo, o co chodzi.

Jest jeszcze 15 sierpnia. Jest, ale tak do końca nie bardzo wiadomo, czy to święto państwowe, czy może raczej kościelne. Niby wzięte z przedwojennej tradycji, niby kochamy nasze wojsko (mamy jakieś?), niby dzień wolny (w czasie urlopu?), wszystko jednak za bardzo niby.

4 czerwca to naprawdę najlepsza data na świętowanie. A i powód pierwszorzędny. Tylko co z tego, skoro 4 czerwca 1989 roku zdarzył się w Polsce. A skoro w Polsce, to musi Polaków dzielić. Więc też pewnie się nie przyjmie. Innej możliwości nie ma.

Chociaż... Mam pewien pomysł. A gdyby tak (jak najbardziej oficjalnie) zakazano obchodów Święta Wolności? Co? Wolność nam odbierają? Nie oddamy! E... Głupi pomysł. Zaraz się znajdzie jakiś biskup, który powie, że już dawno odebrali.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Nie mamy szczęścia do naszych świąt - Gazeta Wrocławska

Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska