Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zdradzamy kulisy pracy policyjnego Archiwum X

Marcin Rybak
Marcin Rybak
Wrocławskie Archiwum X istnieje od pięciu lat. Zajmuje się sprawami, których nikt dotąd nie rozwiązał/zdjęcie ilustracyjne
Wrocławskie Archiwum X istnieje od pięciu lat. Zajmuje się sprawami, których nikt dotąd nie rozwiązał/zdjęcie ilustracyjne Karolina Misztal
Policyjne Archiwum X to specjalna komórka wyjaśniająca najtrudniejsze sprawy sprzed lat i łapiąca sprawców zabójstw. Niedawno grupa tych policjantów złapała podejrzanego o morderstwo i gwałt dokonane 22 lata temu pod Lwówkiem. Jeden z policjantów z Archiwum X zdradza nam kulisy swojej pracy.

Ta dziewczyna była potwornie zmasakrowana. To najbardziej brutalna zbrodnia, do tej pory niewykryta – mówi człowiek, który złapał sprawcę. Po 22 latach.
– Jak mam pana przedstawić?
– Wolałabym pozostać w cieniu. Jestem policjantem operacyjnym.
– Chociaż stopień...
– Nadkomisarz.
– Jak się nazywa komórka, którą pan kieruje?
– Zespół do spraw przestępstw niewykrytych.

Wszyscy mówią o nim Archiwum X. To od tytułu słynnego amerykańskiego serialu o specjalnej komórce FBI zajmującej się wyjaśnianiem najbardziej niezwykłych i zagadkowych spraw. Takich z pogranicza zjawisk paranormalnych.
Wrocławskie Archiwum X istnieje od pięciu lat. Nie walczy z kosmitami – jak jego pierwowzór filmowy. Sprawa Ewy to jedna z pierwszych, jaką zajęli się policjanci z tej grupy. Pierwsza, w której udało się im doprowadzić podejrzanego przed oblicze prokuratora.

W sierpniu 1993 roku Ewa miała 15 lat. Mieszkała w wiosce koło Lwówka Śląskiego. W nocy z 21 na 22 sierpnia wracała z dyskoteki. Dyskoteka była w wiosce obok. Ewa nigdy nie dotarła do domu. Gdy rodzice zaalarmowali o zaginięciu dziecka, cała okolica zaczęła szukać Ewy: policjanci, strażacy, znajomi, sąsiedzi. Znaleźli ciało – przy polnej drodze.
Kto był sprawcą zbrodni? Śledczy przez całe lata walili głową w mur. Kolejne policyjne ekipy wracały do sprawy bez rezultatu.
W 2010 roku w Komendzie Wojewódzkiej Policji we Wrocławiu powstało Archiwum X. Pracują w nim najbardziej doświadczeni policjanci kryminalni i dochodzeniowi – spece od techniki kryminalistycznej.

CZYTAJ WIĘCEJ O SPRAWIE ZAMORDOWANEJ EWY

– I jak się zaczyna?
– Czyta się akta. Znaczy – uśmiecha się nadkomisarz – nie tak jak książkę. Trzeba bardzo dokładnie przeanalizować wszystkie materiały zgromadzone dotychczas w sprawie. To żmudna praca.
I co dalej? Nasz rozmówca jest bardziej niż wstrzemięźliwy. Ale nie zaprzecza, gdy mówię, że w policji to normalna praktyka – jak nie idzie, to akta dostają do czytania nowi ludzie. Czasem to pomaga, bo mogą zauważyć coś, co umknęło poprzednikom, jakiś drobiazg. Czasem to tylko namiastka śladu.

W Archiwum X mają gorzej – czytają akta wcześniej wertowane przez niejedną ekipę doświadczonych policjantów.
– Czasem w tych dokumentach znajdujemy coś, co mogło wcześniej umknąć – opowiada mój rozmówca. – Jest też nowoczesna technika. Niedostępna dla tych, którzy przed dwudziestu laty zaczynali sprawę. Kto wtedy wiedział o genetyce, o kodach DNA... Wtedy najważniejszym dowodem był odcisk palca sprawcy.
Niby nie chce tego powiedzieć, ale między wierszami wychodzi, że w sprawie Ewy ważnym dowodem był właśnie kod genetyczny sprawcy morderstwa.

– Skąd wzięliście w 2010 roku kod genetyczny mordercy z 1993 roku?
– Niestety, teraz jeszcze nie mogę o takich szczegółach mówić – uśmiecha się nadkomisarz – Sprawa jest w toku. Jeszcze nad nią pracujemy. Nie chcemy jej zepsuć. Poza tym... nie chcemy uczyć ewentualnych podejrzanych z innych spraw.
Oficer Archiwum X więcej nic nie powie. Ale jedno jest oczywiste: w tego typu sprawach najważniejsze dla przyszłego sukcesu jest to, co się dzieje na początku. W pierwszych godzinach po ujawnieniu zbrodni. Wtedy na miejscu pojawia się ekipa dochodzeniowo-śledcza. Protokół z oględzin musi być bardzo dokładny.

Żaden detal, żaden ślad – nawet najmniejszy – nie może umknąć policjantom. Błędów popełnionych na tym etapie sprawy naprawić już się potem nie da.
Raz był to jeden włos, innym razem kawałek drutu, plamka krwi albo... zapach. Właśnie tak – znam sprawę, w której na miejscu zbrodni zabezpieczono zapach mordercy. Zebrali ten zapach na watkę i szczelnie zamknęli w słoiku. Po kilku latach, gdy przypadkiem trafiono na rzekomego sprawcę, odkręcono słoik, a psy bezbłędnie wskazały, czyj to zapach.

Czytaj dalej: Są też ludzie - tacy, co widzieli, ale przez lata woleli milczeć
Są też ludzie: informatorzy, policyjni agenci albo po prostu świadkowie. Czy też tacy, co widzieli, ale przez lata woleli milczeć.
– Są tacy? Wyciągacie informacje od ludzi, którzy nie chcieli wcześniej nic powiedzieć?
– Próbuję rozmawiać z każdym. Czasem człowiek musi do czegoś dojrzeć. Uznać, że jednak dobrze by było, żeby sprawca trafił do więzienia.
– Jak namówić ludzi do wyznania prawdy?
– Nikogo nie mogę zmusić. To jest jego indywidualna decyzja.

Inny problem to czas – Archiwum X pracuje nad sprawami bardzo, bardzo starymi. Niektórych ludzi już nie ma, inni pozapominali albo zwyczajnie nie mieszkają już na Dolnym Śląsku, gdzieś się wyprowadzili. Policjanci rozmawiają też z najbliższymi ofiar. Czasem ludzie już pogodzili się ze stratą i z tym, że morderca nigdy nie zostanie ujawniony. Policjanci muszą ich przygotować na to, że złe wspomnienia i emocje mogą wrócić.
– Nie dajemy pokrzywdzonym rodzinom nadziei. Tłumaczymy, że czeka nas długa żmudna praca.
– Opowiadacie im o swojej pracy? O szczegółach waszych działań?
– Nie o wszystkim. I oni to rozumieją.

Podejrzanym o zabójstwo i brutalne zgwałcenie 15-letniej Ewy jest mieszkaniec miejscowości spod Lwówka – Jan G . Dziś ma 41 lat. Policjanci zatrzymali go 2 listopada. Był zaskoczony. Przyznał się do gwałtu, ale nie do morderstwa. Sąd aresztował go jednak.
Kiedy policja ujawniła tę historię, wrocławskie Archiwum X zostało zasypane listami od rodzin ofiar niewykrytych zbrodni sprzed lat. Przyszło kilkadziesiąt listów.
– Nikogo nie chcemy odprawić z kwitkiem, choć nie da się zajmować wszystkimi sprawami – mówi oficer. – Ale analizujemy wszystko – nawet jak zbrodnia się już przedawniła. O ile tylko są jeszcze akta, to docieramy do nich i zapoznajemy się z nimi.Czasem w taki sposób możemy trafić na ślad mordercy z zupełnie innej sprawy.
– Poddał się pan kiedyś?
– Była taka sprawa. Mieliśmy dużo informacji i podejrzeń, ale musieliśmy odpuścić. Nie było dowodów.

– Kiedy następne zatrzymania?
– Chciałbym, żeby jak najprędzej.
Wyliczam oficerowi niewykryte sprawy. Numer jeden – morderstwo pary wrocławskich studentów w Górach Stołowych. Zostali zastrzeleni w 1997 roku. Do dziś nie wiadomo przez kogo. Zna sprawę. Nie ukrywa, że jest jedną z pięciu, nad którymi pracują.
– Jest nadzieja?
– Zawsze jest. Ale w takich sprawach liczą się pokora, rozsądek, spokój.

Są też sprawy niby wyjaśnione, ale wciąż z jakąś tajemnicą. Najsłynniejsza to ta, o której kręcą już dwie filmowe superprodukcje – morderstwo wrocławskiego przedsiębiorcy Dariusza Janiszewskiego. Skazany za udział w tej zbrodni jest pisarz i podróżnik Krystian Bala. Wszystkich ekscytuje jego książka, w której są jakieś odwołania do jakiejś zbrodni. Jego własnej? Ale sprawców było kilku – co najmniej trzech. Gdzie są pozostali? Śledztwo umorzono...

Miłoszyce, sylwester 1996-1997. Ofiara miała 15 lat – jak Ewa spod Lwówka. Została brutalnie zgwałcona i pozostawiona zamarzająca na mrozie. Złapano jednego ze sprawców, chociaż było ich kilku.

Ewelina była początkującą dziennikarką z Jeleniej Góry. Miała chłopaka, Darka. On był związany z przestępczym półświatkiem. W 2001 roku zaginęli bez wieści. Są relacje, z których wynika, że zostali zamordowani. Jest ktoś, kto wskazuje mordercę. Ponoć za dużo widzieli, za dużo wiedzieli, więc musieli zginąć.

Ale ciał nigdy nie odnaleziono. Prawdopodobnie nigdy się to nie uda. Kilka lat temu ktoś, kto świetnie zna sprawę, powiedział mi, że byli u niego ludzie z Archiwum X dolnośląskiej Komendy Wojewódzkiej Policji. I co? Na razie nic. – Chcielibyśmy wrócić do wszystkich spraw – odpowiada nadkomisarz, gdy kończę moją wyliczankę. – Ale tych spraw nazbierało się sporo. Nie jesteśmy w stanie robić ich wszystkich na raz. Ale mówiłem już: żadnej nie przekreślamy. Nikogo nie chcemy odsyłać z kwitkiem.

Zabójstwo przedawnia się po 30 latach. Jeszcze 8 lat i sprawca morderstwa 15-letniej Ewy wracającej z dyskoteki do domu pod Lwówkiem pozostałby bezkarny.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska