Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Po bandzie: Dziel się sukcesem, by cię nie zniszczył

Wojciech Koerber
Wojciech Koerber, szef działu Sport
Wojciech Koerber, szef działu Sport Janusz Wójtowicz
Antoni Macierewicz, nasz minister obrony narodowej, zwany także ministrem wojny, wybrał sobie na doradcę 20-latka wyglądającego na lat 17. I pół Polski się śmieje. A może po prostu chciał minister otrzymać obiecane 500 zł na dziecko? Tego nie wiemy. Chociaż wymogi, które trzeba spełnić, by się na wspomnianą kasę załapać, z dnia na dzień stają się coraz bardziej restrykcyjne. Niektórzy już ostrzegają, że będzie trzeba udowodnić, iż dziecko zostało poczęte w pozycji „po bożemu”. W innym przypadku, tzn. w innej pozycji, pieniądze mogą przepaść.

Dobra, pożartowaliśmy... Myślę, że wspomniany doradca jest tylko jednym z kilku i może odpowiadać np. za elektroniczne kontakty z mediami. A wtedy wybór 20-latka, w ciemno zakładam, że nieprzeciętnie zdolnego, jest w stanie się obronić. Świat się cholernie zmienił, a ci młodzi potrafią wyczyniać z klawiaturą cuda. Zatem nie skreślajmy tych młodych, tak jak zbyt pochopnie skreślamy wielokrotnie leśnych dziadków. Bo te leśne dziadki posiadają częstokroć trzecie oko i widzą więcej niż inni, mimo że wzrok mają już niby gorszy.

O dekadę młodszego od siebie doradcę zyskał ostatnio trener Śląska Wrocław Tadeusz Pawłowski. Chodzi o Grzegorza Kowalskiego. I tak sobie myślę, czy układ Macierewicza z tym jego studentem nie jest jednak zdrowszy. No bo przecież - z tego, co ludzie mówią - Pawłowskiemu zmiany w sztabie narzucono. Nie wiem zatem, czy ten Kowalski ma rzeczywiście tylko pomagać, czy może być przy drużynie po to, by się jej z bliska przyjrzeć, a niebawem przejąć. Chcę wierzyć, że nie chodzi tu o upokorzenie doświadczonego Pawłowskiego, którego ostatnie wyniki istotnie nie bronią. Poprzez kadrowe ubytki ten zespół musiał stracić ducha, bo przecież nazwiska wciąż ma mocniejsze od tych z Łęcznej, Niecieczy lub Kielc. Celeban, Kokoszka, Pawełek, Pawelec, Dudu, Hołota, Paixao, Kiełb, Biliński... I dwa gole w sześciu ostatnich meczach. Coś tu nie gra.

W sporcie często bywa tak, że sukces może się przejeść. Otóż sport to nie gospodarka, tutaj sukces rodzi problemy, o czym wspominał ostatnio były prezes żużlowej Unii Leszno, Rufin Sokołowski. Mianowicie, gdy zniszczy się konkurencję w gospodarce, daje to firmie jeszcze większe zyski i pieniądze. A w sporcie? Dominator w końcu ginie, bo działa na swoją szkodę. Gwiazdom trzeba płacić coraz więcej, a nie ma z czego, gdy ludzie są już syci i nie chce im się dalej w tym uczestniczyć. To podobnie jak z grzybobraniem. Jeśli muszę kilkanaście tych swoich prawdziwków wychodzić po znanych sobie poletkach, daje to frajdę i satysfakcję. Jeśli jednak grzybobranie jest do tego stopnia udane, że zaczynam się o te prawdziwki potykać, w końcu przestaje to dawać radość. Bo znaczy to, że każdy głupi może się pochylić i zerwać. A więc o czym to świadczy? Że sukcesem należy się czasem podzielić z innymi.

Wszystko może się przejeść. Jak w tym dowcipie: „Panie Stefanie, jak panu nie wstyd? 50 lat pan z żoną przeżył i teraz pan ją zostawił, by ożenić się z jakąś 20-latką? Czy pan zwariował?”. Na co pan Stefan: „A czego pan się czepiasz? Wie pan, jak to co wieczór z żoną było? Proszki jej podaj, herbatkę zaparz, przykryj, odkryj, przełącz kanał w telewizji itp., itd. A z młodą to tak: wieczorem wyjdzie, rano wróci i człowiek całą noc spokojnie śpi”.

Ale co wobec tego zniszczyło wrocławski Śląsk? Okazuje się, że jedno tylko mistrzostwo Polski sprzed trzech lat. Przejadło się czy nie zostało w ogóle skonsumowane?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska