Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pamięć o znanych i lubianych, którzy odeszli, bywa krótka i krucha. Pielęgnujmy ją na różne sposoby

Robert Migdał
Redaktor Robert Migdał
Redaktor Robert Migdał Paweł Relikowski
Artyści - gwiazdy sceny i estrady, ludzie filmu i pióra. Gdy pokazują światu swoje kolejne „dzieci” (filmy, płyty, książki), jest o nich przez chwilę głośno (o niektórych ciut ciszej, ale jednak słychać). Nieco głośniej bywa o nich, gdy odchodzą. A potem... Potem pamięta o nich rodzina, przyjaciele, koledzy, którzy też z czasem się wykruszają. Pozostaje garstka.

Dlatego tak ważne jest, by dbać o pamięć po artystach, którzy w krótkim okresie swego barwnego życia dostarczali nam wrażeń: cudnych dla oczy, uszu, serca. Albo którzy swoimi tekstami powodowali ból brzucha ze śmiechu i szaleństwo szarych komórek, które od potężnej dawki humoru robiły się kolorowe. Akurat w tym momencie mam na myśli Andrzeja Waligórskiego - znakomitego poetę, satyryka radiowego Studia 202, autora piosenek („Cysorz to ma klawe życie” - numer wykonywany przez Tadeusza Chyłę). Odszedł ponad 20 lat temu. Jedna ze szkół we Wrocławiu nosi jego imię, a także uliczka przy parku Południowym. Ostatnio - co mnie bardzo ucieszyło - moja córka dostała zadanie domowe z języka polskiego: nauczyć się na pamięć wiersza Andrzeja Waligórskiego pt. „Jesień idzie”. Recytowała pięknie, a przy okazji zarzuciła mnie gradem pytań: kim był ten Waligórski, gdzie mieszkał, co robił? Więc puściłem jej nagrane na płytach audycje Studia 202, pokazałem inne wiersze, piosenki. Opowiedziałem, że nie tylko pisał, ale i był szermierzem, lubił latać samolotem, kochał zwierzęta (w domu przy ul. Jaworowej było ich bez liku). Pamięć o Wali-górskim trwa. Pilnują tego też jego przyjaciele z kabaretu Elita. O swoim Mistrzu opowiadają, wspominają go i pielęgnują pamięć o nim, organizując w andrzejki Galę Kabaretową „Andrzeje”, na której przyznają nagrody imienia Andrzeja Waligórskiego. Mam nadzieję, że ta impreza wpisze się na stałe w kulturalny kalendarz stolicy Dolnego Śląska.

Takich strażników pamięci jak Leszek Niedzielski, Jurek Skoczylas czy Staszek Szelc z Elity jest na szczęście we Wrocławiu wielu. Takich, którzy nie pozwalają zapominać o artystach, którzy odeszli. Wanda Ziembicka, wdowa po reżyserze Wojciechu Jerzym Hasie, dziennikarka i była radna miejska, jak mało kto potrafi walczyć o to, żebyśmy nie mieli problemów z pamięcią. Z jej inicjatywy na ścianie dawnej Wytwórni Filmów Fabularnych (dzisiejsza CeTA) zawisły tablice z brązu poświęcone Wojciechowi Hasowi, Stanisławowi Lenartowiczowi i Zbyszkowi Cybulskiemu (temu ostatniemu pani Wanda „załatwiła” też skwer w pobliżu). No i drzewa pamięci - tych redaktor Ziembicka posadziła we Wrocławiu sporo - swoje drzewo ma i Juliusz Słowacki, i Fryderyk Chopin, i Anna German. Ku pamięci.

Aktor Teatru Polskiego Tadeusz Szymków jest wspominany jesienią na wrocławskim Festiwalu Aktorstwa Filmowego, który nosi jego imię. Zadbał o to jego przyjaciel - Stanisław Dzierniejko, pomysłodawca Festiwalu. Oj, wielka jest siła przyjaźni!

Cieszy mnie, gdy idąc ulicami miasta napotykam od czasu do czasu, od miejsca do miejsca, na ścianach budynków duże i małe tabliczki - „tu mieszkał, tu tworzył w latach tych i tych, taki a taki - znany, lubiany, ceniony”. Ważne są dla mnie te ślady pamięci - o ludziach, którzy kiedyś byli ważni dla naszych dziadków, ojców. I którzy powinni być też ważni dla nas, naszych dzieci...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska