Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Leczenie ma być pilne. Pacjenci czekają ponad rok

Agata Grzelińska
W szpitalu przy Borowskiej na leczenie już półtora roku czeka prawie 100 osób.
W szpitalu przy Borowskiej na leczenie już półtora roku czeka prawie 100 osób. Fot. Janusz WóJtowicz / Polskapresse
Na Dolnym Śląsku są najdłuższe w Polsce kolejki do leczenia stwardnienia rozsianego. W Polsce na SM choruje ok. 40 tysięcy osób. Chorzy Dolnoślązacy jeżdżą na leczenie do Katowic, Opola czy Poznania, gdzie nie ma kolejek.

Chorzy, którzy słyszą diagnozę - stwardnienie rozsiane, powinni jak najszybciej rozpocząć leczenie. Choroba, która prowadzi do kalectwa i potem do śmierci, nie da się wyleczyć, ale można spowolnić jej postępowanie. Dlatego jak najszybsze rozpoczęcie leczenia jest takie ważne. Tyle że we Wrocławiu i na Dolnym Śląsku, gdzie zachorowalność na SM jest największa, nie jest to takie proste.

- Na Dolnym Śląsku są najdłuższe kolejki w Polsce. Na rozpoczęcie terapii czeka w regionie 228 osób - mówi dr hab. Bogusław Paradowski, konsultant wojewódzki ds. neurologii.

By nie tracić cennego czasu, chorzy (zwykle ludzie młodzi między 20. a 40. rokiem życia) jeżdżą do Opola, Poznania czy Katowic, gdzie są przyjmowani bez kolejki. Jedną z takich chorych jest 30-letnia Agnieszka.

- Najpierw jeździłam do Poznania, później byłam leczona we Wrocławiu, teraz znów co miesiąc jeżdżę do Katowic - opowiada. - Muszę tam bywać co miesiąc, za każdym razem biorę urlop lub zwolnienie lekarskie. Na szczęście mam wyrozumiałego szefa, ale kosztów wydawanych na ciągłe podróże nikt mi nie zwróci.

Tylko w szpitalu przy Borowskiej na leczenie już półtora roku czeka prawie 100 osób. Dr Ewa Gruszka, neurolog z Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego przy ul. Borowskiej, przyznaje, że tak długiej kolejki jeszcze nie było.

Powodów jest kilka. Bogusław Paradowski, konsultant wojewódzki ds. neurologii, mówi, że Narodowy Fundusz Zdrowia przeznacza zbyt mało pieniędzy na programy lekowe w leczeniu SM. Po drugie, na Dolnym Śląsku są tylko dwa szpitale (USK i szpital im. Marciniaka), które mogą stosować programy lekowe w leczeniu SM po niepowodzeniu leczenia lekami pierwszego rzutu (tzw. drugiej linii). Lekami pierwszej linii leczy 10 szpitali.

Justyna jest studentką. Przez dwa lata leczyła się w szpitalu wojskowym. Odkąd musi przyjmować leki drugiej linii, jeździ do Katowic. - To chora sytuacja, tym bardziej, że za leczenie pacjentów z Dolnego Śląska w Katowicach czy Poznaniu i tak płaci dolnośląski NFZ - mówi Tomasz Połeć, prezes Polskiego Stowarzyszenia Stwardnienia Rozsianego.

Joanna Mierzwińska, rzeczniczka dolnośląskiego NFZ, zapowiada, że sprawa zostanie zbadana. - Z Dolnego Śląska w 2014 roku wyjechały na leczenie 43 osoby, ale z innych województw do dolnośląskich szpitali przyjechało 57 osób - mówi Mierzwińska. - Na Dolnym Śląsku przeznaczamy na leczenie stwardnienia rozsianego więcej pieniędzy niż w innych regionach w przeliczeniu ma 10 tysięcy mieszkańców, 22 miliony złotych, a i tak kolejka jest najdłuższa.

Dr Paradowski przypuszcza, że przyczyna może tkwić w tym, że dolnośląskie szpitale nie decydują się na nadwykonania, czego nie boją się placówki w innych częściach Polski. Przyjmują chorych ponad limity, a potem NFZ zwraca im pieniądze wydane ponad plan.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska