Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Piłka nożna. Paweł Wojciechowski: Obieżyświat zakotwiczył w Głogowie

Marcin Kaźmierczak
FOT. Twitter.com
Paweł Wojciechowski - 25-letni piłkarz urodzony we Wrocławiu, występował już w czerech różnych krajach. Teraz stara się odbudować formę pod okiem trenera Ireneusza Mamrota, grając dla I-ligowego Chrobrego Głogów

Nowy napastnik Chrobrego, choć ma już dwadzieścia pięć lat, nie nagrał się zbyt wiele na polskich boiskach, bowiem będąc ledwie siedemnastolatkiem wyjechał za granicę. Poza półrocznym pobytem w Zawiszy Bydgoszcz, w ciągu ostatnich ośmiu lat grał w lidze hiszpańskiej, holenderskiej a nawet białoruskiej. – Wyjazd za granicę zawsze był moim marzeniem, odkąd tylko zacząłem grać. Gdy pojawiła się oferta wyjazdu do Murcii, nie zastanawiałem się ani chwili. Pojawiła się szansa, więc złapałem ją obiema rękoma – wspomina Paweł Wojciechowski.

Jak twierdzi, pobyt w każdym kraju i klubie był dla niego wartościowym doświadczeniem. – Od Hiszpanii wszystko się zaczęło, ale byłem tam bardzo krótko. To był wyjazd do juniorskiej drużyny Murcii. Wiadomo, że Hiszpania to bardzo piłkarski kraj i ta dyscyplina dla każdego jest tam na pierwszym miejscu. Niestety nie miałem do czynienia z seniorską piłką w tym kraju. Niemniej jednak z pewnością złapałem tam jakieś przetarcie, poznałem ciekawą kulturę i dodatkowo nauczyłem się języka – opowiada.

Paweł najmocniej i zarazem najmilej wspomina pobyt w dwóch holenderskich klubach - sc Heerenveen i Willem II Tilburg. – Przeprowadzka do Holandii była dla mnie prawdziwym przeskokiem. Tam doświadczyłem pierwszej poważnej piłki i zdobyłem najwięcej doświadczenia - zaznacza. – Zobaczyłem tam inny piłkarski świat. Heereveen to dwudziestopięciotysięczna miejscowość, a na nasze mecze przychodziło właśnie tylu widzów. Dosłownie całe rodziny z dziećmi, wszyscy w koszulkach, szalikach. Mecz był wielkim świętem tego miasta. Takie wspomnienia zostają na zawsze – kontynuuje.

Jak zaznacza, gra w Holandii pozwoliła mu nawiązać ciekawe znajomości. – Nadal mam wielu kolegów z Holandii, z którymi utrzymuję kontakt. Najlepszy mam z Brazylijczykami, z którymi grałem w Heerenveen. Odwiedzamy się, przez co zimą mogłem spędzić dwa tygodnie w Brazylii – cieszy się.

Po pięciu sezonach spędzonych w kraju tulipanów, napastnik rodem z Dolnego Śląska dość nieoczekiwanie przeniósł się do ligi białoruskiej. – Na Białorusi znalazłem się dość przypadkowo. Miałem przejść do Lechii Gdańsk, ale złapałem kontuzję i się nie udało. Wtedy pomógł mi skaut z Willem II, w którym grałem i skontaktował mnie z ludźmi z FK Mińsk. Tam też zdobyłem nowe doświadczenie, bo graliśmy w Lidze Europy – mówi. – Białorusi sporo brakuje do Polski, zwłaszcza pod względem infrastruktury, natomiast jeśli chodzi o kwestie czysto sportowe, to najlepsze zespoły, czyli BATE Borysów, Szachtior Soligorsk i Dynamo Mińsk, spokojnie dałaby sobie radę w polskiej ekstraklasie. Taki Borysów jest przecież etatowym uczestnikiem Ligi Mistrzów – kontynuuje.

Jak twierdzi Paweł, po wielu latach zagranicznych wojaży przyszła pora, żeby wrócić do kraju. – To już siedem lat, gdy zadebiutowałem w Holandii i zdobyłem tą pierwszą bramkę. Nie będę ukrywał, że za granicą miałem wzloty i upadki. Teraz jednak chciałem już zamknąć ten okres w życiu i wrócić do kraju – zdradza.

Obecny sezon napastnik spędzi w Chrobrym. – Jestem z tego regionu, więc mam tu jakieś kontakty. Po powrocie z Białorusi byłem bez klubu a chciałem gdzieś grać. Udało mi się skontaktować z trenerem Mamrotem, który zaprosił mnie na testy. Zgodziłem się bez wahania. Potrenowałem tydzień, dwa i dogadaliśmy się – wspomina.

Podbój zagranicznych lig zastopowały Pawłowi kontuzje i teraz chce odbudować formę. – Na pewno czasami brakowało mi regularnego grania, ale taki jest sport i kontuzje są jego częścią. Nie ma co patrzeć w przeszłość i płakać. Być może to już nie to zdrowie, które mi Pan Bóg dał, ale mam nadzieję, że limit kontuzji już wyczerpałem i to jest już za mną. Trzeba się skupić na tym, co jest teraz i wykorzystać szansę – podkreśla. – Z przyjściem do Chrobrego nie stawiam sobie żadnych celów indywidualnych. Chcę po prostu jak najwięcej grać, bo tego mi ostatnio brakowało, a dzięki temu jak najwięcej dać drużynie – zaznacza.

Jak mówi, gra w Chrobrym to dla niego także dobre rozwiązane ze względów logistycznych. – Mieszkam blisko, mogę codziennie dojeżdżać i co ważne mieszkać w swoim domu. Teraz wszystko jest w moich rękach i zależy od tego, jak wykorzystam to, co dostałem. Na pewno daję i będę dawał z siebie wszystko na treningach. Będę chciał wykorzystać okazje, które dostanę od trenera i pokazać się z jak najlepszej strony – podkreśla.

Paweł Wojciechowski dotychczas rozegrał w pomarańczowo-czarnych barwach pięć meczów, w tym dwa od pierwszej minuty. Pierwszą szansę dostał już w Ząbkach, ledwie dzień po podpisaniu kontraktu. Niecodzienne były kulisy tego występu. – Bardzo cieszę się, że już wtedy mogłem zadebiutować, bo mocno się w to zaangażowałem – mówi. – Musiałem trochę podzwonić po Białorusi, żeby odzyskać wszystkie certyfikaty potrzebne do rejestracji w związku. Nie ukrywam, że było ciężko, bo robiłem to sam. Dopiero w dniu meczu bodajże o godzinie dwunastej dostałem telefon, że PZPN mnie zarejestrował. Wsiadłem więc w samochód i pojechałem do Ząbek. To była podróż na wariackich papierach – wspomina.

Nowy nabytek Chrobrego cieszy się, że głogowska drużyna gra otwartą piłkę. Z takim stylem miał bowiem do czynienia choćby w Holandii. Jak podkreśla, nie miało to jednak wpływu na wybór MZKS-u. – Szczerze mówiąc, nie wiedziałem jaki styl prezentuje Chrobry, gdy przyjeżdżałem na pierwsze treningi do Głogowa. Przed podpisaniem konraktu oglądałem tylko drużynę w meczu z Chojniczanką. Teraz jednak widzę, że staramy się grać piłką, po ziemi, szybko. Czasami się to udaje, czasami nie. Podoba mi się to, czego trener Mamrot od nas oczekuje i wymaga. Myślę, że faktycznie jest to zbliżone do tego, jak gra się w Holandii, gdzie futbol jest bardzo ofensywny. Tym lepiej więc dla mnie – tłumaczy.

Zdaniem Pawła, w Głogowie są idealne warunki do treningu. – Gdy wyjeżdżałem za granicę, różnica była spora. Zwłaszcza holenderskie bazy treningowe robiły duże wrażenie. Jednak przez te siedem lat, odkąd wyjechałem, wiele się w naszym kraju zmieniło pod tym względem. Było Euro, które przyspieszyło budowę nowych obiektów, choć może czasami są one zbyt duże. Co ważne, powstają też nowe obiekty treningowe. Choćby Głogów jest tego bardzo dobrym przykładem. Mamy świetne boiska treningowe, siłownię, odnowę biologiczną. Wszystko to jest na miejscu, więc nie pozostaje nic innego, jak ciężko trenować – kończy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska