Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kownacki, Korolec, Jaki... Ludzie drugiego planu, czyli wiceministrowie w rządzie Beaty Szydło

Anita Czupryn
Jan Dziedziczak będzie wiceministrem w MSZ
Jan Dziedziczak będzie wiceministrem w MSZ Fot. Wojciech Barczyński
Drugi garnitur rządu, co widać po nominacjach, to politycy, zaufani współpracownicy, powracający na dawne stanowiska i wybitni eksperci. To, w jaki sposób ministrowie rządu pani premier Beaty Szydło meblują swoje resorty i kogo zapraszają do współpracy, stanowić będzie o jakości rządzenia.

Wiceministrowie. Mówi się o nich, że są osobami drugiego planu, że w istocie to na ich barkach spoczywa ciężar prowadzenia resortu, bo sam minister sprawuje funkcję głównie reprezentacyjną. Słuszną więc wydaje się zasada, że w doborze zastępców ministra powinny dominować kryteria merytoryczne, a dobieranie współpracowników powinno odbywać się według ich kompetencji. Choć, jak pokazuje historia, nie zawsze te reguły dominują. A i motywacje w doborze wiceministrów są różne.

- A to powinna być reguła - jeśli na czele ministerstwa stoją politycy, to wiceministrami powinni być wybitni eksperci. Mądry polityk zawsze bierze sobie na zastępców mądrzejszych od siebie, stawiając na efektywność, na utrzymanie pełnej kontroli nad całokształtem działalności ministerstwa. Polityk słaby, który chce raczej błyszczeć, unika współpracowników, którzy mogliby go przyćmić. Wtedy rzeczywiście otacza się osobami drugoplanowymi , a to jest zasada zgubna - mówi politolog profesor Kazimierz Kik. I dodaje: - Nasza polityka cechuje się jednak asekuracją - słabo przygotowany merytorycznie polityk bierze również słabo przygotowanych merytorycznie polityków na wiceministrów. Albo osoby politycznie zgodne.

Jak wygląda to w przypadku doboru wiceministrów w ministerstwach rządu PiS? Oczywiście można spróbować zastosować pewien podział, znaleźć wspólne cechy w doborze takiego, a nie innego wiceministra, postawić definicję - mamy wiceministrów z nadania politycznego, mamy ludzi zasłużonych, ludzi zaufanych danemu ministrowi, osoby powracające na stanowiska, jakie pełnili wcześniej i mamy bezsprzecznych ekspertów. Ale tego typu podział zawsze będzie wyrazem dość schematycznego , a co za tym idzie, uproszczonego widzenia. Wydaje się i to już na przykładzie kilku ważnych ministerstw, że taki jednoznaczny podział został przełamany. Tu często politycy zarówno na stanowisku ministra, jak i wiceministra sami są również ekspertami. Z jednej strony wynika to z tego, jak mówi politolog, że Prawo i Sprawiedliwość ma już za sobą doświadczenie w rządzeniu. A w związku z tym ma kadry, które sprawdziły się w boju. I ci ludzie są politykami. Nierzadko wrócili do resortów, w których już pracowali. - Abstrahując od tego, czy ktoś się zgadza z tą polityką, czy nie, to jeżeli chodzi o merytoryczny punkt widzenia, osoby te bronią się doświadczeniem, jeżeli nie wykształceniem, tytułami naukowymi. Na podstawie jednych ministerstw można mówić o doborze politycznym, ale w jego ramach są osoby merytorycznie sprawdzone, doświadczone w praktyce. A przede wszystkim są koherentne pod względem punktu widzenia, linii politycznej. A to też istotne - wskazuje prof. Kik. Jeśli przyjrzymy się bliżej poszczególnym ministerstwom i osobom, które się w resortach znalazły, można stwierdzić, że mamy do czynienia z pozytywnym przejawem dobierania ludzi według kompetencji.

Mateusz Morawiecki - gwiazda Ministerstwa Rozwoju, też otacza się gwiazdami, z dziedziny ekonomii

Wyróżniającym się wśród ministrów - nie polityków, jest wicepremier i szef resortu rozwoju Mateusz Morawiecki. - Mamy tu gwiazdę merytoryczną na czele ministerstwa. Ale ta gwiazda jednocześnie także otacza się gwiazdami w zakresie ekonomii, jak pan Jerzy Kwieciński - zauważa politolog. Prezes Europejskiego Centrum Przedsiębiorczości - Jerzy Kwieciński - został pierwszym wiceministrem ds. rozwoju i ministrem członkiem Rady Ministrów. Wcześniej prezydent Andrzej Duda powołał go jako członka do narodowej Rady Rozwoju. Z tytułem doktora Politechniki Warszawskiej Kwieciński ma za sobą doświadczenie pracy w rządzie - w latach 2005-2008 był podsekretarzem stanu w Ministerstwie Rozwoju Regionalnego. Bezsprzecznie to wybitny ekspert, specjalista od rozwoju przedsiębiorczości, ma doświadczenie w zarządzaniu unijnymi środkami. Jako ekspert służył też Business Centre Club. Ale też w PiS określa się go jako człowieka Mateusza Morawieckiego. A zatem z jednej strony ekspert - z drugiej strony - człowiek zaufany ministra.

Na przykładzie Ministerstwa Obrony Narodowej, na czele którego stoi silna i wyrazista osobowość - Antoni Macierewicz - można zauważyć, że dobrał on sobie na zastępców wykonawców swojej wizji. - Cokolwiek byśmy nie powiedzieli o Antonim Macierewiczu, możemy się z nim zgadzać bądź nie, to jednak nie można odmówić mu doświadczenia. Można więc powiedzieć, że na czele tego resortu stoi specjalista, ale specjalista z wyrazistą wizją i w doborze wiceministrów, jak widać, kieruje się zasadą wybierania ludzi do realizacji jego wizji, a nie szukania wizji w oparciu o zastępców - mówi o Macierewiczu ekspert do spraw politycznych. Ci wiceministrowie to Bartłomiej Grabski, Wojciech Falkowski, Tomasz Szatkowski oraz Bartosz Kownacki. Z kolei Bartłomiej Misiewicz - wcześniej rzecznik Antoniego Macierewicza został szefem jego gabinetu politycznego. Z jednej strony można pokusić się o stwierdzenie, że zarówno Misiewicz, jak Bartosz Kownacki to, na pierwszy rzut oka, osoby z nadania politycznego. Kownacki jest też bliski Antoniemu Macierewiczowi, jeśli chodzi poglądy związane z katastrofą smoleńską. A wyjaśnienie jej przyczyn leży głęboko na sercu Antoniemu Macierewiczowi. Stąd też na swojego doradcę powołał również prof. Kazimierza Nowaczyka, znanego już ze współpracy z zespołem parlamentarnym ds. wyjaśnienia przyczyn tej katastrofy. Nowaczyk z pewnością należy do osób zasłużonych nie tylko dla PiS, ale i środowiska Antoniego Macierewicza.
Wracając do Kownackiego - z wykształcenia prawnik, kiedyś asystent Jana Olszewskiego, w ostatnich latach szerzej znany był jako pełnomocnik przedstawicieli rodzin kilku ofiar katastrofy smoleńskiej, członek klubu PiS. Ale z drugiej strony nie zapominajmy, że Bartosz Kownacki w ubiegłej kadencji Sejmu zasiadał w komisji obrony, w której został wiceprzewodniczącym, grzmiał też na sposób przeprowadzenia przetargu na śmigłowce dla wojska, kiedy to MON odrzuciło oferty polskich zakładów z Mielca i Świdnika na rzecz międzynarodowej firmy Airbus Helicopters. Wydaje się więc merytorycznie przygotowany do wykonania zadań, do jakich został powołany, a wiążą się one m.in.. z zakupami uzbrojenia i sprzętu wojskowego.

Niewątpliwym ekspertem w MON wśród wiceministrów jest Tomasz Szatkowski, prezes Fundacji Narodowe Centrum Studiów Strategicznych, z doświadczeniem pracy w Bumarze (dziś Holding Obronny), i członek komisji weryfikacyjnej WSI. O nim mówiło się, że zostanie szefem BBN. - Jako ekspert miał swoje wystąpienia w Parlamencie Europejskim, przedstawiając geografię wojskową Bałtyku, mówił o zagrożeniach militarnych, jakie mogą się pojawić z Obwodu Kaliningradzkiego - wspomina jeden z asystentów europosła PiS. Z kolei Bartłomiej Grabski również ma za sobą doświadczenie w pracy w MON - w 2007 roku, choć tylko przez dwa miesiące, był w rządzie PiS wiceministrem, wcześniej szefem Agencji Mienia Wojskowego.

W tym towarzystwie o politycznym nadaniu można mówić wobec prof. Wojciecha Falkowskiego. Z wykształcenia historyk, z doświadczeniem opozycjonisty czasów PRL, działacz KOR, w latach 2004-2005 był przewodniczącym zespołu przy prezydencie Warszawy Lechu Kaczyńskim do spraw oszacowania strat Warszawy i jej mieszkańców w latach okupacji niemieckiej 1939-1945. - Oczywiście - zwraca uwagę prof. Kazimierz Kik - że wiceministrów Antoniego Macierewicza cechuje zgodność poglądów z jego poglądami. To wcale nie jest dziwne, przecież żaden minister nie weźmie do współpracy człowieka, który ma odmienne koncepcje.

Kolejne ważne ministerstwo - resort sprawiedliwości potwierdza, jak w przypadku Antoniego Macierewicza, że sam minister jest zarówno politykiem, jak i ekspertem. I dobrał sobie ludzi, którzy akceptują jego koncepcję, a nie takich następców, którzy będą tę koncepcję tworzyli.

Co prawda może zastanawiać, jakie kryteria spowodowały, że wiceministrem sprawiedliwości został Patryk Jaki, z wykształcenia politolog, a przecież typowany był na ministra sportu. No, ale, jak słyszę w Zjednoczonej Prawicy, jest on człowiekiem zaufanym Zbigniewa Ziobry, więc można by go przypisać do kategorii zaufanych właśnie. - Jaki nie został ministrem sportu prawdopodobnie dlatego, że w takim wypadku Solidarna Polska dostałaby za dużo, a musi być balans między Gowinem a Ziobro. No, to Ziobro dał mu stanowisko wiceministra u siebie - tłumaczy jeden z młodych polityków prawicy. Podobnie ma się rzecz z Marcinem Warchołem, który pochodzi z konserwatywnego Podkarpacia - był asystentem Zbigniewa Ziobry za czasów, gdy kierował on resortem sprawiedliwości w latach 2006-2007. Ale Warchoł w PiS uważany jest za eksperta. Z wykształcenia prawnik, doktor, nauczyciel akademicki na Uniwersytecie Warszawskim. Według studentów uważany jest za najbardziej wymagającego egzaminatora, ale też sprawiedliwego i uczciwego. Sympatii przysparza mu i to, że interesuje się piłką nożną i jest kibicem Legii.

Antoni Macierewicz w doborze wiceministrów kieruje się zasadą wybierania ludzi do realizacji swojej własnej wizji

Polityczną linię PiS reprezentuje wybrany na wiceministra nauki i szkolnictwa wyższego prof. Aleksander Bobko (również reprezentujący Podkarpacie). Ale to też tylko jedna strona medalu. Prof. Bobko jest rektorem Uniwersytetu Rzeszowskiego. - Nie można zarzucać, że ministrowie na wiceministrów biorą wykonawców z opcji, którą reprezentują. Nikt nie jest samobójcą, by brać współpracowników z opcji przeciwnej, to akurat jest naturalne. Ale w tym wypadku dobrą zasadą jest, że rektor uczelni wyższej zostaje wiceministrem. Ten rektor bardziej broni ministra, niż minister sam siebie. Minister nauki i szkolnictwa wyższego Jarosław Gowin wykazał się bardzo dobrą procedurą - nie będąc profesorem (choć był przecież rektorem), bierze jednocześnie do resortu specjalistę. A to oznacza, że nie boi się konkurencji ze strony wyżej utytułowanych ludzi . Na zastępcę bierze człowieka, który w nauce osiągnął więcej. To pozytywny przykład - kiedy minister się tego nie boi - zwraca uwagę prof. Kik. Zresztą, nie można odmówić Jarosławowi Gowinowi, że w polityce jest osobowością znaczącą - i znów mamy podobieństwo jak w przypadku Antoniego Macierewicza czy Zbigniewa Ziobry, którzy są znani, wyraziści i nie obawiają się, że ich zastępcy mogliby ich przyćmić.

Ciekawą postacią w Ministerstwie Środowiska jest Marcin Korolec, który, wiele wskazuje na to, że zostanie w nim jako wiceminister. Korolec był już i ministrem środowiska w rządzie Donalda Tuska, i sekretarzem stanu - ekspertem do spraw polityki klimatycznej. - To z jednej strony pozytywny przykład kontynuacji, wychodzenia poza schemat: tylko i wyłącznie ludzi PiS. Choć pan Korolec ideowo od PiS się nie różni. Ale jest specjalistą - przyznają eksperci polityczni. Głośno za to o tym, że minister środowiska Jan Szyszko powołał już na stanowisko dyrektora generalnego lasów państwowych Konrada Tomaszewskiego. Po pierwsze - to bliski Janowi Szyszce człowiek, był szefem jego gabinetu politycznego, po drugie - spokrewniony jest z Jarosławem Kaczyńskim. A zatem, z pozoru można by sądzić, że stanowisko dostał jako zaufany i z politycznego nadania. Niemniej jednak powołanie go ma swoje merytoryczne uzasadnienie - Tomaszewski ma wykształcenie leśne po szkole Głównej Gospodarstwa Wiejskiego, pracował w Instytucie Badawczym Leśnictwa. Był też już w końcu dyrektorem generalnym Lasów Państwowych, za rządów AWS.
W ministerstwie spraw zagranicznych, którego szefem został Witold Waszczykowski, Beata Szydło na stanowiska wiceministrów powołała Konrada Szymańskiego i Jana Dziedziczaka. W tym duecie rolę eksperta pełnić będzie niewątpliwie Szymański, który był bardzo wysoko ocenianym europosłem. Choć, jak wskazywał w swojej książce Marek Migalski, Szymański został wierny PiS, kiedy on sam i Paweł Kowal odchodzili do PJN. To jednak, zdaniem Migalskiego, Szymański był najlepszym polskim MEP (Member of European Parliament - skrót dopisywany przy nazwiskach eurodeputowanych). „Najbardziej pracowity, kumaty, pyskaty. Ma dystans. Jest dowcipniejszy niż ja. Jedyną słabością Szymańskiego jest jego styl ubierania się, które on uważa za najwyższe stadium koneserstwa i znawstwa, a które ja uważam za superzgredziarstwo i megawapniactwo. To jedyna jego wada, może poza piekielną inteligencją, która go czyni samotnym w polityce” - pisał Migalski.

Wiadomo już, że wiceministrami rodziny, pracy i polityki społecznej zostali Stanisław Szwed, Krzysztof Michałkiewicz i Marcin Zieleniecki. Każdy z nich jest specjalistą w swojej dziedzinie, choć zarówno Stanisław Szwed jak i Krzysztof Michałkiewicz to politycy - posłowie PiS. Szwed był jednak wiceprzewodniczącym sejmowej komisji polityki społecznej i rodziny w poprzedniej kadencji. Krzysztof Michałkiewicz sprawował już urząd ministra w rządzie PiS. Publicznie mówił, że propozycja trochę go zaskoczyła, ale tematy, jakimi będzie się zajmował, są mu znane. W tym politycznym gronie nie-politykiem jest doktor habilitowany Marcin Zieleniecki, specjalistą w zakresie prawa pracy i ubezpieczeń społecznych.

Mariusz Błaszczak, szef MSWiA również ma już swoich zastępców: Jarosława Zielińskiego, Jakuba Skibę, Tomasza Zdzikota i Sebastiana Chwałka. Zieliński, choć z wykształcenia polonista, jest politykiem, który pełnił już funkcje wiceministra, zarówno w MEN, jak i w MSWiA. Doświadczeniem w pracy w MSWiA może się pochwalić również Jakub Skiba, który jednakowoż politykiem nie jest. Był za to dyrektorem generalnym w MSWiA, w KPRM za czasów rządów PiS, a także członkiem zarządu NBP.

Podobnie jest z Sebastianem Chwałkiem - posłem PiS nie był, ale mocno był związany z klubem parlamentarnym PiS, był szefem zespołu legalizacji i analiz. Obaj panowie są więc osobami zasłużonymi dla PiS.

Nie wszystkie ministerstwa ogłosiły jeszcze swój pełny skład. Ale nawet z przecieków, jakie dostają się do mediów wynika, że zasada - zarówno polityk, jak i ekspert jest w dużej mierze zachowywana. Na przykład kandydatami na wiceministrów finansów są Leszek Skiba i Marian Banaś. O Skibie można powiedzieć, że to zaufany ministra Pawła Szałamachy, jego współpracownik, ale też ekspert ekonomii w Instytucie Sobieskiego, gdzie Szałamacha był prezesem. O Banasiu - że w jego przypadku szala „z nadania politycznego” przeważa - był już w rządach PiS w latach 2005-2008, no, ale był zarówno wiceminister finansów, jak i szefem Służby Celnej. A zatem znów mamy sytuację, w której polityk jest równocześnie merytorycznie przygotowany do pełnienia funkcji wiceministra.

Fachowcem można też uznać wiceministra w resorcie zdrowia, choć podobnie jak w innych resortach i tu mamy do czynienia jednocześnie z politykiem. To Jarosław Pinkas, były wiceminister zdrowia rządu PiS, ale i doktor nauk medycznych, był bliskim współpracownikiem prof. Zbigniewa Religi. Nie ma informacji, czy w gronie wiceministrów znajdzie się też Krzysztof Łanda, który z kolei politykiem nie jest. Ale jest ekspertem, szefem fundacji Watch Health Care, byłym dyrektorem departamentu polityki lekowej w NFZ, a także jest jednym z twórców projektu, który miałby zrewolucjonizować służbę zdrowia i dać dostęp do leczenia najnowszymi terapiami wszystkim Polakom. Nie ma też pełnej informacji na temat wiceministrów w Ministerstwie Kultury i Dziedzictwa Narodowego, bo na razie z ust wicepremiera Piotra Glińskiego padło tylko jedno nazwisko - Krzysztof Czabański, który ma zająć się reformą mediów. Co z Jarosławem Sellinem? - Może będzie w KRRiT, może w TVP - słyszę od polityków PiS.

Zapewne w ciągu tych pierwszych tygodni działania rządu Beaty Szydło owe składy w ministerstwach będą uzupełniane, wiceministrowie będą poznawać sprawy, jakie zostawili im poprzednicy, będą zmierzać się z pracą bieżącą. Jednak na podstawie znanych nominacji na wiceministrów, jakie już nastąpiły, można zauważyć, że zachowane są zasady korzystne dla jakości merytorycznej strony ministerstw. Nominacje dla osób, które tworzą rząd i jego tak zwany drugi garnitur, czyli wiceministrów wydają się więc uzasadnione. Zwraca na to uwagę politolog Kazimierz Kik: - Ministrem jest polityk o wyrazistej osobowości i dużej pozycji politycznej, nie boi się wziąć na zastępcę osoby merytorycznie lepszej od siebie, bo doskonale zdaje sobie sprawę, że ta osoba daje to, czego ów polityk nie ma - czyli merytoryczne przygotowanie - mówi ekspert. Niemniej jednak dziś za wcześnie jednoznacznie odpowiedzieć, czy wiceministrowie - politycy okażą się faktycznie ekspertami, a eksperci będą rzeczywiście tak merytoryczni i kompetentni, jak się dziś malują.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska