Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Legia - Śląsk 5:0. WKS rozbity na Łazienkowskiej, ale na pudle Ekstraklasy (RELACJA, ZDJĘCIA, FILMY)

Jakub Guder
Śląsk Wrocław brązowym medalistą T-Mobile Ekstraklasy w sezonie 2012/2013. Medal trafił do WKS-u jedynie dzięki wygranej GKS-u Bełchatów w Gliwicach z Piastem, bo w Warszawie WKS został rozbity przez Legię w pył i przegrał 0:5.

Śląsk do spotkania z Legią przystąpił osłabiony. Przede wszystkim nie było Marcina Kowalczyka, który nabawił się kontuzji. Do stolicy nie przyjechał już także Eric Mouloungui, który pakuje swoje rzeczy, by w najbliższym czasie wyjechać do domu, bo skończył się okres jego wypożyczenia. Na ławce pojawił się za to długo niewidziany Przemysław Kaźmierczak. Trzeba jednak przyznać, że ta rezerwa była dość krótka - ledwo pięciu zawodników z pola.

Wyglądało, że stołeczny zespół też potraktował sprawę nieco ulgowo, bo kapitańską opaskę w swoim ostatnim meczu w Legii otrzymał Dickson Choto, a na krzesełku obok Jana Urbana usiadł m.in. potępiony i zesłany do Młodej Ekstraklasy za balowanie do rana po zdobyciu Pucharu Polski Daniel Ljuboja. Wszystko po to, by mógł godnie pożegnać się z kibicami.

Zanim usłyszeliśmy pierwszy gwizdek arbitra już mieliśmy pierwszą część fety warszawskich fanów. Jak zawsze odśpiewali "Sen o Warszawie" Czesława Niemena, a potem w górą powędrowało tysiące białych baloników i flag, a na "Żylecie" pojawiła się sektorówka z herbem Legii w berle i koronie. Zresztą chyba stołecznym kibicom strasznie ciążyły przez cały rok te atrybuty i wrocławska feta sprzed dwunastu miesięcy, bo co chwilę pytali gości - oczywiście w niewybredny sposób - gdzie jest korona i berło.

Ustępujący mistrzowie Polski swoich następców przywitali regulaminowym szpalerem. Spiker kilka razy podkreślał, że teraz piłkarze Śląska oddadzą cześć gospodarzom. Gdy już mieliśmy zaczynać pojedynek warszawscy kibice odpalili race i świece dymne. Po kilku minutach nie było kompletnie nic widać i sędzia Tomasz Garbowski zarządził, że trzeba poczekać, aż dym opadnie. Obie jedenastki zeszły wobec tego na kilka minut do swoich szatni.

Samo spotkanie pokazało, dlaczego to Legia jest mistrzem. Wrocławianie nie zaczęli źle, mogli nawet prowadzić w 8 min. po dośrodkowaniu Sebastiana Mili i uderzeniu głową Łukasz Gikiewicza. Potem jednak na boisku rządził już tylko jeden zespół, a właściwie - w dużej mierze - nawet jeden piłkarz. Marek Saganowski potrzebował niespełna 20 min. żeby trzykrotnie pokonać Rafała Gikiewicza. Pierwsze dwie bramki strzelił w 13 i 15 min. po dość podobnych akcjach prawą stronę, gdzie panował niepodzielnie Michał Kucharczyk. Najpierw trafił głową, potem dostał podanie od Jakuba Koseckiego. Na 3:0 trafił z karnego - na wyraźne życzenie trybun, które wywołały go do szesnastki, podyktowanej za faul Rafała Grodzickiego na Koseckim. Chociaż najwięcej w tej sytuacji winy było jednak po stronie Mili, który w środku pola głupio stracił piłkę, a kontry nie udało się już zatrzymać...

Podopieczni Stanislava Levego zdążyli przed przerwą zainkasować jeszcze czwarte trafienie, którego autorem był wspomniany Kucharczyk. Trzeba koniecznie dodać, że gdyby nie pewna postawa między słupkami Rafała Gikiewicza, to 0:6 po 45 min. nie byłoby dziwne. Na drugim biegunie był jego brat - niewiele mu wychodziło. Zawsze brakowało kilkudziesięciu centymetrów, a gdy wreszcie wyszedł sam na sam z Dusanem Kuciakiem, to okazał się zbyt wolny.

W drugiej części meczu do siatki trafił jeszcze Miroslav Radović, a potem mieliśmy cykl pożegnań. Z Warszawą pożegnał się Choto (z boiska schodził w szpalerze swoich kolegów), którego zmienił Michał Żewłakow. Dla niego też był to ostatni mecz w Legii. Na 20 min. pojawił się także po raz ostatni Daniel Ljuboja. Kibice gospodarzy pożegnali także Polonię Warszawa wywieszając transparent "Ireneusz Król - dziękujemy!". Coś nam się wydaje, że mogą też na jakiś czas zapomnieć o "Żylecie", bo porozumienie odnośnie opraw bez pirotechniki z prezesem Leśnodorskim mieli w głębokim poważaniu i zrobili sobie wielkie "racowisko".

Wreszcie - oba zespoły pożegnały sezon. Chociaż nie takiego pożegnania wszyscy oczekiwali we Wrocławiu.

Legia Warszawa - Śląsk Wrocław 5:0 (4:0)
Bramki: Saganowski 13, 15, 32 k., Kucharczyk 39, Radović 62

Widzów: 30800
Sędzia: Tomasz Garbowski

Legia: Kuciak - Rzeźniczak (46 Bereszyński), Choto (77 Żewłakow), Astiz, Brzyski - Jodłowiec, Furman, Kosecki Ż, Kucharczyk, Radović - Saganowski (72 Ljuboja).

Śląsk: R. Gikiewicz - Socha Ż, Grodzicki, Kokoszka, Ostrowski (46 Pawelec) - Stevanović, Cetnarski (34 Kaźmierczak), Sobota, Mila (66 Patejuk), Ćwielong - Ł. Gikiewicz.

Tak relacjonowaliśmy dla Was mecze ostatniej kolejki na żywo:

T-Mobile Ekstraklasa 30. kolejka na żywo:

Widzew Łódź - Podbeskidzie Bielsko-Biała (WYNIK NA ŻYWO)
Piast Gliwice - PGE GKS Bełchatów (WYNIK NA ŻYWO)
Jagiellonia Białystok - Ruch Chorzów (WYNIK NA ŻYWO)
Lech Poznań - Korona Kielce (WYNIK NA ŻYWO)
Pogoń Szczecin - Polonia Warszawa (WYNIK NA ŻYWO)
Lechia Gdańsk - Górnik Zabrze (WYNIK NA ŻYWO)
Wisła Kraków - Zagłębie Lubin (WYNIK NA ŻYWO)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska