Jego prace są bardzo cenną częścią kolekcji legnickiego festiwalu Satyrykon. Nic dziwnego, bo z Satyrykonem współpracował od lat, jako juror konkursu i autor dyplomów dla laureatów. I jak podkreślają ludzie, którzy z nim współpracowali, to nieprawda, że nie ma ludzi niezastąpionych. Eugeniusza Geta Stankiewicza po prostu zastąpić się nie da.
- Trudno o nim mówić, bo wciąż nie mogę się pogodzić z jego śmiercią - mówi Elżbieta Pietraszko z Fundacji Kulturalno-Społecznej Satyrykon, przypominając, że Get Stankiewicz z legnickim Satyrykonem współpracował od 1990 roku.
- Wtedy się poznaliśmy - wspomina Elżbieta Pietraszko. - Poprosiliśmy go o pierwszy plakat. Potem zaproponowaliśmy mu współpracę, jako autorowi dyplomów - dodaje Pietraszko.
Bo satyrykonowe dyplomy nigdy nie były "tylko" dyplomami, które twórca dostawał i odkładał na bok, w zapomnienie. To dzieła sztuki same w sobie.
- Dla Geta tworzenie było pasją, nie przykrym obowiązkiem czy elementem komercyjnej działalności - opowiada Elżbieta Pietraszko. - Przecież był twórcą obdarzonym niesamowitą wyobraźnią, o czym świadczą dyplomy. Choć twarz jest leitomotivem tych prac, to jednak żadna z nich nie była dosłownym powtórzeniem poprzedniej - dodaje.
Jak powstawały satyrykonowe dyplomy?
- Najpierw Get robił miedzioryt, potem wyciskał blaszkę, dodawał różne plastyczne elementy - Elżbieta Pietraszko zdradza tajemnice warsztatu artysty. - Lubił bawić się detalem, był bardzo pracowity i perfekcyjny - dodaje.
Eugeniusz Get Stankiewicz kilka razy uczestniczył w pracach jury Satyrykonu.
- Ale nie lubił tego robić, wolał pracę w ciszy i skupieniu - wspomina Elżbieta Pietraszko. A jak oceniał prace twórców? - Jako że był człowiekiem wielkiej łagodności, dla nikogo nig-dy nie był surowy - twierdzi Elżbieta Pietraszko. I opowiada, że wybitny przecież grafik, rzeźbiarz, miedziorytnik, niekiedy zapalał się, podziwiając pracę innych twórców. - Miał ulubionych artystów, a kiedy ktoś ujął go swoją pracą, proponował wymianę dzieł - wspomina Elżbieta Pietraszko.
Do jego ulubionych twórców należał m.in. nieżyjący już Andrzej Legus, nieuznający tabu autor drapieżnych rysunków, często dosadnych, które musiały wywoływać u Geta także gorzkie refleksje.
Sam Get pochodził przecież z Wileńszczyzny, ojczyzny ludzi o dobrych, mocnych charakterach. Urodził się w 1942 roku w Oszmianie, zmarł dwa lata temu we Wrocławiu. Studiował architekturę na Politechnice Wrocławskiej, a w latach 1966-1972 studiował w Państwowej Wyższej Szkole Sztuk Plastycznych we Wrocławiu, gdzie później prowadził pracownię grafiki warsztatowej, a od 1998 roku był pracownikiem Akademii Sztuk Pięknych.
Kiedy jesienią zeszłego roku w nowej siedzibie Akademii otwierano wystawę "Eugeniusz Get Stankiewicz. Plakaty ze zbiorów Akademii Sztuk Pięknych im. Eugeniusza Gepperta we Wrocławiu", prof. Piotr Kielan opowiadał nam o plakatach, z których słynął Get.
- Znajdziemy na nich samego artystę: oko, nos, fragment twarzy, twarz z marchewką, kciuk. Te prace tchną nieugiętą osobowością wielkiego twórcy - mówił prof. Piotr Kielan.
Prace Eugeniusza Geta Stankiewicza, od końca lat sześć-dziesiątych zeszłego wieku do pierwszej dekady bieżącego, ma w swoich zbiorach właśnie wrocławska Akademia.
Kilkaset plakatów i projektów ma w swoich zbiorach również Zakład Narodowy im. Ossolińskich, wiele z nich można można oglądać w Dziale Dokumentów Życia Społecznego ZNiO.
Małgorzata Matuszewska
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?