- Rodzina kobiety uważa, że jest to wynik licznych zaniedbań w opiece pooperacyjnej - mówi Maciej Kwiecień, pełnomocnik męża. Opowiada, że Beata Szymańska-Szczech latem 2007 roku pośliznęła się i upadła. Z bólem w kolanie trafiła do szpitala „Latawiec” w Świdnicy. Okazało się, że konieczny jest zabieg. Przeszła operację artroskopii.
- Co do samego zabiegu nie mamy żadnych zastrzeżeń. Jednak to co działo się nazajutrz naszym zdaniem jest rażącym zaniedbaniem ze strony personelu - przekonuje Maciej Kwiecień.
- Pani Beata dwa razy straciła przytomność i za każdym razem, kiedy jej córka prosiła o interwencję pielęgniarkę, ograniczała się ona do otwarcia okna i podania tlenu. Za trzecim razem utrata przytomności skończyła się długą reanimacją. Doszło bowiem do zatorowości tętnicy płucnej. Kobieta zapadła w śpiączkę - dodaje prawnik.
Początkowo rodzina nie myślała o dochodzeniu swoich praw przed sądem. Wraz z zapadnięciem kobiety w śpiączkę zawalił im się świat. Nie zgłaszali sprawy do prokuratury, bo jak dziś tłumaczą, nie mieli tego w głowie.
- A kiedy dotarło do nich, że winnym stanu zdrowia ich żony i mamy jest szpital było już za późno. Sprawy lekarskie trwają u nas latami i zanim doszłoby do postawienia przed sądem winnych, zarzuty by się z pewnością przedawniły. Dlatego wspólnie postanowiliśmy, że będziemy dochodzić sprawiedliwości na drodze cywilnej - mówi Kwiecień. Jego kancelaria domaga się od szpitala 2 milionów złotych odszkodowania oraz comiesięcznej renty w wysokości 9 tysięcy złotych.
Proces rozpoczął się w ubiegłym tygodniu przed świdnickim Sądem Okręgowym. Kolejna rozprawa w przyszłym roku. Sąd przekazał bowiem dokumentację lekarską biegłym z Akademii Medycznej.
Szpital nie zgadza się z pozwem, zarzuty odrzuca w całości.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?