Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wcisnęli staruszce żarówki za 60 zł, bo...zmienia się prąd

Agata Grzelińska
Żarówki, które oszukana starsza pani kupiła po 60 zł za sztukę, w markecie kosztują 20 zł
Żarówki, które oszukana starsza pani kupiła po 60 zł za sztukę, w markecie kosztują 20 zł Pawel Relikowski / Polska Press
Pokusa musiała być duża. Skoro ciągle udaje się z garnkami, kołdrami, a nawet pieniędzmi (metoda na wnuczka), to dlaczego nie miałoby się udać z ledami? Konsultanci wrocławskiej firmy Anles ulegli pokusie łatwego, niekoniecznie uczciwego zarobku. Zapukali do drzwi m.in. 80-letniej schorowanej wrocławianki i sprzedali jej 10 ledowych żarówek w sumie za 600 złotych.

- Wmówili mojej mamie, że wkrótce nastąpi zmiana prądu (bo polski prąd w tej chwili jest najdroższy w Unii) i jeśli nie kupi żarówek rozprowadzanych przez firmę Anles, pozostanie w domu bez oświetlenia, bo dotychczas używane żarówki nie będą pasować do „nowego prądu” - mówi Agnieszka Juzwa. Skandalem nazywa to, że firma pozbawia klienta możliwości odstąpienia od umowy w ciągu 14 dni, podsuwając mu do podpisu świstek z formułką o rezygnacji z prawa rozwiązania umowy w terminie 14 dni.

- Oczywiście, mama nie miała nawet czasu tego przeczytać. Została zwyczajnie oszukana. Nie miała świadomości, że rezygnuje z podstawowych praw konsumenta - opowiada Agnieszka Juzwa. Prosi, by ostrzec innych ludzi przed naciągaczami tego typu. Podkreśla, że dzwoniła do tej firmy kilkakrotnie, napisała pismo z prośbą o odstąpienie od umowy. Najpierw słyszała, że rozpatrują sprawę, a potem, że skoro towar nie został zwrócony, to zwrotu pieniędzy nie będzie.

Sebastian Pełczyński, właściciel Anles, tłumaczy, że żarówki mają dwa lata gwarancji od producenta, jego firma dodaje 4 lata serwisu, w czasie których jeździ do klienta i wymienia żarówki. Na pytanie, czy led naprawdę jest wart 60 złotych, nie odpowiada wprost. - To jest indywidualna sprawa, jaką cenę wynegocjowałem w hurtowni - mówi. Zapis o odstąpieniu od umowy tłumaczy następująco: - Żarówkę można zwrócić, ale usługi się nie da. W ustawie nie ma interpretacji, co nazywamy usługą, ale dojazdu do klienta i wykonanej pracy nie można cofnąć.

Przedsiębiorca z Wrocławia przyznaje jednak, że gdy klient się upiera, umowę można rozwiązać. Ale nie zawsze. Młodzi konsumenci, w pełni świadomi, którzy wiedzą, jakie oszczędności energii dają takie żarówki, raczej nie mają co liczyć na taki wariant. Co innego klienci w sędziwym wieku. - Gdy chodzi o starszą osobę, która pochopnie wydała pieniądze i gdy konsultanta mogła ponieść fantazja, bierzemy stronę klienta pod uwagę i rozwiązujemy umowę i zwracamy pieniądze - zapewnia Sebastian Pełczyński.

Brzmi dobrze, ale dopytujemy właściciela firmy Anles o fantazję jego konsultantów, która bez wątpienia ich poniosła, skoro opowiadali 80-letniej kobiecie bajki o wymianie prądu w Polsce i o tym, jak błyskawicznie rośnie cena ledów.

- Mam wielu handlowców. Może się zdarzyć błąd ludzki, za który przepraszam. Jeśli wyłapuję, że jest większy odsetek klientów niezadowolonych z pracy któregoś sprzedawcy, to jest on zwalniany - mówi przedsiębiorca. - A szkody wyrządzone klientom są naprawiane.

Dodaje, że uwrażliwi swoich pracowników i odda klientce pieniądze w całości lub ich część, jeśli zechce sobie zostawić żarówki. Co do przymusu wymiany, tłumaczy, że musiało zajść nieporozumienie, bo oczywiście chodziło o unijny nakaz wymiany zwykłych żarówek na ledowe.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska