Maszt krótkofalowców skłócił ludzi w Zgorzelcu

Na skraju miasta, przy ul. Słonecznej, stoją olbrzymie maszty antenowe. Służą krótkofalowcom. Kiedyś wokół nich było puste pole, teraz wyrosło osiedle mieszkaniowe.
- To solidne wojskowe konstrukcje - uspokaja krótkofalowiec Roman Żandarmski Choć przyznaje, że swoje lata już mają. Maszty zostały odkupione od wojsk radzieckich, gdy te wycofywały się z Polski.

Ale ludzie boją się nie tylko katastrofy budowlanej. Obawiają się także szkodliwego wpływu fal radiowych.
- Skoro nie chcemy nowych masztów komórkowych, to dlaczego mamy tolerować maszty radiowe? - denerwuje się Lucyna Poprawska, która mieszka w pobliżu.

Stanisław Nowak, który zajmuje się krótkofalarstwem, zapewnia, że fale radiowe są nieszkodliwe dla ludzi. Potwierdza to dr Krzysztof Nyka z Wydziału Elektroniki Telekomunikacji i Informatyki Politechniki Gdańskiej.
- Fale używane przez krótkofalowców mają mniejszą zdolność przenikania organizmu niż te, które są wykorzystywane w telefonii komórkowej - tłumaczy.

Krótkofalowcy przekonują, że maszty i anteny przy ul. Słonecznej są bardzo potrzebne, bo kiedy zawodzą wszelkie sposoby komunikacji, to na łączności radiowej można polegać. Tak było m.in. podczas powodzi stulecia na Dolnym Śląsku. Uważają też, że kampanię przeciwko nim rozpoczęły osoby związane z inwestorem, który wykupuje działki w tej części miasta i je odsprzedaje.

Spór o maszty skłócił lokatorów i krótkofalowców. Radni uwzględnili argumenty tych drugich i zgodzili się przedłużyć dzierżawę działki z masztami.
- To nie koniec batalii o maszty - zapowiadają ich przeciwnicy. Teraz będą się domagali od burmistrza, by przed podpisaniem z krótkofalowcami umowy dzierżawy, zażądał od nich dokumentacji technicznej i aktualnych ekspertyz masztu dotyczących bezpieczeństwa.