Dla Chrobrego środowy, wyjazdowy pojedynek ze Stalą Mielec był pierwszym z serii spotkań o przysłowiowe cztery punkty.
To, że Stal jest nieobliczalnym zespołem, potwierdzały ostatnie kolejki. Mielczanie potrafili wygrać z Zagłębiem Lubin, by tydzień później polec w Opolu. Potwierdził to także środowy mecz, do którego gospodarze przystąpili bez swojej najgroźniejszej broni - Damiana Kostrzewy, lidera klasyfikacji strzelców ligi.
Pierwsze dwadzieścia minut, głównie dzięki świetnym interwencjom w bramce Bośniaka Nebojsy Nikolicia, toczyły się pod dyktando Stali, która prowadziła już nawet 7:4.
Chrobrego do boju poderwali jednak Rafał Stachera oraz Marek Świtała, za sprawą których głogowianie odrobili straty do przerwy. - Pierwsze minuty należały do nas. Później jednak Stal podkręciła tempo. Dobrze, że udało nam się odrobić stratę i wyjść na prowadzenie jeszcze przed przerwą - mówi trener Piotr Zembrzuski.
Druga połowa była odwrotnością tego, co kibice szczypiorniaka oglądali w tym sezonie przy Wita Stwosza. W Mielcu to Chrobry zaczął powiększać przewagę, a gonić musiała Stal, przez co jej zawodnicy zaczęli popełniać coraz więcej błędów. Głogowianie bezwzględnie je wykorzystywali, dzięki czemu ostatecznie zwyciężyli dziewięcioma bramkami - 27:18.
Po zwycięstwie nad Stalą głogowianie powrócili do pierwszej ósemki. Teraz przed nimi ponad dwa tygodnie przerwy, po której 15 listopada rozegrają we własnej hali derbowy pojedynek z Zagłębiem Lubin. - Musimy ten czas maksymalnie wykorzystać, by dobrze przygotować się do derbów - zapowiada kapitan Marek Świtała.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?