Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Żużel. Szymon Woźniak: Nie jestem oszołomem, wszystko przemyślałem

Wojciech Koerber
Szymon Woźniak - młodzieżowy indywidualny mistrz Polski z 2014 roku.
Szymon Woźniak - młodzieżowy indywidualny mistrz Polski z 2014 roku. Jarosław Pruss
Z 22-letnim Szymonem Woźniakiem, nowym żużlowcem Betardu Sparty Wrocław, rozmawia Wojciech Koerber.

Kilka dni po związaniu się z wrocławskim klubem na dwa lata – póki co, listem intencyjnym – jest Pan spokojny, że podjął słuszną decyzję?

Tak, jak najbardziej, czuję satysfakcję. Nie jestem oszołomem, który wskakiwałby do nowej, nieznanej rzeki bez wcześniejszych przemyśleń. Podjąłem świadomą decyzję.

Wiele było innych klubów, które również oferowały, mniej lub bardziej oficjalnie, współpracę?

Nie powiedziałbym, że ofert miałem sporo. Dla mnie jednak najważniejszy jest rozwój i podjęta decyzja ma z tym związek. Kwestie finansowe, mimo wszystko, stawiam na drugim planie. Przyjdzie jeszcze czas na zarabianie pieniędzy.

Nowy właściciel bydgoskiej Polonii, Władysław Gollob, właśnie zauważył, mając Pana na myśli, że wielu zawodników traktuje kluby jak bankomaty.

Pozostawię to raczej bez komentarza. Pan Władysław jest ode mnie wiele lat starszy i myślę, że nie wypada mi jego słów oceniać, czy też w jakiś sposób odpowiadać. A czy jest mi przykro? Nie, nie jest. Utwierdzam się tylko w przekonaniu, że podjąłem słuszną decyzję.

To porównanie do bankomatu chyba średnio trafione, zwłaszcza że różnie z tą wypłacalnością Polonii ostatnio bywa.

Dlatego pozostawiam sprawę bez komentarza. Wierzę, że inteligentni kibice, którzy widzieli w ostatnich latach, jak traktowałem klub, mają swoje zdanie i staną po odpowiedniej stronie.

Papa Gollob sugeruje też, że musiał się Pan układać z nowym klubem od miesięcy, choć z moich informacji wynika, że było zupełnie inaczej.

Kwestia ostatnich dni.

Zostawmy to. Ostatnio kolega powiedział: „aa, to ten Woźniak, syn trenera.” Wiemy jednak, że z Jackiem Woźniakiem, szkoleniowcem Polonii, nie łączy Pana nic poza ostatnimi relacjami trener – zawodnik.

Tak, nie jestem synem trenera. Jak długo jeżdżę, tak długo staramy się wspólnie odkręcać te błędne informacje. To tylko zbieżność nazwisk.

To czyim jest Pan synem?

Edwina i Teresy z Tucholi. Stamtąd pochodzę, choć od kilku lat mieszkam w Bydgoszczy. Zresztą w Tucholi zaczynałem przygodę ze speedwayem, tam stawiałem pierwsze kroki na torze do miniżużla, a tata miał bardzo duży wkład w rozwój mojej kariery. Sam na żużlu nigdy nie jeździł, lecz dostałem od niego wielkie wsparcie.

Stać było rodziców na finansowe wspieranie początków tej przygody?

Moi rodzice ciężko pracują za standardowe polskie pensje, nie mają żadnej swojej działalności. Zatem łatwo nie było. W którymś momencie musieli więc powiedzieć „dość, na więcej nas nie stać”, a ja jako młody chłopak musiałem to zrozumieć. Mam jeszcze brata, więc moje zachcianki nie mogły sprawić, że zapewnienie podstawowych potrzeb rodziny – takich jak choćby jedzenie - zostałoby zakłócone. Na szczęście wtedy spotkałem na mojej drodze dobrych ludzi, którzy nie pozwolili, abym skończył z żużlem i pomagali nam w miarę swoich możliwości, czego nie zapomnę do końca życia. A kiedy już trochę podrosłem, coraz więcej zaczęli pomagać działacze Polonii i to znacznie odciążyło budżet rodziców.

Czym się zajmują rodzice?

Tata pracuje w Ośrodku Sportu i Rekreacji w Tucholi, a także zajmuje się tamtejszą kręgielnią. Bo w Tucholi kręgle są, że tak powiem, sportem narodowym. Mama natomiast jest kucharką w gimnazjum i również jeździła ze mną na niemal wszystkie zawody, gdy jeszcze startowałem w miniżużlu. Sporo im zawdzięczam.

A teraz mama to również Pana dietetyczka?

Z zawodu jest kucharką, natomiast z zamiłowania zajmuje się kwestiami zdrowego żywienia, więc z jej cennych rad także korzystam. Na co dzień jednak moim odżywianiem zajmuje się Karolina, moja dziewczyna. Choć nie jest to, rzecz jasna, jej głównym zajęciem. Starszy brat z kolei porusza się w branży komputerowej i również interesuje speedwayem.

W minionym sezonie dostał Pan lekcję brytyjskiego żużla w barwach Leicester Lions. Ta współpraca będzie za rok kontynuowana, skoro podpisał już Pan kontrakt w szwedzkiej Elitserien?

Związałem się z Piraterną Motala, ale jak najbardziej nadal zamierzam ścigać się w Anglii. W tym roku również miałem kontrakty w Polsce, Anglii oraz Szwecji, przy czym w tym ostatnim przypadku zaliczyłem jedynie kilka spotkań. Byłem i jestem przygotowany, a także zorganizowany, na trzy ligi.

A we Wrocławiu padły jakieś zapewnienia, gdy chodzi o miejsce w drużynie? Rozmawiał Pan z szefami klubu o koncepcji składu, o tym, czy ma być stworzone stanowisko silnego rezerwowego itd.?

Żadnych takich zapewnień nie było, po prostu rozmawialiśmy na temat naszych warunków współpracy. Mam do trenera Barona pełne zaufanie, jestem pewien, że ten gość wie, co robi, o czym świadczy srebrny medal DMP. Jak już wspomniałem, nie wchodziłbym do rzeki, której nie jestem pewien. Mam zaufanie do działaczy i wiem, że jeśli będę ciężko pracował oraz słuchał, to plan wypali.

Wciąż nie wiadomo, gdzie te bezdomna Sparta się podzieje. Ma Pan jakieś preferencje?

Wiem tyle, co media, bo do nich zaglądam. Nie mam jakichś specjalnych preferencji, ale czuję się uniwersalnym zawodnikiem, stąd wiem, że na każdym torze potrafię poruszać się szybko. Wszystko jest kwestią treningu oraz pracy, która pomoże zrozumieć geometrię i znaleźć optymalne ustawienia.

Nie mieliśmy w tym roku wielu okazji do oglądania Pana na torze, choć głosy słychać takie, że stał się Pan ostatnio zadziorą w polu. Prawda?

Rzeczywiście. Wydaje mi się, że poczyniłem w tym elemencie większy progres, w czym pomogły starty w lidze angielskiej. Zdaję sobie też jednak sprawę, że w ekstralidze najważniejszym elementem jest start. Miałem już z tą ligą do czynienia, nie tylko przez jeden sezon, więc uważam, że sobie poradzę.

Baza pozostanie w Bydgoszczy?

W siedzibie jednego z moich sponsorów. Tak było do tej pory i mam już zapewnienie pana Andrzeja Tymy z firmy Atelbud, że nic się w tej kwestii nie zmieni, za co chciałbym podziękować. Będę dojeżdżał do Wrocławia wraz z dwoma swoimi mechanikami.

To prawda, że innym Pańskim hobby są rajdy samochodowe?

To sposób na spędzanie wolnego czasu po sezonie, tak najlepiej się relaksuję. Mam w zasadzie nieograniczony dostęp do takiego auta, bo moi sponsorzy podzielają te rajdowe zainteresowania. Choć, oczywiście, trzeba wiedzieć, kiedy, ile i jak. W trakcie sezonu moją pracą jest żużel i nie będę wtedy brał udziału w jakichkolwiek dodatkowych sportach ekstremalnych.

A grono bydgoskich sponsorów zostanie przy Panu po zmianie barw?

Właśnie jestem na etapie sprzątania po piątkowej imprezie dla moich sponsorów, na której poinformowałem o zmianie klubu. Niebawem przejdę do zapytań, czy dalej zamierzają ze mną współpracować.

Rozmawiał Wojciech Koerber

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska