Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wrocław z efektami specjalnymi wraca na filmową mapę Polski

Robert Migdał
Fot. Tomasz Hołod/Polska Press
Doktor Robert Banasiak, dyrektor Centrum Technologii Audiowizualnych CeTA we Wrocławiu, zdradza, w jaki sposób chce przywrócić Wrocław na filmową mapę Polski i jak chce pomagać młodym filmowcom.

Centrum Technologii Audiowizualnych może dostać Oscara?

(uśmiech) Zobaczymy, kogo uda nam się zaprosić do współpracy. Wszystko jest możliwe, bo staramy się stworzyć we Wrocławiu taką infrastrukturę, która pozwala na to, by być partnerem do produkcji filmowej. Chcielibyśmy zapraszać takich reżyserów, takich twórców, których kiedyś ktoś doceni, po kolei: na polskich festiwalach, europejskich i na tym najbardziej prestiżowym, na którym nagrodą jest statuetka Oscara. Dzisiaj już pracujemy z producentami, którzy takie statuetki mają: to BreakThru Productions, którzy zdobyli Oscara za film animowany „Piotruś i wilk”, i firma Trademark Films, która ma na koncie 9 Oscarów i prawie 30 nominacji. Ten film opowiada historię Vincenta van Gogha - jesteśmy jego koproducentem. W naszych studiach kręcono efekty specjalne: ożywialiśmy bohaterów obrazów van Gogha, a nasze studio z blue screenem było wykorzystywane właśnie do tych ujęć.

Chcecie, żeby Wrocław wrócił na filmową mapę Polski?
Tak, choć nie jesteśmy w stanie odtworzyć dawnej świetności Wytwórni Filmów Fabularnych - choćby dlatego, że nie mamy już Pawilonu Czterech Kopuł, w którym będzie muzeum sztuki współczesnej - oddział Muzeum Narodowego. A przecież w tych budynkach były pracownie, w których szyto kostiumy, gdzie budowano scenografie: w najlepszych czasach Wytwórni zatrudnionych było tutaj 400 osób… Dziś mamy nowy, lepszy pomysł: chcemy wspierać producentów, reżyserów, twórców - chcemy, żeby dzięki temu wrócili wreszcie do Wrocławia, żeby po tych kilkunastu latach niebytu tej instytucji w pamięci filmowców, krok po kroku, sobie o niej przypominali.

Nie planujecie też kręcić filmów w taki sposób, w jaki przez dziesięciolecia robiono to we wrocławskiej WFF?
Nie naszą rolą jest, żeby w stu procentach kręcić tutaj filmy. Chcemy specjalizować się w efektach specjalnych, tworzyć pewne tła czy scenografie, których na przykład nie można znaleźć w rzeczywistości albo są trudne do odtworzenia. Teraz jesteśmy na przykład koproducentem filmu „Szczęście świata”, którego historia dzieje się tuż przed II wojną światową, w Katowicach, w kamienicy, która już nie istnieje, a która pozostała tylko na zdjęciach. I dzisiaj nasz zespół od efektów specjalnych odtwarza cały ten świat sprzed II wojny światowej, wymazuje anteny satelitarne na budynkach, dostawia stare słupki na ulicach, żeby zdjęcia były jak najbardziej wiarygodne. W tym chcielibyśmy się specjalizować.

Jednak Centrum Technologii Audiowizualnych o historii Wytwórni nie zapomina. Już przy wejściu można zobaczyć odrestaurowane kostiumy, które „grały” w największych polskich produkcjach filmowych...
Historia daje nam świetne portfolio, bo na pewno jesteśmy jedyną taką instytucją w Polsce, która może się pochwalić, że jest kontynuatorem wyjątkowej historii Wytwórni Filmów Fabularnych - przynajmniej w jakiejś jej części. A jak ktoś potrzebuje dowodów - to właśnie ta odrestaurowana ponad setka kostiumów - to są te dowody.

Bo u nas realizowano „Rękopis znaleziony w Saragossie”, „Lalkę”, „Popiół i diament”, „Samych swoich” czy seriale: „Czterej pancerni i pies”, „Stawka większa niż życie”... Ta historia jest bardzo ważna też w procesie edukacji. Edukacja jest bowiem jednym z głównych celów dzisiejszej instytucji. Od młodych ludzi wielokrotnie słyszałem, że percepcja wiedzy w tym miejscu jest zupełnie inna niż w zwykłej sali lekcyjnej. Bo gdy taki uczeń czy student słyszy o filmach, o ich twórcach, stojąc obok kostiumów, będąc w studiu filmowym, w którym ten film był realizowany, to przyjmowanie tej wiedzy jest zupełnie inne - lepsze.

Jesteśmy w miejscu, w którym przez prawie 60 lat było Wytwórnią Filmów Fabularnych, w którym wyprodukowano prawie 500 filmów, pracowało ponad 200 reżyserów - to zobowiązuje i ja chciałbym dzisiaj przyszłość tej instytucji budować na bazie jej wyjątkowej historii.

Wasz najnowszy program to CeTA Film Studio. Na czym on polega?
To program wspierania produkcji filmowej. Chcielibyśmy wejść jako koproducent do ciekawych pomysłów filmowych, oferując nie pieniądze, bo my nie posiadamy na to budżetu, ale infrastrukturę, jaką posiadamy, bo wiemy, że w wielu przypadkach może być ona ważnym budżetem przy produkcji filmu.

Kto się może do Was zgłaszać?
Interesują nas filmy fabularne, dokumentalne i animacje. Chcemy, żeby zgłaszali się też do nas debiutanci. Nie jesteśmy zainteresowani serialami i filmami zwykłymi, prostymi - chcielibyśmy raczej pomagać ambitnym projektom.

Co oferujecie?
Właściwie wszystko to, co mamy. Studio imienia Wojciecha Hasa z olbrzymim blue screenem, w którym można także wybudować elementy scenografii, ale też drugie studio - imienia Zbyszka Cybulskiego, w którym można całkowicie zbudować scenografię lub skorzystać z ogromnego green screena - ponad 330 metrów zielonego tła. W tym studiu można wstawić czołg, słonia albo kręcić ujęcia z wykorzystaniem nawet wielkogabarytowych scenografii lub samochodu ciężarowego. Ba, można tu nawet wstawić kawałek statku kosmicznego albo wpuścić żołnierzy…

Macie też basen. Nie rekreacyjny jednak...
Jest pod podłogą studia - wystarczy rozmontować kawałek podłogi i kręcić efekty specjalne z użyciem wody. Ostatnio w tym basenie kręciliśmy filmy dla wrocławskiego zoo, w którym powstaje pawilon poświęcony degradacji środowiska. I dla nich robimy efekty specjalne, filmy - stworzyliśmy więc u nas burze, wydmy, lody i śniegi Antarktydy. To wszystko w studiu. Ostatnio na przykład była u nas robiona powódź w Tajlandii - reporter telewizyjny stał w wodzie po kolana, w rwącej rzece w Bangkoku. Tak naprawdę był u nas w basenie, a obok niego stało trzech panów z wiatrakami, którzy robili huragan - magia kina, magia ekranu. Drugiego takiego studia, jak nasze, w Polsce nie ma.

Ale nie tylko obrazem kusicie.
Mamy też studio nagraniowe, w którym można nagrywać postsynchrony, dubbingi, efekty dźwiękowe. Możemy stworzyć najdziwniejsze efekty dźwiękowe lub możemy je wyciągnąć z przebogatego archiwum dźwięków, które odziedziczyliśmy po Wytwórni Filmów Fabularnych, na przykład odgłos konia spacerującego po starej kostce brukowej. Poza tym mamy w CeTA własną salę kinową, w której po każdym etapie realizacji filmu można odtworzyć to, co się zrobiło. I to na dużym ekranie.

Filmowcy, których zaprosicie do współpracy, mogą od Was dostać najnowocześniejszy sprzęt.
Na przykład pracownię komputerową, w której jest 16 stanowisk. Można w niej realizować efekty specjalne na najlepszych programach - to też użyczamy. Poza tym nowoczesne kamery, urządzenia stabilizujące kamery, a do robienia filmów animowanych - drukarki 3D. Można na nich drukować postaci i je później animować w filmie. Tego typu urządzenia, programy, technologie udostępniamy w naszym programie wsparcia filmowców.

A te wszystkie stroje, które widziałem w potężnym magazynie kostiumów filmowych?
Z nich również można korzystać. Magazyn pełen strojów - są to i kostiumy stylowe, i z czasów wojny, i z lat 60. - z wszystkich filmów, które powstawały we Wrocławiu.

Jako koproducent, co z tego później macie?
Jeżeli jest to film komercyjny, jest to dla nas czysty biznes: określamy w umowie procent naszego wkładu do filmu i procent zysków, który jako CeTA dostaniemy z danej produkcji, jeśli będzie na siebie zarabiała. Natomiast jeżeli mówimy o filmach artystycznych, etiudach studenckich, to nie oczekujemy sukcesów finansowych, ale sukcesu tych młodych ludzi - twór-ców. Ich sukces będzie naszym sukcesem - na przykład, gdy dostaną Oscara (uśmiech).

Zgłosili się już jacyś pierwsi twórcy, których będziecie wspierać?
Zostaliśmy właśnie koproducentem najnowszego filmu Jana Jakuba Kolskiego - „Las, 4 rano”. Reżyser już korzysta z naszej kamery, naszych obiektywów. Inne projekty, których tytułów nie mogę zdradzić, to na przykład kolejny film fabularny i fabularyzowany film dokumentalny dotyczący historii Polski, w którym wykorzystuje się sporo efektów specjalnych - scenariusz przenosi widza na przykład do średniowiecza. A kolejny projekt to film animowany, młodych twórców z Torunia - im też udostępniamy naszą infrastruk-turę. Tych zgłoszeń, i to bardzo różnych, dostajemy mnóstwo. I to nas bardzo cieszy.

Rozmawiał Robert Migdał

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Wrocław z efektami specjalnymi wraca na filmową mapę Polski - Gazeta Wrocławska

Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska