Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Inteligencja to skarb Wrocławia

Jolanta Popińska
dr Jolanta Popińska, historyk z Uniwersytetu  Wrocławskiego
dr Jolanta Popińska, historyk z Uniwersytetu Wrocławskiego Archiwum prywatne
Inteligencji we Wrocławiu nigdy nie brakowało. Nie zawsze jednak mogła się objawić w równie szerokim zakresie, bo zależy to od warunków, one zaś w przeszłości bywały różne.

Jeśli szacować na przykład inteligencję liczbą Nagród Nobla przyznanych osobom związanym z Wrocławiem, to niewątpliwie liczba ta robi wrażenie. Nadodrzańska metropolia doczekała się bowiem jedenastu noblistów. Wymieńmy przynajmniej kilku, np. Fritza Bergiusa (w dziedzinie chemii, 1931 r.), Maksa Borna (fizyka, 1954 r.), Paula Erlicha (medycyna, 1908 r.), Gerharta Hauptmanna (literatura, 1912 r.).

Trudno nie zauważyć dysproporcji między nagrodami przyznanymi na przełomie XIX i XX, a tymi po 1945 roku. Ktoś złośliwy i nierozsądny mógłby próbować przypisywać te sukcesy narodowości. Wiadomo, Wrocław był wtedy miastem niemieckim. Tyle tylko, że znaczna część noblistów była pochodzenia żydowskiego, a inni dokonali swych największych odkryć już po wyjeździe nie tylko z Wrocławia, ale i z Niemiec.

Czy odcięcie Polski, będącej po 1945 r. "w objęciach komunizmu", od obiegu naukowego wolnego świata nie spowodowało, że wiele talentów naukowych nie zaistniało w odpowiednim wymiarze w świadomości światowej społeczności naukowej i odeszło w niepamięć bez uhonorowania swoich zasług? Weźmy wybitną postać powojennej wrocławskiej medycyny - Ludwika Hirszfelda, który wprowadził do obiegu naukowego grupy krwi, oznaczając je powszechnie używanymi dzisiaj symbolami 0, A, B czy AB.
Odkrył również prawa dziedziczenia krwi, co powiązał z opracowaniem metody dochodzenia ojcostwa, która jest wykorzystywana do dziś na całym świecie. Czy zasługi jego zostały w odpowiedni sposób utrwalone w powszechnej świadomości? Przykładów takich można by się doszukać w powojennej nauce wrocławskiej więcej - wymieńmy tu przynajmniej matematyka Hugona Steinhausa czy chirurga Władysława Brossa. Tak, jak W. Sternowi zaszkodził rasizm narodowych socjalistów, tak L. Hirszfeldowi, H. Steinhausowi i W. Brossowi - komunizm i zimna wojna.

Bez zdecydowanej odpowiedzi pozostaje pytanie o to, dlaczego dzisiejszym luminarzom wrocławskiej nauki brakuje uznania na miarę poprzedników. Na pewno nie jest to kwestia tylko i wyłącznie niedostatecznych nakładów finansowych!
Pytania można mnożyć. Czy o inteligencji w kontekście wielkich nazwisk decyduje genius loci, narodowość, język, rasa? Czy może raczej wielka inteligencja objawia się w każdym miejscu, czasie i środowisku, ale tylko wtedy, gdy napotka na sprzyjające dla siebie warunki?

Pomnik Inteligencji we Wrocławiu powinien być symbolem jego otwartości na dialog ze światem, bo to jest właśnie jeden z najważniejszych warunków czyniących objawienie się inteligencji możliwym. Chociaż miasta jako takie podlegają uwarunkowaniom zewnętrznym, to jednak wiele również zależy od nich samych. Pomnik Inteligencji mógłby o tym przypominać zarówno dzisiejszym, jak i przyszłym włodarzom miasta (bo to oni mogą być sprawcami sprzyjających, lub wręcz przeciwnie - niesprzyjających warunków), jak i nam wszystkim - mieszkańcom Wrocławia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska