Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Piłka ręczna. Łucak: Nie ma się co rozczulać [ROZMOWA]

Piotr Janas
FOT. Piotr Jakóbczyk (za www.wks-slask-wroclaw.com)
Wypożyczony z Vive Tauronu Kielce skrzydłowy Jakub Łucak jest obecnie jednym z najlepszych szczypiornistów Śląska Wrocław. W rozmowie z nami mówi o powrocie do formy po kontuzji, szansach na ponowną grę w reprezentacji Polski, współpracy z trenerem Piotrem Przybeckim i kulisach swojego przejścia do WKS-u.

Trzy porażki i dwa zwycięstwa w pięciu spotkaniach to wynik dobry, zły, czy też na miarę waszych możliwości?

Uważam że na miarę naszych możliwości, chociaż zarówno ja jak i wszyscy w klubie mamy do siebie pretensje o mecz z KPR-em Legionowo w pierwszej kolejce, który powinniśmy po prostu wygrać. Mogliśmy mieć dzisiaj nie cztery, a sześć punktów, ale równie dobrze mogliśmy mieć dwa, bo nie byliśmy faworytami w meczu z Zagłębiem.

A co powiedziałby Pan o swojej formie? W pięciu meczach rzucił Pan 31 goli, w tym 8 we wspominanych już derbach z Zagłębiem Lubin, które wygraliście różnicą 10 bramek.

Lubinianie niczym nas nie zaskoczyli. Mieliśmy ich dobrze rozpracowanych i dzięki równej postawie całego zespołu zainkasowaliśmy komplet oczek. Co do mojej formy, to powiedziałbym że jest niezła, ale wiem że stać mnie na więcej. Jestem zawodnikiem który bardzo dużo od siebie wymaga i wciąż widzę w swojej grze pewne mankamenty, które można by poprawić. W końcu bardzo mocno przepracowałem też cały okres przygotowawczy przed sezonem i teraz zbieram tego plony.

Zgodzi się Pan z opinią, że jest Pan teraz motorem napędowym swojego zespołu? Statystyki jasno pokazują, że momenty w których Jakub Łucak znajduje się na parkiecie są zdecydowanie lepsze od tych, kiedy siedzi Pan na ławce.

Ja nie nazwałbym siebie motorem napędowym. Mogę wskazać dwóch innych zawodników, którzy naprawdę ciągną naszą grę. Chodzi o Janję Vojvodicia i Michała Adamuszka, czyli naszych rozgrywających. Być może nie rzucają oni tak dużo bramek, ale wypracowują dobre sytuacje innym. Od Michała zaczyna się praktycznie każdy nasz atak. Swoją postawą absorbuje uwagę defensywy i robi dużo miejsca. Kiedy dostaję piłkę, to nie pozostaje mi nic innego jak umieścić ją w siatce. W piłce ręcznej o wiele trudniej jest doprowadzić do dogodnej okazji, niż ją wykorzystać.

A jak opisałby Pan współpracę z trenerem Piotrem Przybeckim? W końcu nie ma on najszerszej kadry w PGNiG Superlidze, a mimo to wasza gra wygląda całkiem nieźle.

Trener Przybecki potrafi wyciągnąć od każdego z nas nasze najlepsze atuty. Bardzo dobrze zna się na taktyce i świetnie rozpracowuje grę rywali. My tak naprawdę na każdy mecz wychodzimy ustawieni nieco inaczej, w zależności od tego, kto staje naprzeciwko nas. Dzięki zaangażowaniu i staranności naszego trenera Zagłębie nie zaskoczyło nas zupełnie niczym i zaowocowało to dziecięcobramkowym zwycięstwem.

Na co realnie stać was w tym sezonie? Jest szansa powalczyć o cokolwiek więcej niż utrzymanie?

Tak na prawdę z odpowiedzią na to pytanie wolałbym wstrzymać się do meczu z Kwidzynem, z którym zagramy w 11 kolejce. Do tego czasu rozegramy bowiem mecze ze wszystkimi rywalami, którzy w mojej ocenie dysponują podobnym potencjałem co my. Wtedy będzie jasne, o co będziemy grać. Na dzisiaj patrząc na naszą grę mogę powiedzieć, że nie powinniśmy zakończyć tego sezonu na miejscu niższym niż dziewiąte. Bardzo ważne będzie też to, żeby przetrwać okres do play-offów bez urazów, bo te mogą nam poważnie pokrzyżować szyki.

Jeśli już jesteśmy przy składzie, to co zdecydowało, że swoją karierę postanowił Pan kontynuować we Wrocławiu?

Kiedy przed poprzednim sezonem szedłem na wypożyczenie z Vive Tauronu Kielce do Chrobrego Głogów, to ustaliłem z Vive, że będzie to pierwszy z dwóch sezonów, w którym zostanę wypożyczony. W Głogowie szło mi nieźle, ale potem przydarzyła się ta kontuzja. Po niej uznałem, że najlepszym miejscem do odbudowania się będzie Wrocław z trenerem Przybeckim. Rozmawiałem o nim z chłopakami, których prowadził w Szczecinie i wszyscy wypowiadali się o nim w samych superlatywach. Przekonał mnie także kiedy rozmawiałem z nim o moich ewentualnych przenosinach do stolicy Dolnego Śląska. Po urazie potrzebowałem trochę czasu na odbudowanie się, a wiadomo, jaka w Kielcach jest presja na wynik. Dlatego właśnie nawet nie rozważałem powrotu do Vive.

A to kolano, które wykluczyło Pana z gry na ponad pół roku, daje jeszcze o sobie znać?

Nie. Wszystko jest w porządku i nawet przyznam szczerze, że już denerwują mnie te pytania. To było rok temu i nie ma się nad czym rozczulać. Taki jest sport. To był dla mnie trudny okres, ale udało mi się go przetrwać, wrócić i teraz robię wszystko, by grać tak jak przed kontuzją.

No i na razie nieźle to Panu wychodzi. Ma pan kontakt z selekcjonerem Michaelem Bieglerem?

Mam. Nawet kiedy nie byłem zdolny do gry, to trener Biegler zaprosił mnie na zgrupowanie kadry, gdzie mogłem przechodzić kolejne etapy rehabilitacji. Bardzo doceniam to, że wciąż o mnie pamięta. Wiem, że jeśli wszystko pójdzie zgodnie z panem, to niebawem znów zagram z orzełkiem na piersi.

ROZMAWIAŁ - Piotr Janas

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska