Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Może kiedyś będą nam odrastały utracone nogi? Jakie są granice medycyny?

Katarzyna Kaczorowska
fot. Głos Wielkopolski
Po odkryciu DNA zaczęto badać genom człowieka. Potem pomyślano o zastosowaniu terapii genowej, a w czwartek okazało się, że sklonowano ludzkie embriony. Czy czekają nas kolejne medyczne przełomy?

Czy w medycynie istnieje pojęcie nieprzekraczalnej granicy? Wydawało się, że przełomem było skuteczne zastosowanie znieczulenia podczas zabiegu chirurgicznego - pierwszą taką operację przeprowadził rosyjski chirurg Nikołaj Pirogow. Na polu bitwy, w roku 1847.
A może istotniejsze okazało się odkrycie w 1901 roku - przez Austriaka Karla Landsteinera - grup krwi? Co prawda podział na grupy i podstawy, dzięki którym możliwe stało się przeprowadzanie transfuzji, to dopiero 1928 rok i efekt pracy Polaka Ludwika Hirszfelda i Emila von Dungerna, ale bez tych podstaw każda transfuzja przypominała rosyjską ruletkę. Nikt nie wiedział, czy w trakcie przetaczania nie dojdzie do wstrząsu, bo nie można było stwierdzić, czy pacjent dostaje krew zgodną z jego grupą.
Szukając przełomowych momentów dla medycyny, może jednak znacznie ważniejsza okazuje się transplantologia? Pierwszy przeszczep - nerki, od brata biorcy, bliźniaka - miał miejsce w 1954 roku. W 1967 roku po raz pierwszy spróbowano przeszczepić serce i po raz pierwszy udał się przeszczep wątroby.

Dzisiaj przeszczepia się szpik kostny, rogówki, nerki, płuca, wątrobę i serce, wymienia stawy i naczynia krwionośne, ale wciąż barierą nie do pokonania jest przeszczep mózgu - twardego dysku człowieka, bez którego nasze ciało jest tylko specyficznym zbiorem komórek i tkanek.

Z drugiej jednak strony, w kilku ośrodkach badawczych na świecie, w tym i we Wrocławiu - w Klinice Neurochirurgii Akademii Medycznej u prof. Włodzimierza Jarmundowicza - prowadzi się poważne badania nad wykorzystaniem glejowych komórek węchowych z nosa do regeneracji przerwanego rdzenia kręgowego. Bo choć komórki nerwowe nie mają zdolności regeneracyjnych, to akurat te w naszych nosach są wyjątkiem - mają właściwości komórek macierzystych, o których piszemy kilka akapitów dalej.
Na dawanie nadziei osobom sparaliżowanym po wypadkach jest zdecydowanie przedwcześnie, ale lekarze pracujący nad tą nowatorską metodą przyznają, że kierunek jest obiecujący... I warto tu podać jeszcze jeden przykład - kilka lat temu pewnej Amerykance przeszczepiono twarz. Niewyobrażalne stało się możliwe.

Może jednak granicą, po przekroczeniu której w medycynie zaczęło się nowe, jest odkrycie w 1869 roku - przez Fryderyka Mieschera - DNA. Tak, to nie pomyłka, rzeczywiście to odkrycie miało miejsce w XIX wieku, ale aż do lat 50. XX wieku struktura DNA była zagadką dla badaczy. Podwójną helisę rozszyfrowali James Watson i Francis Crick, na podstawie zdjęć krystalografii rentgenowskiej wykonanych przez Rosalind Franklin oraz Maurice’a Wilkinsa.
Wszyscy pracowali wtedy w Medical Research Council Unity w Cavendish Laboratory w Cambridge, ale Nagrodę Nobla za to odkrycie dostali w 1962 roku tylko Watson, Crick i Wilkins. Rosalind Franklin zmarła na raka w 1958.

Czy jednak odkrycie struktury podwójnej helisy to nie był tylko krok do prawdziwego przełomu, czyli projektu zbadania całego genomu człowieka?
Kiedy w 1990 roku Narodowy Instytut Zdrowia w Stanach Zjednoczonych i Departament Energii USA zdecydowały, że przyznają 33 miliardy dolarów na rozpoczęcie programu badawczego, wydawało się, że organizm człowieka - mechanizmy, jakie w nim zachodzą, przyczyny chorobotwórczych mutacji komórek - nie będzie miał już żadnych tajemnic. Wstępny opis genomu opublikowano w 2000 roku. 26 stycznia ówczesny prezydent USA Bill Clinton i premier Wielkiej Brytanii Tony Blair ogłosili ten fakt na wspólnej konferencji prasowej słowami: "Bez wątpienia jest to najważniejsza, najbardziej cudowna mapa, którą rodzajowi ludzkiemu udało się stworzyć (...). Uczymy się dziś języka, poprzez który Bóg stworzył świat".

Właśnie te badania są źródłem wiedzy o mutacjach genów, które mogą doprowadzić do, na przykład, choroby nowo-tworowej. I to odkrycie mutacji w genie BRCA1, występującej u niektórych kobiet, pozwoliło dość wysoko określić prawdopodobieństwo zachorowania przez nie na raka piersi i jajnika.

To prawdopodobieństwo sięga w przypadku raka piersi do 87 procent, a w przypadku raka jajnika - do 40 procent. Można więc powiedzieć, że gdyby nie badania nad ludzkim genomem, Angelina Jolie i wiele innych kobiet - nosicielek genu BRCA1, nie zdecydowałoby się na "prewencyjną" mastektomię, bo po prostu nie wiedziałyby o tym, w jakim stopniu są zagrożone chorobą. Z drugiej strony, badania te otworzyły furtkę do rewolucyjnej metody leczenia najpoważniejszych schorzeń, z którą wiąże się ogromne nadzieje. To terapia genowa, czyli wprowadzanie obcych kwasów nukleinowych (DNA lub RNA) do komórek. W założeniu charakter lub informacja genetyczna zawarte we wprowadzonym DNA lub RNA powinny wywierać efekt terapeutyczny.
Czy jednak wywierają? Jak na razie terapia genowa to więcej nadziei niż realnych sukcesów. Te odnotowano jak dotąd w leczeniu dzieci cierpiących na genetycznie uarunkowany ciężki złożony niedobór odporności. Pierwszą pacjentką, u której zastosowano nowatorskie leczenie była 4-letnia Ashanthi DeSilva, u której w 1990 rozpoczęto terapię genową przez izolację jej limfocytów, wprowadzanie do nich zdrowej kopii uszkodzonego genu, i ponowne wprowadzenie do organizmu dziewczynki.
W 2000 roku część prób klinicznych z udziałem chorych została przerwana - u dwóch spośród 10 pacjentów rozwinęła się białaczka, prawdopodobnie "efekt uboczny" wprowadzenia retrowirusa do genomu.

Wydawało się też, że pojawiła się nadzieja dla chorych na czerniaka złośliwego - w sierpniu 2006 r. na łamach "Science" Steven A. Rosenberg z National Cancer Institute opisał dwa przypadki, w których uzyskano pełną remisję właśnie dzięki terapii genowej. Nadzieje jednak okazały się przedwczesne, bo wyleczono zaledwie dwie z 17 osób poddanych tej terapii.

Kolejnym przełomem miały być komórki macierzyste, u których występują jednocześnie dwie zdolności: potencjalnie nieograniczona liczba podziałów, a więc samoodnawiania swojej puli, oraz różnicowanie się do innych typów komórek. I to te właściwości usiłuje się wykorzystać do leczenia m.in. białaczek, regeneracji tkanki mięśniowej (m.in. serca) czy nerwowej (w chorobie Alzheimera, Parkinsona). Zastanawiano się też, czy da się wykorzystać komórki macierzyste do leczenia rozległych oparzeń, a nawet hodować z nich organy do przeszczepów. I w końcu stało się- w czwartek Informacyjna Agencja Radiowa doniosła, że eksperci z Uniwersytetu Zdrowia i Nauki w stanie Oregon przeprogramowali komórki człowieka tak, by powstały z nich ludzkie zarodki. Potem embriony te zaczęły się rozwijać do postaci tak zwanej blastocysty, czyli zarodka liczącego około 150 komórek. I to te komórki, embrionalne komórki macierzyste, najbardziej interesują naukowców.

- Mają one duży potencjał i następne zadanie to przekształcić je w inne rodzaje komórek, na przykład komórki nerwowe, wątroby czy krwi - tłumaczył szef zespołu badawczego Shoukhrat Mitalipov.
Zwolennicy klonowania zarodków przekonują, że ta technologia pomoże w leczeniu wielu poważnych chorób, w tym ślepoty czy uszkodzeń układu nerwowego. Ale żeby nie było tak prosto - przeciwnicy podkreślają, że klonowanie zarodków człowieka jest po prostu nieetyczne.

Jakie są więc granice medycyny? Wspaniały wrocławski torakochirurg, profesor Jerzy Kołodziej, mówi, że granic w medycynie... nie będzie, bo gdyby były to zakwestionowalibyśmy naukę.
- A jako osoba zajmująca się nauką, nie mogę tych granic wyznaczać - dodaje profesor Kołodziej. - Będą występowały coraz to nowe rzeczy, które nam dzisiaj nawet do głowy nie przychodzą.
Na pytanie, co myśli, kiedy ogląda film science-fiction i widzi, jak jego bohaterom odrastają utracone nogi... wrocławski torakochirurg uśmiecha się i mówi: - Myślę, że to cudowna sprawa. Gdybyśmy tylko poznali mechanizmy, które przecież w przyrodzie istnieją i powodują, że na przykład rakowi całe szczypce odrastają... My też mamy to zapisane w genach. Jeśli więc uda nam się zbadać ten mechanizm, to proces podobny jak przy odrastaniu szczypiec u raka czy ogona jaszczurki, będzie można uruchomić również u człowieka. Wtedy, kiedy człowiek będzie miał chore serce, to mu je wymienią, bo je wyhodują.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska