Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Po nerwowych negocjacjach ocalili miliony

Jerzy Wójcik
- Nie mogłem zgodzić się na to, żeby pieniędzmi zarządzała spółka, w której uczelnie nie miały nic do powiedzenia - mówi prof. Więckowski
- Nie mogłem zgodzić się na to, żeby pieniędzmi zarządzała spółka, w której uczelnie nie miały nic do powiedzenia - mówi prof. Więckowski Tomasz Hołod
To uczeni, a nie urzędnicy będą rządzili EIT+. Urzędnicy i rektorzy wreszcie się dogadali.

W piątkowe popołudnie przesądziła się przyszłość spółki Wrocławskie Centrum Badań EIT+. Dzięki porozumieniu zawartemu przez rektorów i samorządowców, będzie ona mogła bez przeszkód działać i realizować badania naukowe warte 200 mln euro.

EIT+ będzie działało w kampusie na Praczach Odrzańskich. Pieniądze na badania nad nowoczesnymi materiałami, lekami czy wykorzystaniem laserów ma zagwarantowane z Unii Europejskiej i ministerstwa nauki. Cel EIT+ jest taki, żeby zainteresować badaniami biznes i przemysł, a potem sprzedawać firmom patenty i technologie.

Problem jednak w tym, że od kilku tygodni udziałowcy spółki, na czele z rektorem Politechniki Wrocławskiej prof. Tadeuszem Więckowskim i reprezentującym miasto Rafałem Dutkiewiczem, nie mogli osiągnąć konsensusu co do zasad działalności spółki.

Rektor Więckowski twierdził, że przy obecnym układzie właścicielskim, w którym ponad 90 procent udziałów w spółce mają urząd miejski i marszałkowski, spółka jest zagrożeniem dla Politechniki. Rektor wyjaśniał, że EIT+ bez wiedzy uczelni mogłoby tworzyć konkurencyjne jednostki badawcze, wyciągać z wrocławskich szkół wyższych naukowców razem z ich programami badawczymi, czy też uniemożliwiać im publikacje pod szyldem własnych uczelni. A to mogłoby znacznie obniżyć prestiż naszych szkół.

W czwartek późnym wieczorem gmina i urząd marszałkowski zrzekły się jednak części swoich udziałów w spółce - przyznano je uczelniom. W piątek to do nich należało ostatnie słowo. Pięciu rektorom wystarczyły telefony komórkowe i krótkie spotkanie, by osiągnąć kompromis.
- Jest wstępne porozumienie, z czego jestem bardzo zadowolony. Wszystko jest na dobrej drodze - mówił zaraz po piątkowym spotkaniu prof. Roman Kołacz, rektor Uniwersytetu Przyrodniczego.

Prof. Kołacz tłumaczy, że nie może oficjalnie potwierdzić końca rozmów, bo wczoraj nie było we Wrocławiu prof. Marka Bojarskiego, rektora Uniwersytetu Wrocławskiego.
Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, uczelnie uzyskały w sumie ponad 50 proc. udziałów w spółce. Ale nie podzieliły ich po równo: decydowała wielkość i potencjał poszczególnych szkół.

Rektor Politechniki odetchnął z ulgą.
- Nie mogłem zgodzić się na to, żeby pieniędzmi na badania naukowe zarządzała spółka, w której moja, jak i inne uczelnie, nie miały nic do powiedzenia - komentuje.
Taki czarny scenariusz rysował rektor Politechniki jeszcze w czwartek po południu, gdy szkoła miała nieco ponad 1 proc. udziałów w spółce.

Teraz, gdy struktura udziałów wyraźnie przechyliła się na korzyść uczelni, będą one miały lepszą kontrolę nad wydawaniem pieniędzy. By spółka mogła działać na nowych zasadach, zmiany muszą jeszcze zatwierdzić senaty uczelni, rada miejska i sejmik województwa.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Po nerwowych negocjacjach ocalili miliony - Gazeta Wrocławska

Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska