Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lechu generuje sztukę

Marta Wróbel
Ulubiony motyw prac Twardowskiego? Oczywiście koło. - Oznacza upływ czasu - twierdzi artysta
Ulubiony motyw prac Twardowskiego? Oczywiście koło. - Oznacza upływ czasu - twierdzi artysta Michał Pawlik
Lech Twardowski - malarz, performer i autor instalacji. Bezkompromisowy. To dzięki niemu na ul. Świdnickiej powstał dywan, a Rynek pokrył się czerwienią.

Wielkie, abstrakcyjne, niebiesko-czarno-biało-czerwone olejne obrazy autorstwa Lecha Twardowskiego w zeszły piątek pojawiły się w XO - nowo otwartym miejscu kultury w podziemiach wrocławskiego kina Helios.
Wernisaż wystawy "Puste-pełne" był wielkim sukcesem: przyszło na niego około tysiąca osób. Trudno nie zauważyć powtarzającego się na obrazach artysty motywu koła, znanego już z wcześniejszych prac Twardowskiego, jak "Generator III" - multimedialnego projektu, pokazywanego wcześniej w Muzeum Narodowym we Wrocławiu, czy instalacji "Anaconda. Ślady miasta, czyli jak się nawzajem zżeramy" z wrocławskiej galerii Entropia.

Co oznacza u Twardowskiego motyw koła? Artysta tłumaczy na przykładzie projektu "Generator" .
- "Gen" jest tym, co dostajemy, "era" tym, w czym żyjemy, a "tor" tym, co popychamy. Koło to upływ czasu. Skupiam się na tym i na człowieku. Polityka w sztuce mnie nie kręci - mówi.
Niechętnie opowiada o sobie. Jest synem wojskowego. Urodził się 57 lat temu w Brodnicy. Kiedy miał 14 lat, opuścił rodzinny dom i już tam nie wrócił. Studiował malarstwo w Państwowej Wyższej Szkole Sztuk Plastycznych we Wrocławiu.

Na początku lat 80., dzięki stypendium naukowemu, znalazł się w Paryżu. Tam poznał znakomitego malarza i pisarza Józefa Czapskiego.
- Zaprzyjaźniliśmy się, bo byłem pierwszym artystą, który przyszedł do niego bez-interesownie. Czapski był dla mnie idealnym przykładem pokory wobec sztuki i ludzi. Marzę, żeby osiągnąć taki stan - opowiada.
Do Wrocławia Twardowski powrócił w 1995 r.
- Proszę napisać, że jest najwybitniejszym współcześnie żyjącym artystą. Nie jednym z najwybitniejszych. Kompletny i bezkompromisowy. Jego żywiołem jest przestrzeń miejska. Poza tym, to piekielnie pracowity człowiek - mówi przyjaciel Twar-dowskiego Krzysztof Miesz-kowski, dyrektor Teatru Polskiego we Wrocławiu.

Trzy lata temu, przed premierą wystawianej w teatrze sztuki "Terrodrom Breslau", artysta oblał czerwoną farbą kamienice w Rynku. Takich akcji ma na swoim koncie więcej: na Świdnickiej namalował dywan, a jeszcze w czasie studiów zainicjował akcję "Pomarańczowa kula". Do malowania używał wtedy wyłącznie... piasku.
- "Kulą" nazwaliśmy zbudowany z płyt labirynt. To był mój i kilku moich kolegów pomysł na ówczesną szarą rzeczywistość. Przed Pomarańczową Alternatywą byliśmy my. Dopóki władza nie sprzątnęła nas ze słynnego Pałacyku, gdzie mieliśmy siedzibę - uśmiecha się Twardowski.

Jego żona Anna jest z wykształcenia kulturoznawcą. A prywatnie wielką fanką swojego męża.
- Lechu sztukę nosi w sobie. Na nią zawsze ma czas. Myślę, że kiedy się pod koniec lat 80. poznaliśmy, bardziej niż życie zbliżyła nas właśnie sztuka. Dyskutujemy o niej do dziś- przyznaje Twardowska.
Kolejną wystawę prac Lecha Twardowskiego będzie można obejrzeć po wakacjach w Centrum Sztuki Wro.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska