Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

We Wrocławiu nie ma budżetu obywatelskiego. Jest konkurs na granty!

Hanna Wieczorek
Najwięcej wniosków do budżetu dotyczy chodników
Najwięcej wniosków do budżetu dotyczy chodników Tomasz Hołod
Czym jest budżet obywatelski i dlaczego 3 miliony, które chce dać mieszkańcom prezydent Dutkiewicz, nim nie są z Wojciechem Kębłowskim, doktorantem Universite Libre de Bruxelles i autorem raportu "Budżet partycypacyjny. Krótka instrukcja obsługi" rozmawia Hanna Wieczorek.

Dlaczego krzywi się Pan, kiedy słyszy, że we Wrocławiu tworzy się budżet partycypacyjny?
Ponieważ we Wrocławiu nie ma budżetu partycypacyjnego czy też obywatelskiego. Nie chcę być postrzegany jako osoba, która tylko krytykuje, krytykować jest łatwo. Jednak propozycja, którą przedstawiono, nie spełnia pięciu podstawowych kryteriów.

Czego zabrakło?
Spotkań z mieszkańcami.

A cztery pozostałe wymogi?
Wiążący charakter tej inicjatywy; jej cykliczność - nie kończy się po roku; dotyka na co najmniej jednym etapie poziomu ogólnomiejskiego; jasno określa ilość środków - nie zmienia się ona w trakcie trwania procesu.

Jeśli nie mamy budżetu partycypacyjnego, to co nam zaproponowano?
Nazwałbym to konkursem na granty. Nie chcę powiedzieć, że to do końca zły pomysł, pewnie można tak zrealizować szereg projektów, które są potrzebne, mieszkańcy mogą się przy okazji zorganizować. Jednak jeśli spojrzymy na zasady, to daleko im do ideału, nie wychodzi się naprzeciw mieszkańcom. Choćby ze względu na kampanię informacyjną, która jest uboga. Po drugie mogą wziąć w nim udział tylko ci, którzy są w stanie zrozumieć zasady, wypełnić odpowiedni formularz. Nikt w tym nie pomaga. I na dodatek, trzeba jeszcze znaleźć 14 osób, które ów projekt poprą. Oczywiście większość wrocławian może te przeszkody pokonać, ale są też grupy, które można nazwać grupami wykluczonymi, których członkowie nie mają wystarczającego kapitału społecznego, by wziąć udział w tej inicjatywie.

Czytaj też: W 2014 r. 20 milionów na budżet obywatelski

A na koniec urzędnik może zadecydować, że projekt się nie nadaje do realizacji.
Weryfikacja odgórna jest kolejnym minusem. Bo jeżeli ktoś pracuje kilka tygodni nad projektem i zostanie on odrzucony, to powinien wiedzieć dlaczego. Kryteria powinny być od początku jasne. Np. zakłada się, że budowa basenów jest w tym roku najmniej ważna, a zielone światło mają ścieżki rowerowe. A ze spotkań, w których uczestniczyłem, wynika, że te zasady nie są jasne dla urzędników. Mówią tak: "Zobaczymy, jakie będą propozycje i potem będziemy wybierać". Budżet partycypacyjny z założenia jest umową między administracją a mieszkańcami, więc niech ta umowa będzie poważna.

We wrocławskiej propozycji nie ma nic nowatorskiego?
Bardzo mi się podoba, że mogą brać w niej udział także ludzie, którzy nie są mieszkańcami Wrocławia. W polskich warunkach to aspekt nowatorski.

Od czego zacząć?
Sprawa najważniejsza to motywacje, a one są dla mnie niejasne. Na początek należy odpowiedzieć na kilka pytań: "Dlaczego chcemy wprowadzić budżet partycypacyjny?", "Jakie problemy ma on we Wrocławiu rozwiązać?". Zebrać środowiska, które są zainteresowane wprowadzeniem budżetu partycypacyjnego: nie tylko urzędników i polityków, ale też radnych osiedli, przedstawicieli organizacji pozarządowych, ruchów miejskich. Rozpoznać ich motywacje i rozpocząć otwartą dyskusję na temat tego, po co i jak chcemy zorganizować budżet partycypacyjny.

To proszę powiedzieć, co to jest budżet partycypacyjny?
Potencjał do tego, by zreformować miasto i sprawić, by było dla mieszkańców, bez podziału na obywateli i administrację.
Jak mieszkańcy biorą udział w jego przygotowaniu?
Mówi pani o propozycji wrocławskiej czy o optymalnych zasadach?

O zasadach optymalnych.
Na pierwszym etapie ktoś może być zainteresowany projektem dotyczącym jego ulicy czy osiedla. Przychodzi na spotkanie i z innymi uczestnikami określa potrzeby. Przekształca je w konkretny projekt, który porównuje z priorytetami obowiązującymi w danym roku. Istnieje też możliwość głębszego zaangażowania się, łączenia projektów na poziomie np. ogólnomiejskim.

Jeśli mieszkam na Brochowie, mogę złożyć projekt dotyczący tylko Brochowa?
Nie, można składać także projekty na poziomie ogólnomiejskim, ale na późniejszych etapach. Kluczowe w pomyśle budżetu partycypacyjnego jest to, że mieszkaniec - w przeciwieństwie do tego, co się dzieje we Wrocławiu - nie jest sam.

BUDŻET OBYWATELSKI - ZOBACZ PROPOZYCJE WROCŁAWIAN I ZAGŁOSUJ NA NAJLEPSZĄ

Działa w grupie?
To oznacza, że nie jest to inicjatywa jednego człowieka, który musi znaleźć 14 sprzymierzeńców. W projekcie od początku jest system wsparcia ze strony urzędników. Co więcej, powinna to być inicjatywa administracji, bo jeśli jest nieprzychylnie nastawiona do inicjatywy, to nic z niej nie wyjdzie.

Jak wygląda takie wsparcie?
To choćby cykl szkoleń, warsztatów, które pomagają zdobyć wiedzę i narzędzia do przygotowania projektu. Dzięki temu można się zorientować się, czy propozycja ma szanse realizacji, a jeśli nie, to dlaczego pomysłu nie da się zrealizować w wymarzonej formie.

Dochodzimy do momentu, w którym mieszkaniec staje się podmiotem polityki gminy, a nie przedmiotem.
Taki jest cel. I budżet partycypacyjny ma potencjał, by dotego doprowadzić.

Jaki jest więc cel budżetu?
Ludzie, którzy go wprowadzają mają różne cele: od lat 90. został zrealizowany w ok. 1500 miejscowościach na świecie.

Mamy 600-tysięczne miasto. Jego mieszkańcy mają różne potrzeby. Lepiej wprowadzić w całym mieście taki program czy zacząć od poligonu doświadczalnego?
Dobre pytanie, bo być może lepiej zacząć od wycinka miasta. Jednak obawiam się, że w naszym systemie coś, co jest pilotażem, może stać się stałą praktyką. Ze względu na nasz kontekst polityczny, moim zdaniem, lepiej zaczynać z wysokiego C, przygotować się od razu do programu docelowego, niż zaczynać od małych projektów. Nie widzę problemu, że Wrocław jest miastem 600-tysięcznym. Budżet partycypacyjny wprowadzono lub wprowadza się w porównywalnych aglomeracjach. Dobrym przykładem jest Łódź, gdzie zaczął się cykl spotkań z mieszkańcami w ramach pierwszej rundy budżetu. Jednak tam przez rok trwała dyskusja, w rozmowach brało udział wiele środowisk - nie tylko radni i urzędnicy, ale i organizacje społeczne. Ustalono, że odbędzie się 60 spotkań. Zobaczymy, jak się to sprawdzi. Wielkość miasta wpływa na skalę przedsięwzięcia, ale też w dużym zbiorowisku jest wie-lu ludzi zainteresowanych przygotowaniem takiego budżetu. Widać to po Wrocławiu.

A więc wyznaczamy pewne pole i w nim operujemy.
Tak, i to w dwóch aspektach: terytorialnym i tematycznym. Wyznaczamy granice terytorialne, na jakie podzielone jest miasto w ramach budżetu. Czy opieramy się na istniejącym podziale na gminy, czy wykorzystujemy wyodrębnione osiedla, a może ustalamy inny, bardziej dla projektu odpowiedni podział? Po drugie, decydujemy, jaki zakres tematyczny będzie obejmował. Czy tylko infrastrukturę (jak jest teraz we Wrocławiu), czy też projekty edukacyjne lub kulturalne, które mogą być znacznie tańsze. Zorganizowanie zajęć pozalekcyjnych nie kosztuje tyle, ile remont chodnika.

Budżet partycypacyjny to panaceum na bolączki?
To nie jest panaceum. Nie twierdzę też, że to jedyna, nawet najlepsza, metoda angażowania mieszkańców. Ale budżet partycypacyjny ma potencjał, by nią się stać, również we Wrocławiu. By ten potencjał wykorzystać, musi być jednak zorganizowany nie tylko dla mieszkańców, ale przede wszystkim wspólnie z mieszkańcami i mieszkankami. HAN

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: We Wrocławiu nie ma budżetu obywatelskiego. Jest konkurs na granty! - Gazeta Wrocławska

Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska