Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Urzędnicy: Trzy dziki zastrzelono, bo były rozjuszone. Mieszkańcy chcą zawiadomić Greenpeace

Magdalena Kozioł, wsp. BJO
Znamy szczegóły akcji, która w czwartek rozegrała się przy szpitalu przy ul. Koszarowej, gdzie zastrzelone zostały trzy dziki. Urzędnicy tłumaczą, że musieli to zrobić, bo zwierzęta były rozjuszone. Mieszkańcy tymczasem uważają, że można było je odłowić i chcą zaalarmować Greenpeace.

Akcję "dzik" przy ul. Koszarowej, w okolicach szpitala, po raz pierwszy przeprowadzono w nocy z 7 na 8 maja. Odstraszano je najpierw używając petard hukowych. Dziki uciekły, ale wróciły w to samo miejsce kolejnej nocy.

Rano 9 maja, weszły ponownie na teren szpitala. - Natychmiast została podjęta decyzja o wykonaniu odłowów lub odstrzałów - mówi Julia Wach z wrocławskiego magistratu.

Dlaczego zwierzęta zastrzelono? Okazuje się, że początkowo próbowano je odłowić i złapać w sieć. Zwierzęta naganiano przy użyciu petard hukowych i pięć młodych osobników wpadło w pułapkę, a lekarz weterynarii je uśpił, żeby zabrać je w inne miejsce.

- Trzech dorosłych osobników nie udało się skutecznie unieruchomić za pomocą sieci - mówi Julia Wach. - W trakcie akcji dorosła samica (locha) zaatakowała jednego z mężczyzn uczestniczących w akcji i musiała zostać odstrzelona. Pozostałe dwa rozjuszone, dorosłe osobniki usiłowały uciec w kierunku terenów szpitalnych i mieszkaniowych. Ze względu na duże ryzyko ataku z ich strony na osoby postronne, podjęto natychmiastową decyzję o ich odstrzale.

Mieszkająca w okolicy Mira Gawłowicz jest oburzona: - Będę zawiadamiać Greenpeace, bo to co zrobiono jest oburzające. Do dzików strzela się uspokajającymi środkami, a nie ostrą amunicją, żeby je zabić. To nie były agresywne zwierzęta, można się było fotografować z nimi. Ja rozumiem, że one mogą być niebezpieczne, ale są inne sposoby, niż zabijanie.

Akacja "dzik" jeszcze się nie zakończyła, bo około siedem zwierząt rozproszyło się i uciekło w głąb poligonu. Urzędnicy zapewniają, że choć nie stanowią już żadnego zagrożenia dla mieszkańców zostaną w najbliższych dniach odłowione i przewiezione do Ośrodka Leczenia i Rehabilitacji Dzikich Zwierząt w Złotówku.

To jego pracownicy zajmowali się odłowem i strzelaniem do dzików. Ośrodek jest jednostką Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu, który na podstawie umowy z gminą Wrocław prowadzi na terenie miasta Pogotowie ds. dzikich zwierząt.

Zanim przy Koszarowej doszło do odstrzału zwierząt, sprawę próbowano załatwić inaczej. W rejonie ul. Poprzecznej w trzech miejscach wyłożono karmę, by je zwabić.

Przez 2 tygodnie dziki nie pojawiły w tym miejscu. Centrum Zarządzania Kryzysowego we Wrocławiu odebrało kilkadziesiąt telefonów, że zwierzęta podchodziły w rejon szpitala przy ul. Koszarowej.

Stado z ul. Poprzecznej przemieściło się w rejon poligonu wojskowego położonego między ul. Redycką a ul. Koszarową, skąd przechodziły przez dziurę w ogrodzeniu na pobliskie tereny osiedlowe, w tym na teren szpitala. Teren ten sprawdzili nie tylko pracownicy Ośrodka Leczenia i Rehabilitacji Dzikich Zwierząt, a także policjanci i strażnicy miejscy. To wtedy została podjęta decyzja o odłowie lub odstrzale dzików, które zagrażały ludziom.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska