Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wrocławski stadion: czas igrzysk

Krzysztof Grzelczyk, były wojewoda dolnośląski
Krzysztof Grzelczyk
Krzysztof Grzelczyk Tomasz Hołod
Można trwać w uporze i realizować plan bez względu na koszty. Ale można budować taniej i realizować inne inwestycje.

O zbliżających się szybkim krokiem piłkarskich mistrzostwach Euro 2012 będziemy mówić coraz częściej. I to wcale nie z powodu zainteresowania formą piłkarzy, którzy na razie zajęci są eliminacjami do mistrzostw świata w RPA.

Dla nas ważniejsze jest pytanie, czy Polska zdąży z inwestycjami w infrastrukturze, w tym ze stadionami. To pytanie musimy zadać sobie również we Wrocławiu. Codziennie zasypywani jesteśmy informacjami o kolejnych opóźnieniach bądź wręcz o rezygnacji z niektórych zamierzeń. Wiemy już, że nie powstanie przed rokiem 2012 droga ekspresowa S5 do Poznania, a S8, zamiast do Warszawy, doprowadzi nas co najwyżej do Sycowa.

Rozpoczęcie remontu Dworca Głównego opóźnia się, nie wszystkie planowane wcześniej inwestycje drogowe w granicach miasta powstaną. Do tego skandaliczne poczynania towarzyszą budowie stadionu. Przypomnę, że rok temu miasto deklarowało wybudowanie stadionu za 460 mln zł, dziś mówi się już o kwocie dwukrotnie wyższej. W innych krajach stadiony spełniające wymagania UEFA buduje się za kilkadziesiąt mln euro, w Lubinie stadion na 18 tys. widzów powstaje za 30-35 mln euro. Dla wrocławskiej gigantomanii nie ma jednak granic, my musimy mieć stadion za 200-250 mln euro. Oznacza to niespotykane dotąd zadłużenie miasta, ale co tam, długi będą spłacać następcy.

Prawdą jest, że przyznanie nam organizacji Euro 2012 spotkało się z powszechnym entuzjazmem. Ale było to prawie 2 lata temu, a od tego czasu zmieniło się bardzo wiele. Rząd Jarosława Kaczyńskiego przygotował specustawę ułatwiającą podejmowanie inwestycji związanych z mistrzostwami.

Planowanie inwestycji centralnych i wykorzystanie funduszy europejskich podporządkowano również temu celowi. Niektóre inwestycje, wcześniej planowane na okres po 2012 r., przesunięto tak, aby zdążyć przed mistrzostwami. Rząd Donalda Tuska zamiast kontynuacji wybrał politykę wyrzucania do kosza tego, co przygotował PiS, i rozpoczynania prac od nowa. W ten sposób straciliśmy rok.
Do tego doszły kryzys i polityka rządu sprowadzająca się w znacznej mierze do ograniczania inwestycji. Wrocław wprawdzie nie ogranicza wydatków budżetowych na inwestycje, ale znacznie ogranicza ich zasięg. Główna przyczyna tkwi w upartym dążeniu do realizacji takiej, a nie innej koncepcji stadionu.

Nie skorzystano z szansy ogłoszenia ponownego przetargu, kiedy okazało się, że oferty znacznie przewyższają własne szacunki kosztów. Żeby znaleźć brakujące pół miliarda złotych, rezygnuje się z części planowanych inwestycji, zaciąga się gigantyczne kredyty, a część kosztów przerzuca na spółki miejskie. To ostatnie posunięcie prezydent Wrocławia nazywa inżynierią finansową. A może trafniej byłoby powiedzieć, że jest to kreatywna księgowość? Jeśli 200 mln złotych ma obciążyć MPK, to nie są to już publiczne pieniądze, które ten sam wrocławski podatnik będzie musiał spłacić, jak zadłużenie zapisane w budżecie miasta?

Wydaje się, że są dwa zasadnicze rozwiązania. Władze miasta mogą trwać w uporze i bez względu na rosnące koszty realizować dotychczasowy plan. W efekcie za miliard złotych może po-wstanie stadion, ale nie powstanie wiele innych inwestycji. Dwa: zbudować stadion tańszy, mniejszy, bez nowobogackiego zadęcia, a uwolnione fundusze przeznaczyć na zawieszone inwestycje w infrastrukturze miejskiej.

Kryzys należy wykorzystać do obniżania kosztów inwestycji, a nie, jak to robi Wrocław, do ich zawyżania. Przypomnę, że w budżecie miasta zarezerwowano kwotę 500 mln na budowę stadionu. Odpowiedzialni politycy muszą zadawać pytania o sens wydawania kwot znacznie przewyższających założenia budżetowe - mówimy przecież o pieniądzach publicznych.

Nie może być tak, że Platforma Obywatelska za przyjęciem budżetu nie chce się opowiedzieć, a potem mówi, że odwrotu nie ma i stadion należy budować. Czyżby ta postawa PO wynikała z tego, że za przygotowanie Wrocławia do Euro 2012 odpowiada znany działacz tej partii, jednocześnie szef rady nadzorczej miejskiej spółki Wrocław 2012? Przed nami trzy lata kolejnych wyborów: europejskich, prezydenckich i samorządowych, a w końcu do Sejmu i Senatu.

Wielu polityków w roku 2012 będzie w zupełnie innym miejscu. Jednak decyzje obecnie podejmowane będą miały skutki znacznie wybiegające poza rok organizacji piłkarskich mistrzostw. Wielkość polityka ocenimy nie po tym, jak łatwo ulega populistycznym oczekiwaniom, ale po tym, że potomni będą mogli chwalić mądrość dzisiejszych decyzji. Mam wątpliwości, czy większość wrocławian w dalszym ciągu domaga się tylko koszmarnie drogich igrzysk kosztem chleba.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska