Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wciąż myślę nad składem

Michał Mazur
Ryszard Tarasiewicz
Ryszard Tarasiewicz Janusz Wójtowicz
Rozmowa z Ryszardem Tarasiewiczem, trenerem piłkarzy Śląska Wrocław.

W sobotę meczem w Gdańsku Śląsk zaczyna piłkarską wiosnę. Chciałoby się powiedzieć - nareszcie.

Niestety, mamy w Polsce bardzo długą przerwę zimową. Dobrze, że ten okres już jest za nami i wreszcie możemy przystąpić do poważnej rywalizacji. Właśnie walka o punkty jest celem każdego sportowca. Na dodatek przyszła odwilż, śnieg topnieje w całym kraju, więc na szczęście piłkarze będą biegać po zielonych boiskach. Nic, tylko grać.

Ostatnie dwa miesiące poświęcił Pan na przygotowanie Śląska do wiosennej części sezonu. Jutro nastąpi weryfikacja waszej formy?

Nie, na to będzie jeszcze za wcześnie. Owszem, spotkanie z Lechią da nam pewien obraz, ale z pewnością nie będzie to obraz pełny. Tak naprawdę żaden trener po jednym pojedynku - na dodatek rozegranym po tak długiej przerwie - nie jest w stanie uczciwie powiedzieć, że jego zespół jest na takim a takim etapie i będzie walczył o to lub tamto. Dopiero po drugiej, trzeciej kolejce okaże się, kto dobrze przepracował okres zimowy, a co za tym idzie będzie rywalizował o najwyższe cele w lidze.

Ma Pan jakieś obawy przed meczem w Gdańsku?

Żadnych. Choć tradycyjnie wyniku nie mogę obiecać. To w końcu nasz pierwszy pojedynek o punkty od niemal trzech miesięcy. W sparingach wyglądaliśmy nieźle, ale w spotkaniach kontrolnych nie ma takiej odpowiedzialności, jak w poważnej grze. W sobotę każdy błąd będzie nas kosztował dużo więcej niż do tej pory. Mimo to jestem przekonany, że pokażemy się z dobrej strony.

Wyniku nie chce Pan obiecać, ale chyba liczy Pan na zwycięstwo?

Nikt nie ma monopolu na wygrywanie, także Śląsk. Dla mnie w pierwszej kolejności liczą się styl i jakość gry. Jeśli te warunki zostaną spełnione, to dobre wyniki muszą same przyjść. Tak było jesienią, dzięki czemu przezimowaliśmy na wysokim, szóstym miejscu. Tak samo powinno być wiosną.

Lechia jest was w stanie czymś zaskoczyć? W końcu gdańszczanie przeszli zimą mały lifting. Do zespołu dołączył na przykład doświadczony Łukasz Surma.

Sobotni rywal rzeczywiście się wzmocnił, szczególnie w defensywie. Zresztą po to się robi transfery, by drużyna zyskiwała na jakości gry. Czas pokaże, czy tak się stanie w przypadku Lechii. W każdym bądź razie nie są to transfery, które sprawiają, że drżę o rezultat jutrzejszego meczu. Znamy gdańszczan, wiemy, że są ruchliwi, silni w ofensywie. Z pewnością liczą na komplet punktów.
Łatwo im jednak nie będzie, bo zimą odszedł ich podstawowy gracz - Łukasz Trałka. To na pewno osłabienie, ale my doznaliśmy większych uszczerbków. Myślę o kontuzjach Darka Sztylki i Sebastiana Dudka, którzy dla Śląska znaczą więcej niż Trałka dla Lechii.
Ma Pan już w głowie skład na gdańszczan?

Uczciwie przyznaję, że są jeszcze pewne znaki zapytania. Na razie wiem tylko, że niemal na pewno zagrają Sebastian Mila, Przemek Łudziński, Janek Gancarczyk, Mariusz Pawelec, Piotrek Celeban i Antek Łukasiewicz. Do obsadzenia zostało jeszcze pięć pozycji. Te wolne miejsca to efekt dobrej dyspozycji wszystkich chłopców. O tym, że na kogoś postawię, będą decydować naprawdę drobne niuanse. Na szczęście w piątek mamy jeszcze trening i dopiero po nim podejmę ostateczną decyzję.

A najnowszy nabytek z Boltonu - Jarosław Fojut?

W czwartek wreszcie dotarł do nas jego certyfikat z federacji angielskiej i Jarek został uprawniony do gry. Ale ciężko mi teraz powiedzieć, czy zadebiutuje w sobotę.

We Wrocławiu zostawił Pan dwóch napastników - Vuka Sotirovicia i Kamila Bilińskiego. Śląsk będzie miał kim straszyć bramkarza Lechii?

Vuk nie pojechał, bo ciągle boli go kolano. Nie chcemy ryzykować jakieś poważniejszej kontuzji. Na początku przyszłego tygodnia przejdzie dodatkowe badania i wtedy okaże się, na ile jest to poważny uraz. Kamil został, bo w składzie mam kilku innych, ofensywnych graczy. Są Łudziński, Szewczuk i Sobociński, a w ostateczności w ataku mogą zagrać Ulatowski i Marek Gancarczyk. Nie boję się o naszą siłę ognia.

Jak będą wyglądały ostatnie godziny przed meczem?

Do Gdańska wyjechaliśmy już w czwartek. W piątek rano mamy zajęcia, a po południu czas wolny. Może ktoś się wybierze do kina? Wieczorem wspólnie obejrzymy derby Warszawy. Jutro po śniadaniu tradycyjny spacer, obiad i wyjazd na stadion.

Na którym możecie się spodziewać fantastycznego przywitania. To w końcu mecz przyjaźni, a do Gdańska wybiera się podobno ok. 2 tysięcy wrocławian.

Doskonale zdajemy sobie sprawę, że kibice Śląska i Lechii żyją ze sobą w zgodzie. Zapowiada się ciekawe widowisko, z kompletem publiczności na trybunach i doskonałą atmosferą. Czego chcieć więcej?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska