18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jubiler królów z Dzierżoniowa

Małgorzata Moczulska
Mariusz Drapikowski - skromny, choć w branży jubilerskiej uważany za postać nr 1
Mariusz Drapikowski - skromny, choć w branży jubilerskiej uważany za postać nr 1 Adam Warzawa
Mówią o nim król bursztynu i jubiler Kościoła. Jego monstrancje i obrazy zdobią bowiem rezydencje papieża w Watykanie, a bursztynowy ołtarz stanie w kaplicy Drogi Krzyżowej w Ziemi Świętej. Broszki i ozdoby zamawiali u niego królowa Belgii, prezydent USA czy książę Kentu.

Lista największych postaci tego świata, które noszą bursztynową biżuterię Mariusza Drapikowskiego, a w domach mają rzeźby i inne dzieła sztuki wytwarzane w jego pracowni, jest bardzo długa. On sam żartuje, że nie jest w stanie wymienić wszystkich, ale chętnie dla każdej z tych osób zrobi coś jeszcze. Pomysłów mu nie brakuje, sił i zapału do pracy również, a z połączenia bursztynu srebra i szkła potrafi stworzyć prawdziwe dzieła sztuki.

Jego jubilerska kariera, co sam podkreśla, to trochę przypadek, a zawdzięcza ją polityce. Przez kilkanaście lat bowiem kancelarie prezydentów RP zamawiały u niego prezenty dla dyplomatów i gości odwiedzających nasz kraj.
- To był dla mnie wtedy zaszczyt, ale i reklama - wspomina Mariusz Drapikowski. - Byłem wtedy nieznanym jubilerem z zaledwie kilkuletnim stażem, a w latach osiemdziesiątych nie było takich możliwości marketingowych, jak dziś. Dopisało mi wtedy szczęście. Owszem, pewnie talent też jest ważny, ale bez tego uśmiechu losu moje zawodowe życie nie potoczyłoby się tak pomyślnie - mówi.

Wszystko zaczęło się od wystawy złotniczej w Gdańsku, gdzie on, początkujący wtedy złotnik, wystawił kilka swoich prac. Ktoś z rządu zauważył jego srebrne i bursztynowe ozdoby i zamówił statuetkę dla Danuty Wałęsy, żony ówczesnego prezydenta.
- Pamiętam, że to była szklana postać z ogromnym bursztynowym sercem - opowiada. - Zwracała uwagę, stojąc w rezydencji prezydenta Wałęsy. Pytali, kto jest autorem, przekazywali moje nazwisko innym i tak zdobywałem kolejnych klientów.

Prezydent USA Bill Clinton kupił srebrną paterę na owoce, która do dziś zdobi pokoje Białego Domu, a Paola, królowa Belgii, zamówiła bursztynowo-srebrną broszkę. Długa jest również lista zastrzegających sobie anonimowość gwiazd, nie tylko polskiego show-biznesu, które kupują u jubilera biżuterię.
- Dla osób z pierwszych stron gazet ważne jest, by nikt inny na galę czy przyjęcie nie przyszedł w takiej samej kolii czy kolczykach - tłumaczy Mariusz Drapikowski i dodaje, że każdą swoją pracę traktuje jak dzieło sztuki. Z takim samym zapałem i sercem oddając się zleceniu na biżuterię dla Kowalskiego, jak i monstrancji dla kościoła.
Bo, jak mówi, to jego pasja, hobby i świata poza nią nie widzi. Kiedy jednak zarzuca mu się pracoholizm, uśmiecha się pod nosem i zaprzecza.
- Ja po prostu lubię to, co robię, a to chorobą nie jest - tłumaczy Drapikowski. Skromny, choć w branży jubilerskiej uważany za postać nr 1. Jego znakiem rozpoznawczym jest bursztyn. To z połączenia tego kamienia, szkła i srebra potrafi stworzyć prawdziwe dzieła sztuki. Na swoją pozycję i nazwisko pracował 25 lat. Mimo uznania, ciągle się kształci. Trochę samouk, który najpierw nauczył się złotniczego fachu, pracując u doświadczonych rzemieślników, a dopiero potem skończył studia na Akademii Sztuk Pięknych.

Od ponad 20 lat związany z Gdańskiem, ale, co podkreśla - z urodzenia i wychowania chłopak z Dzierżoniowa. Kiedy tylko może, wsiada w auto i przyjeżdża na Dolny Śląsk. Tu spędził 19 lat swojego życia, tu ma swoje ulubione miejsca, piękne wspomnienia i co najważniejsze, tu wciąż mieszkają jego rodzice i liczna rodzina.
- To Dzierżoniów jest moim domem, choć z Gdańskiem też mnie wiele łączy. Mieszkam tu i pracuję. To tu zaczęła się również moja jubilerska kariera - mówi.

Kiedy pyta się go o to, co uważa za swoje najważniejsze osiągnięcia, bez zastanowienia wymienia krucyfiks ofiarowany Ojcu Świętemu Janowi Pawłowi II, znajdujący się obecnie w Muzeum Watykańskim, oraz bursztynową Monstrancję Milenijną, znajdującą się w bazylice św. Brygidy w Gdańsku.
- Ale chyba największym i najmłodszym moim dziełem jest Niebiańska Jerozolima - podkreśla.
To ołtarz, który ma charakter bramy tryptyku i przeznaczony jest do Wieczystej Adoracji Najświętszego Sakramentu w intencji pokoju. Pracował nad nią blisko rok. Za kilka dni stanie w kaplicy jednej ze stacji Drogi Krzyżowej w Ziemi Świętej.
To rzeczywiście niezwykłe dzieło. Całość o wymiarach 2,5 na 5 metrów waży półtorej tony. Drzwi tryptyku są wykonane z brązu, zdobione przede wszystkim bursztynem. Są też perły, kryształ górski oraz krzemień pasiasty, który występuje wyłącznie w Polsce. Monstrancję wykonano z bursztynu oraz ze złota, srebra i tytanu. Ażurowa konstrukcja ołtarza jest podświetlana. Gdy jest on otwarty, symbolizuje przejście ze Starego do Nowego Przymierza, z jednej rzeczywistości w drugą. Zamknięty ukazuje Ziemskie Jeruzalem. Na planie Grobu Bożego, w centralnej części przedstawione są postaci ukrzyżowanego Chrystusa i Ojca Świętego Jana Pawła II.

- Kiedy zaproponowano mi stworzenie tego dzieła, nie zastanawiałem się. To dla mnie ogromny zaszczyt. Projekt konsultowałem z samym papieżem Benedyktem XVI. Chciałem, by to była szczególna praca.
I taka jest, a sam Drapikowski zyskał przydomek jubilera Kościoła, z którego jest dumny. Tłumaczy, że jest katolikiem, a wiara daje mu wiele siły.
- Kiedy ołtarz powstawał, w jego intencji na całym świecie odprawiane były msze święte. Było ich blisko tysiąc, w kościołach różnych wyznań. Dlatego jest to już symbol pokoju na świecie - mówi.

W jego gdańskiej pracowni panuje ciągły ruch. Pracy wciąż wiele, zamówień nie brakuje. Jubiler zatrudnia kilka osób, głównie młodych artystów plastyków. Interes prowadzi z dwoma synami.
- Jeden skończył Akademię Sztuk Pięknych, więc zajmuje się stroną artystyczną, drugi - ekonomię; trzyma rękę na naszych finansach. Chciałbym, by kiedyś przejęli po mnie pracownię i by wiodło im się równie dobrze, jak mi - mówi Drapikowski, ale od razu zastrzega, że on na emeryturę jeszcze się nie wybiera. - Przede mną jeszcze wiele wyzwań - dodaje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska