Dziś w klubach, knajpach i zaciszach domowych ognisk nie powinno zabraknąć tańców, hulanek ani swawoli. Przed nami ostatni dzień karnawału - ostatki, zwane popularnie śledzikiem.
- W XVI wieku w ostatki zadkami trzęsły mężatki na wiejskich zabawach. Tylko one, nie panny, były godne podskakiwania, a tym samym zaklinania wysokości lnu i konopi, żeby odpowiednio rosły i nadawały się do tkania. Śledzika niewiasty nie jadły - opowiada Ewa Ferenc, autorka książki " Polskie tradycje świąteczne".
Skąd wzięła się nazwa "śledzik"? Jak tłumaczy pisarka, śledź był zawsze uważany za jedną z najtańszych postnych potraw. Pisał już o tym Gall Anonim w swojej średniowiecznej "Kronice". Naturalną rzeczą było więc, że ta ryba gościła na chłopskich, niezamożnych stołach w ostatnią noc karnawału.
Jednak pojawiała się tam dopiero po północy. Wtedy przebierańcy wchodzili do karczmy i ogłaszali koniec zabawy. Do tego czasu trwał "mięsopust", czyli uczta z dużą ilością mięsa i alkoholu. W ostatnie dni przed postem, w tzw. "zapustne", zabawom i jedzeniu nie było umiaru. Raczono się tłustymi słodkościami - racuchami, blinami, ciastem nadziewanym słoniną i smażonym na smalcu.
- Świętowanie ostatków wywodzi się z czasów pogańskich, potem wpisało się w chrześcijański kalendarz religijny i tak już zostało. Jednak nazwa śledzik przyjęła się w naszym kraju dopiero w latach 60. XX wieku - mówi Ewa Ferenc.
Zanim środa popielcowa rozpocznie 40 dni postu, dziś na stołach zagości bynajmniej nietani już śledź.
- Ostatki, czyli śledź, mięsiwo, wódka i dobra zabawa mają duży marketingowy potencjał. Szkoda, że niewykorzystany. Może rozwinie się kiedyś w Polsce biznes śledzikowy, porównywalny z walentynkowym - uśmiecha się psycholog społeczny Tomasz Łysakowski.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?