Zabudowujemy każdy skwer

Mamy we Wrocławiu trochę zieleni. Park Szczytnicki, park Południowy i inne zieleńce były i są chlubą naszego miasta. To nie ulega wątpliwości. Z drugiej strony ja tutaj przyjechałem pod koniec lat sześćdziesiątych ze Śląska i nie kryję, że Wrocław - jeśli chodzi o zieleń - był wtedy dla mnie szokiem.

To było naprawdę kwitnące miasto. Pamiętam miliony tulipanów, które gdzieś tam kradłem.... Przepraszam bardzo, nabywałem drogą kradzieży i wręczałem moim zawsze kochanym studentkom. To były krokusy, to były przede wszystkim miliony róż. Takie właśnie miasto zapamiętałem.

Dzisiaj nie mogę być już taki dumny z Wrocławia i mówić, że jest to miasto zieleni, że jesteśmy najlepsi w Polsce. Tak nie jest. Daleko nie będziemy szukać, choćby Szczecin jest daleko piękniejszą enklawą zieleni niż Wrocław. Jedziemy na dobrej opinii przez wiele lat, ale powinniśmy w końcu zdać sobie sprawę, jak wiele zieleńców i zieleni zniszczyliśmy.

Kto dzisiaj pamięta, że dawniej, w czasach niemieckich, pewne dzielnice i osiedla musiały mieć ciągi zieleni. To były ciągi wentylujące, prześwietlające miasto. A co my dzisiaj robimy? Zabudowujemy każdy placyk, każdy skwerek, na którym rosło parę krzaczków... I co? I zaczynamy mieć cudowne - cudowne w cudzysłowie - budowle współczesne typu bunkier trzeciego tysiąclecia (myślę o herbarium Uniwersytetu Wrocławskiego), nie wspominając o tych wszystkich większych sklepikach zwanych galeriami.

Dzisiaj wrocławska zieleń miejska nie jest przodująca w Polsce - za mało sadzimy roślin jednorocznych, za mało jest kwitnących klombów... Aczkolwiek nie jest źle, proszę nie myśleć, że jest tragicznie. Władze miasta coś tam starają się robić.

Po tekście "Taki jest Wrocław naszych marzeń" zostaliśmy zasypani listami od Państwa. Największe emocje wzbudziła miejska zieleń. Poprosiliśmy więc prof. Tomasza Nowaka, żeby powiedział nam, czy Wrocław jest zielonym miastem.